[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiesz co, Frank? Nie pozwólmy żeby Janet stanęła między nami. Wez szybki rozwód,
uciekniemy do Vegas...
- Nick, ja właśnie drzemałem jak słodkie bobo, więc może przejdz do tematu.
- OK. To, co mam ci do powiedzenia sprowadza siÄ™ do jednego, prostego pytania - czy
udusisz mnie jeżeli będę chciał wprowadzić jeszcze jedną zmianę do planu zdjęć?
- Tak i każdy sędzia mnie uniewinni. A przynajmniej każdy, który ciebie zna. Jak duża
zmiana?
- No... Chciałbym przenieść na koniec wszystkie sceny z Mary.
67
- Wszystkie? W takim razie nie będziemy mieli co przestawiać, bo ona występuje prawie w
każdej.
- Frank, a jeżeli ci powiem, że twoja żona wygląda dzisiaj naprawdę pięknie?
- To zapytam co to ma do rzeczy.
- W zasadzie nic, ale trzymaj się tej wersji zanim jej wspomnisz, że jutro masz zajęte
popołudnie.
- Nick, przecież to jest bez sensu!
- Nie szkodzi, ale drobne kłamstwo poprawi jej humor.
- Mówię o zmianie! Chyba wiesz co powie Harper jak się dowie, że znowu są jakieś
opóznienia.
- Wiem, bo to ja zawsze wysłuchuję jego żali. Ale po prostu wyniknęły pewne komplikacje
- ta dziewczyna do mnie dzwoniła, że umarła jej matka, a po tym już mi serduszko
zmiękło.
Przez chwilę Frank sapał i mruczał coś pod nosem.
- Faktycznie przykra sprawa.
- I teraz już nie mamy innego wyjścia niż czekać, bo przecież nie mogę znowu szukać
innej aktorki. Zresztą Swanson już zaczęła zdjęcia do innego filmu, więc nie mógłbym
powtarzać scen z nią.
- Dobrze Nick, pomyślę nad tym i jutro do ciebie zajrzę.
- Dzięki Frank. Tylko upewnij się, że Janet za tobą nie jedzie, bo tym razem chyba
naprawdę by mnie rozszarpała.
- To niby co mam jej powiedzieć?
- Nie wiem. Może że masz kochankę albo wstąpiłeś do sekty. Byle ani słowa o mnie.
- Ale przecież wiesz jak bardzo kocham moją piękną i bardzo wyrozumiałą żonę, że już o
jej niezwykłym intelekcie nawet nie muszę wspominać.
- Co, Janet stoi obok ciebie?
- Muszę kończyć, bo właśnie marszczy swój prześliczny nosek, który nawiasem mówiąc...
Trzask odkładanej słuchawki był dla Nicka najlepszym potwierdzeniem jego podejrzeń.
Janet była naprawdę kochaną kobietą, chociaż może zbyt zaborczą i nieco zbyt silną jak
na możliwości biednego Franka.
Nick wypił resztę kawy, zrobił głęboki wdech i wystukał następny numer.
- Helen, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię zastałem w domu.
- A gdzie miałabym być w święta?
- To ciekawe, że właśnie o to zapytałaś, bo...
68
- O nie!
- Przecież nawet nie dałaś mi powiedzieć o co chodzi.
- Już ja dobrze wiem o co chodzi. Chcesz mnie wkopać w jakąś robotę.
- I tu się właśnie mylisz, bo miałem na myśli coś zupełnie innego.
- Na przykład co?
- No, w uznaniu dla twojej pełnej poświęcenia pracy chciałem cię zabrać na krótką
wycieczkÄ™.
- Tak? A dokÄ…d?
- Do uroczej... To znaczy... do jedynej w swoim rodzaju miejscowości Jackson w stanie
Michigan.
- Nie, Nick! Nigdzie z tobÄ… nie pojadÄ™!
- Ale przecież nie mówiłem, że teraz, ani nawet jutro.
- Więc kiedy?
- No, powiedzmy pojutrze.
- Nick! - jej głos zabrzmiał niemal płaczliwie.
- A co masz lepszego do roboty? Tam chociaż będziesz mogła zobaczyć śnieg.
Nastąpiła przedłużająca się cisza, która pracowała na korzyść Nicka.
- Po co tam jedziemy?
- Umarła matka Leslie Peterson i jedziemy złożyć kondolencje rodzinie i dowiedzieć się
czy możemy im jakoś pomóc.
- A dlaczego jesteśmy tacy szlachetni?
- Ja dlatego, że byłem gościem w ich domu, a ty będziesz mnie chronić przed zrobieniem
albo powiedzeniem czegoś głupiego.
- Nie cierpię takich sytuacji, a zwłaszcza w święta.
- A myślisz, że oni się teraz cieszą? Zresztą jeżeli naprawdę nie chcesz, to pojadę sam...
- Lepiej nie. Ta biedna mieścina nie jest chyba jeszcze gotowa na twój powrót.
- Dziękuję ci bardzo za zaufanie. Zadzwonię do ciebie jutro, to ustalimy szczegóły.
- OK, ja zamówię bilety, bo inaczej nigdy się tam nie dostaniemy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]