[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żadnych kontaktów, ani ze służbą, ani z nianią.
Clay zapłacił mu z góry, więc kupił starego, szarego buicka.
Gdyby nie Marge, byłby stosunkowo szczęśliwy. Ale ona zrobiła się nie do zniesienia. Rozkazywała i
wymagała, zrzędziła i ciągle jęczała. A co najgorsze, żądała przysług seksualnych. Zadziwiało go to,
kiedy myślał o scenach, które regularnie podpatrywał w sąsiednim domu.
Mając wreszcie samochód, dokładnie przemyśliwał plan pozbycia się jej. Przede wszystkim muszą się
przeprowadzić gdzieś z dala od tych śmierdzących sąsiadów, gdzieś, gdzie nikt ich nie zna. Nie będzie
to łatwe posunięcie i Marge wpadnie w furię, ale był to jakiś plan, a praca i własny samochód stanowiły
już jakiś początek.
Miał dość czasu, aby odszukać Sunday Simmons. Przeczytał o jej powrocie z Rio i wystarczyło tylko
poczekać pod biurem Carey St. Martin, a potem pojechać za nią, by zaprowadziła go do swojego domu
na plaży. Od tego czasu każdą wolną chwilę spędzał jeżdżąc za nią. Wiedział, o której mniej więcej
opuszczała studio i jeśli tylko mógł, był tam. Czasami spędzał noc śpiąc w samochodzie przed jej
domem i ruszał za nią o siódmej rano, kiedy jechała do studia. Nawet o tej porze wyglądała ślicznie, z
włosami zaczesanymi do tyłu i w ciemnych okularach słonecznych.
Któregoś dnia przyjrzał się odjazdowi Sunday i poczekał, aż meksykańska niania zabierze dziecko po
zakupy. Bez trudności wszedł do domu przez patio. Chodził po nim, niespokojnie węsząc pośród jej
rzeczy. Zapisał numer telefonu i wziął kilka zdjęć z wysokiej sterty na stole. W sypialni schował do
kieszeni jej biustonosz i parę rajstop; wyszedł tą samą drogą co wszedł.
Był absolutnie przekonany, że pozbycie się Marge zapewni mu życie z Sunday. Nawet nie przyszło mu
do głowy, że mogłaby mu odmówić, bo przecież obnażył się przed nią.
Napisał do niej mnóstwo listów, każdy następny lepszy od poprzedniego. Dwa razy zaryzykował
dzwoniąc do niej, ale za każdym razem odłożyła słuchawkę, więc doszedł do wniosku, że lepiej zrobi
jeśli poczeka, dopóki nie będzie gotów przedstawić się osobiście.
Marge zwierzyła się Louelli ze swojego odkrycia dopiero po dwóch tygodniach. %7łyło jej się świetnie.
Herbert spełniał każde jej żądanie i nie miała ochoty psuć tego.
Właściwie to dlaczego miała mówić o tym Louelli? Nie jej interes. Czasami Louella bywała tak samo
niedobra jak Herbert, tak było ostatniej soboty, kiedy to zmusiła ją do przyjęcia jednego z uczestników
"kółka towarzyskiego" w najbardziej niewymowny sposób.
- Nie lubię tego robić w ten sposób - zaprotestowała Marge. - To boli!
- Chcesz wycofać się z kółka? - chłodno spytała Louella. Jest mnóstwo kobiet, które będą szczęśliwe,
mogąc zająć twoje miejsce.
Marge przyznała jej rację, ale nienawidziła tego i zaczęła płakać.
Louella roześmiała się na oczach innych. - Zachowujesz się jak szesnastoletnia dziewica - zakpiła.
Ale pózniej pożałowała tego, poczęstowała Marge gorącym mlekiem i przemówiła do niej słodko.
Tylko duma z osiągniętego sukcesu zmusiła ją wreszcie do wyjawienia Louelli, co zrobił Herbert. Z jej
sukcesu w wykazaniu się sprytem, dzięki któremu poznała prawdę. Opowiadając o tym Louelli po raz
pierwszy pomyślała o ogromnej powadze tego wydarzenia. Herbert zabił dziewczynę, zamordował ją.
To było nie do pomyślenia.
Zaczęła płakać w panice. Może, znając prawdę, była współwinna.
Louella potwierdziła jej najgorsze obawy. - Oczywiście, że jesteś w tym po uszy - stwierdziła. - Fakt, że
nie poszłaś na policję, czyni cię tak samo winną jak on.
Marge podskoczyła przerażona. - Ty również znasz prawdę.
- Tak, aleja mogę jeszcze pójść na policję.
Twarz Marge wykrzywiła się ze strachu. - Ale... ale nie zrobisz tego.
- Może powinnam. Nie zdawałam sobie sprawy, że to może być coś tak poważnego.
Marge zaczęła głośno szlochać. Po co się w ogóle wtrącała? Po co byłajej przyjazń z Louella Crisp?
Była całkiem szczęśliwa oglądając telewizję i objadając się.
- Aczkolwiek - kontynuowała Louella - być może, jako twoja przyjaciółka będę w stanie ci pomóc.
Oczywiście będzie to wymagało pieniędzy. Ile masz?
- Tysiąc dolarów - wyjąkała Marge. - Ale to wszystko, co mam, coś w rodzaju oszczędności na stare lata
- spróbowała się uśmiechnąć. - Na co potrzebne ci są pieniądze?
Louella odpowiedziała: - Jeżeli będziesz zadawała głupie pytania, to wydaje mi się, że nie będę w stanie
ci pomóc. Potrzebujemy prawnej porady, a poza tym mam przyjaciela w dowództwie policji. Tysiąc
dolarów nie wystarczy, jeżeli chcemy załatwić umorzenie śledztwa.
- Jakiego śledztwa? - zapiszczała Marge, zaalarmowana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]