[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie musiał stawić czoła krzepkiemu Pięści Prawa.
To nie był ten, którego się obawiał, ale %7łeglarza czekała równie ciężka przeprawa.
Brodaty wartownik, zionący mieszaniną hydro niskiej klasy i wędzonej ryby,
powiedział:
Kiedy Starszyzna wyrazi zgodę, możesz odpłynąć. Nie wcześniej.
%7łeglarz grzmotnął wartownika siecią z półkami, sadzając go na tyłku, i szybko
ruszył do przodu, ale wyrósł przed nim drugi wartownik. Jedną rękę trzymał na
krótkiej kuszy podwodnej, którą nosił w kaburze na biodrze, drugą złapał %7łeglarza za
ramiÄ™.
Zaatakowany nacisnął spust kuszy i bełt przebił stopę osiłka, przygważdżając go do
pokładu. Wartownik zaryczał z bólu i natychmiast wypuścił %7łeglarza z uścisku, ale
ten krótko cieszył się swobodą. Potężne ramiona złapały go od tyłu w uścisk to
pierwszy z napastników poderwał tyłek sprawiając, że siatka z półkami z głośnym
łoskotem upadła na nabrzeże. To samo stało się z cennym krzewem pomidora.
%7łeglarz zauważył z ulgą, że donica nie pękła i niewiele ziemi się wysypało.
W następnej sekundzie tyłem głowy łupnął wartownika w twarz, miażdżąc mu nos.
Bryznął strumień krwi, rozległo się kolejne wycie i znów %7łeglarz został wypuszczony
z uścisku.
I znów niedługo miał cieszyć się swobodą. Trzech Atolczyków na polecenie
Starszyzny rzuciło się na niego i obaliło na nabrzeże. Drewniane drzazgi wbijały mu
się w ciało, pięści okładały na oślep, duszące palce zacisnęły się na gardle
wstrzymujÄ…c oddech.
%7łeglarz przekręcił głowę wyrywając się z uścisku, sięgnął zębami do jednej z tych
duszących dłoni.
Ugryzł mocno, głęboko&
Napastnik zapiał przerazliwie i rozluznił uścisk, ale złapał obiema rękoma za długie
włosy %7łeglarza i szarpnął potężnie, jakby chciał oderwać mu głowę od tułowia. To mu
się nie udało, ale kolczyk z muszli spadł z ucha i odsłonił kark %7łeglarza. Jeden z
atakujących dojrzał tajemnicę ukrytą za uchem nieznajomego. Skrzela.
Na cienie głębiny! zawołał Atolczyk. To mutant!!!
I %7łeglarz spojrzał w trzy ogarnięte zgrozą twarze. I usłyszał w głosie Priama
alarmujÄ…cÄ… nutÄ™, gdy Starszy krzyknÄ…Å‚:
Mutacja!!!
Wołanie rozeszło się po wodzie, w każdym zakątku Atolu. %7łeglarz nie musiał się
rozglądać, by wiedzieć, że zamrowią się tłumy Atolczyków, zwabionych mieszaniną
ciekawości i lęku&
Jeśli nie ucieknie, i to zaraz, jest trupem.
Grzmotnął w najbliższą gębę. Z dziką szybkością zaczął rozdawać kopnięcia i
uderzenia. Udało mu się zerwać na nogi. Czyjeś ręce czepiały się jego członków, ale
nadal zadawał ciosy, kopniaki, wił się i przedzierał na swobodę.
Musiał zrezygnować z trimaranu przynajmniej na razie. Jego celem było teraz
dostać się pod wodę, gdzie mógł oddychać, a oni nie. Przystanął i wziął trzy głębokie
oddechy, szukając drogi do tej skropionej złotem wody.
Nie pozwólcie mu dostać się do wody!!! zagrzmiał Priam.
Drogę blokowała garść Atolczyków, zbierająca się całą bandą do ataku.
Przewyższali go liczbą, owszem, ale schylili się gotując do skoku.
Więc skoczył pierwszy.
Poszybował nad tymi głupcami, mijając ich zaledwie o cale, ale to wystarczyło, aby z
pluskiem pogrążył się w głębokiej, czystej, chłodnej lagunie. Był wolny. Mógł
przepłynąć pod wrotami i przeczekać tam, aż inny kupiec go podwiezie&
Ale nad wodą rozszedł się głos, którego właściciela nie mógł rozpoznać, chociaż
wiedział, że to głos Priama, i zgadywał, co rozkazał:
Sieci! Zarzućcie sieci!
Więc teraz był rybą do złowienia. Hm, niech próbują&
Pod wodą rozległ się przytłumiony, niemniej jednak złowróżbny plusk. To pierwszy z
goniących. Gdyby rzecz zależała od szybkości, %7łeglarz z łatwością uwolniłby się od
każdego. Ale jeszcze się nie zorientował, który kierunek powinien obrać, gdy ręka
zacisnęła się na jego łydce. Atolczyk w falującym w wodzie ubraniu usiłował go
zatrzymać.
%7łeglarz zerknął w tył, dojrzał błysk noża. Zwinął się wokół własnej osi i zanurkował
głębiej, unikając o włos ostrza.
Obrócił się w bok, złapał za przegub atakującego i wykorzystując siłę pchnięcia,
nadał ostrzu odwrotny kierunek. Poprowadził je w dół, w brzuch Atolczyka. Poleciała
wstęga krwi i natychmiast rozprzędła się w szkarłatne nitki.
Nagle nad nim, wszędzie wokół, buchnęły fontanny wody, rozeszły się kłęby piany i
wielu Atolczyków, och, jak wielu, zanurkowało, otoczyło go ze wszystkich stron. I
sieć tak wielka, że zdolna zagarnąć jego trimaran, opadła falując. Przekręcił się
wściekle, licząc, że zanurzy się głębiej niż sieć, że Atolczycy nie zdołają go dopaść,
ale było za pózno.
Sieć go otoczyła, a oni zadzierzgnęli ją mocno.
Wkrótce ludzie na brzegu unieśli sieć wraz z nim na bosakach, zgarnęli go,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]