[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracował w zakładzie, w firmie budowlanej. Nie pamiętam teraz nazwy, bo ostatnio zmienił się
właściciel i robili reorganizację. Był zwykłym pracownikiem, miał iść za jakiś czas na emeryturę.
Rano jechał do pracy, a wieczorem wracał z Jeleniej Góry. Był budowlańcem, wie pan,
wykończenia i takie sprawy. Mówię panu, spokojny, normalny człowiek. Jak go znam, to pewnie w
życiu się nigdy nie bił, nawet w szkole. Spokojny, aż za spokojny.
Mieli jakichś wrogów? W związku z tym, co się stało, muszę wziąć wszystko pod uwagę.
Każde spostrzeżenie, nawet najzwyklejsze, najdziwniejsze, proszę mi wierzyć, może mieć dla nas
znaczenie.
Nie, nie Tadek. To nie ten typ człowieka, absolutnie. Mógł być komuś winny parę
złotych. Ale nie tyle, żeby ktoś chciał go od razu zabić. Wie pan, każdy może mieć dług kilka
złotych u kolegi czy w sklepie, przecież to normalne.
Komisarz skinął tylko głową i odnotował w pamięci, żeby sprawdzić finanse denatów.
Wie pan, nie znam na tyle człowieka, to znaczy nie znałem, żeby wiedzieć o nim
wszystko. Kto wie, może komuś był coś winien, ale skąd ja mam to wiedzieć? Niech pan zrozumie,
to był taki typ człowieka, który nie miał wrogów.
A żona?
Gospodarz zamyślił się na chwilę i podrapał po głowie.
A żona w domu siedziała, spokojna, skromna kobieta. Przyjazniła się z paroma osobami
ze wsi. I tak upływało jej życie.
Nic więcej?
Nie, to wszystko. Od kiedy pamiętam, to zawsze w domu siedziała. No i też nie była
wrogo nastawiona do ludzi, jeśli chce pan wiedzieć.
Rozumiem. Czy w ostatnim czasie ich zachowanie w jakiś sposób się zmieniło?
Ale co dokładnie?
Interesuje mnie wszystko. Na przykład czy zauważył pan zmiany w ich nastroju? Coś
może się ostatnio wydarzyło, coś niezwykłego, coś, co zmieniło ich dotychczasowy spokojny tryb
życia. Może coś pan dostrzegł lub wiedział o czymś, co mogłoby wskazywać, że mają problemy?
Wojnicki zamyślił się, choć nie trwało to dłużej niż parę sekund.
Nie, chyba nie. Ostatnio Tadka widziałem kilka dni temu. Można powiedzieć, że był
zupełnie normalny, w sensie spokojny. Jak zawsze. Pogadaliśmy chwilę o pierdołach, jak zwykle,
trochę ponarzekaliśmy na politykę. Wie pan, o czymś trzeba pogadać, wyrzucić z siebie całą żółć.
Jak to koledzy. Człowiek z nudów plotkuje, bo co ma robić. A pózniej rozeszliśmy się jakby nigdy
nic. A tu proszę, człowiek dowiaduje się jak skończył&
Rozumiem. A czy ktoś do nich ostatnio przyjeżdżał?
Nic o tym nie wiem.
Iwanowicz zamyślił się, rozejrzał po pokoju i zapytał:
Mieli dzieci?
Nie. Mieli tylko siebie nawzajem.
A jakÄ…Å› rodzinÄ™?
Tego nie wiem. Byli raczej mało towarzyscy. Jeśli kogoś mieli, to pewnie rzadko się
widywali. Raczej nie widać było, żeby ktoś do nich przyjeżdżał. Zresztą tu jest sporo takich rodzin,
co to mieszkają pozamykani i nosa nie wychylą poza swój ogródek. Oni właśnie tacy byli. A poza
tym pewnie każdy ma jakąś rodzinę, bliższą lub dalszą. Ale skoro nie odwiedzają się od lat, to co to
za rodzina? Na papierku tylko. To lepiej w ogóle już nie mieć takiej rodziny. Mniej kłopotów i
mniej zmartwień.
Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Czy słyszał pan coś tamtej nocy, kiedy znalazł pan
ciało, coś dziwnego, poza tymi piskami? Jakieś inne odgłosy lub niepokojące hałasy?
Już mnie o to pytał tamten policjant& Byłem daleko&
Tak, to wiem, ale skoro słyszał pan z takiej odległości piski, to może coś jeszcze do pana
dotarło? Może pana uwaga skupiła się na piskach, skoro były tak częste, i tylko je pan zapamiętał.
Ale może coś jeszcze pan słyszał?
Czy ja wiem& głównie te piski. Głównie te piski powtórzył Wojnicki i spuścił wzrok.
No dobrze. A czy w samej wsi działo się ostatnio coś dziwnego? Jakieś szczególne
zdarzenie lub wypadek, może przestępstwo? zapytał komisarz.
Jak słowo honoru, nic nie kojarzę.
Iwanowicz przytaknął. Wiedział, że wszystkie pytania prowadzą donikąd.
Wie pan, ja już nawet dni nie odliczam ani nie nazywam, bo każdy wygląda jak
poprzedni. Jak coś się zdarzy, to zaraz człowiek to sobie w głowie odznacza i znów od tego na
nowo liczy czas.
Iwanowicz dopił kawę, podniósł się i podziękował za rozmowę. Nie chciał tracić czasu na
słuchanie o tym, co już wiedział. Wracając przez wieś, zwrócił uwagę na to, że wszędzie było
pusto. Nie dostrzegł ani jednej osoby. Skutek strachu przed zabójstwami czy też zwykła reakcja na
złą pogodę?
Zajechał pod elektrownię i pobiegł szybko pod drzwi, chcąc uchronić się przed deszczem.
Wcisnął mocno dzwonek. Wewnątrz usłyszał głośne brzęczenie, które przypominało startujący
silnik elektryczny. Czekał prawie minutę, zanim usłyszał czyjeś kroki. Drzwi otworzył mu niski,
młody mężczyzna, który zaprosił gościa do środka. Iwanowicz przedstawił się i zadał mu kilka
rutynowych pytań.
Dowiedział się, że pracownicy, których łącznie było dziesięciu, pełnią w elektrowni dyżur w
pojedynkÄ™ co osiem godzin. Ich praca ogranicza siÄ™ niemal do samej elektrowni, nie mieli tym
samym pełnej kontroli nad tym, co działo się na zaporze. Ponadto nikt z nich nic nie słyszał ani
raczej nie kojarzył, co mogło się stać tej nocy.
Kolejny bezsens, pomyślał policjant. Gdy już wychodził, nagle przypomniał sobie jeszcze o
czymÅ›.
Od kiedy ta mała transformatornia, czy jak wy to nazywacie, za hotelem, niedaleko
brzegu, nie jest używana?
Oj, chyba ze dwadzieścia lat. Kiedyś biegła tam linia dziesięć ka-wu, ale została
puszczona inną trasą. Do dziś są pozostałości po niej. Ten budynek i kilka starych słupów.
Dziękuję. Bardzo mi pan pomógł skłamał komisarz i odjechał.
Zajechał pod hotel. Budynek zrobił na nim jeszcze gorsze wrażenie niż poprzednio.
Wydawał się tym razem jeszcze bardziej mroczny i tajemniczy. Widok opuszczonych domów
napawał go niewytłumaczalną melancholią.
Założył płaszcz przeciwdeszczowy, poszedł za hotel i wszedł do lasu. Deszcz padał coraz
mocniej, tworząc iluzję wodnej zasłony, za którą niewiele było widać. Czuł, że idzie trochę na
oślep. Nagle zaczęło się oberwanie chmury, które zmusiło go, by przysunął się do ogromnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]