[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymowy stawała się wyrazniejsza.
- Ojej! Jaki przystojny chłopiec! - zawołała.
- A ja? A ja? - Robbie podskakiwaÅ‚ jak piÅ‚ka. Nim rów­
nież musiaÅ‚a siÄ™ zachwycić. Potem spojrzaÅ‚a na Wendy. Oczy­
wiÅ›cie, widziaÅ‚a jÄ… już wczeÅ›niej, kiedy pomagaÅ‚a jej przygo­
tować się do wyjścia, ale uznała, że Wendy również potrzebuje
komplementów. Zwróciła się do Adama:
- Spójrz na Wendy. Czy nie wygląda wspaniale?
- To prawdziwa piękność. - Adam wziął córkę pod brodę
i uniósÅ‚ jej buziÄ™ ku sobie. - JeÅ›li ty jesteÅ› królowÄ… tego wie­
czoru, to ona jest księżniczkÄ…. BÄ™dziecie dwiema najpiÄ™kniej­
szymi paniami na przyjęciu.
- Oj, tatusiu! - zachichotała dziewczynka.
- Idę po płaszcze. - Adam otworzył szafę, a Laura zapięła
kurtkę Robbiemu. Ku jej miłemu zaskoczeniu Wendy zajęła
się Ryanem. Pouczyła go przy tym, że ma być grzeczny i stać
spokojnie. Nie daÅ‚a sobie jednak rady z suwakiem i Laura mu­
siała się tym zająć.
- Dziękuję ci za pomoc, skarbie - powiedziała.
Wendy rozpromieniła się i powiedziała do braci:
-' Lepiej ładnie się dzisiaj zachowujcie. Tatuś chce, żeby
wszyscy byli z nas dumni, ze względu na Laurę.
Laura obdarzyła wszystkie dzieci pocałunkiem, zostawiając
na ich policzkach ślady szminki, ale szybko je wytarła.
194
- Zawsze jestem z was dumna i wiem, że dzisiaj będziecie
bardzo grzeczni.
Adam podszedł do nich z nowym płaszczem Laury. Sam
już miaÅ‚ na sobie dyplomatkÄ™ z wielbÅ‚Ä…dziej weÅ‚ny. Kiedy po­
dawał jej płaszcz, zauważyła, że włożył biały szalik, który mu
dała. Chciała zabrać dzieci do garażu, ale ją powstrzymał.
- Tędy. Dzisiaj podróżujemy elegancko.
OtworzyÅ‚ drzwi i dzieci pobiegÅ‚y do zaparkowanej na pod­
jezdzie limuzyny. Kierowca ukłonił się i otworzył przed nimi
drzwi samochodu. Widać było, że dla dzieci nie jest to pierwsza
podróż limuzyną, bo nie zwracając na nic uwagi, weszły do
środka. Adam uśmiechnął się przepraszająco.
- Mama nalegała, żebym sam nie prowadził. Zależy jej na
bezpieczeństwie. Pewnie zamierza upoić nas szampanem.
Laura czuÅ‚a siÄ™ trochÄ™ nieswojo, ale wziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i uÅ›cis­
nął dla dodania otuchy. Kiedy wsiadali do limuzyny, wyszeptał
jej do ucha:
- Odpręż się, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Jechali krótko, ale chłopcy nie próżnowali. Nacisnęli każdy
guzik, jaki udało im się znalezć, otwierali i zamykali okno
w dachu, opuszczali szybÄ™ dzielÄ…cÄ… ich od kierowcy, badali
schowki i zakamarki. Adam dał się im wyszaleć, ale potem
przywołał ich do porządku.
- Uspokójcie się. Wolno nam dziś się bawić, ale trzeba
pamiętać o dobrych manierach.
- Będą pamiętać - zapewniła Wendy. Widać było, że tego
wieczoru postanowiła przejąć opiekę nad braćmi. Robiła to po
to, by Laura wywarła dobre wrażenie na rodzinie. Jako niania
i potencjalna macocha bÄ™dzie sÄ…dzona po zachowaniu pod­
opiecznych.
195
Laura uśmiechnęła się na tę myśl, chociaż nadal czuła się
nieswojo. OczywiÅ›cie, chciaÅ‚a zostać żonÄ… Adama, ale nie wie­
rzyła, że to się kiedykolwiek spełni. Choć Adam ją zapewniał,
że pasuje do rodziny, miaÅ‚a wÄ…tpliwoÅ›ci. ByÅ‚a sierotÄ…, wycho­
waną w katolickim domu dziecka i byłą dziewczyną groznego
handlarza narkotyków.
Mogłaby rozmyślać o tym cały wieczór, ale widok siedziby rodu
Fortune'ów sprawił, że zapomniała o wszystkim. Była to wspaniała,
przypominajÄ…ca paÅ‚ac budowla, teraz oÅ›wietlona niezliczonymi re­
flektorami. Szerokie schody prowadziły do kolumnowego wejścia
o podwójnych drzwiach. Erica postanowiÅ‚a wydać przyjÄ™cie w ro­
dzinnej rezydencji, którą administrował adwokat o nazwisku Ster-
ling. Chciała, by w ten sposób rodzina znalazła się bliżej Kate. Laura
zrozumiaÅ‚a to, kiedy limuzyna zatrzymaÅ‚a siÄ™ u stóp schodów. Ko­
bieta, która zbudowała ten dom, odcisnęła na nim swoje piętno.
Niemal czuło się tu jej fizyczną obecność.
Laura zadrżała, ale nie z zimna. Miała dziwne wrażenie,
że ktoś ją obserwuje. Doyal? Przypomniała sobie kelnerkę
przed restauracją. Czyżby go zawiadomiła? To chyba absurd.
Adam pomógł dzieciom wysiąść i zabrał z przedniego fotela
prezent Wendy, a ona tymczasem oglądała fasadę domu.
W małym oknie tuż pod dachem poruszyła się zasłona i Laura
poczuła ulgę. Obserwuje ją ktoś ze służby, kto chce zobaczyć
eleganckich gości przybywających limuzynami na przyjęcie.
Kiedy Adam wziął ją pod ramię, uśmiechnęła się do niego
beztrosko.
Razem weszli po schodach. Drzwi otworzyły się przed nimi
i znalezli się w holu z czarnobiałego marmuru. Wnętrze
oświetlał mosiężny żyrandol i kinkiety. Mahoniowa balustrada
biegła wzdłuż szerokich, półkolistych schodów.
196
Erica pojawiła się w szerokich drzwiach z lewej strony.
- Tu jesteÅ›my, w dużym salonie. - RozÅ‚ożyÅ‚a szeroko ra­
miona i spojrzaÅ‚a na nich z zachwytem. - JakiÅ› ty dziÅ› ele­
gancki - pochwaliła syna i zwróciła się do Laury: - Zawsze
wyglÄ…dasz piÄ™knie, ale dzisiaj... MogÅ‚abyÅ› być modelkÄ… For­
tune Cosmetics. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl