[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widziałam. To znaczy widziałam, że to nie pan inżynier.
Prezes zignorował jednak uwagę ezoteryczki i kontynuował indagację, tyle że nieco
Å‚agodniejszym tonem:
 Czy panu zależało na usunięciu czegoś z emulsji, czy może był to jakiś podświadomy
odruch?
 Ja mówię prawdę  odpowiedziałem już spokojniej. - To nie ja uszkodziłem
negatyw. Odwrotnie, próbowałem temu zapobiec. To był ten sam człowiek, który siedział
między panem a doktorem Walew-skim w czasie seansu.
 To nie był człowiek, tylko myślak albo kamarupa  sprostowała Chochołowska.
 Nikt poza panem nie widział tego człowieka  podjął Stasiński, nadal ignorując
obecność ezoteryczki. - Czy nie wydaje się to panu dziwne? Można co prawda w czasie
głębokiego transu hipnotycznego zasugerować hipnotyzowanemu, żeby widział osobę, której
nie ma, lub nie dostrzegał kogoś, kto istnieje i uczestniczy w eksperymencie. Ale ja panu
takiej sugestii nie przekazywałem.
 Ten mężczyzna był na zdjęciu. Widoczny co prawda z tyłu, ale bardzo wyraznie.
 I dlatego zdrapał emulsję? Ciekawe... Może jednak coś zostało? Chodzmy sprawdzić.
 Obawiam się, że nie zostało śladu.
 Jest pan tego tak bardzo' pewny?  powiedział prezes z po-
wątpiewaniem i zrobił ruch w kierunku drzwi prowadzących do salonu.  Idzie pan?
Nie odpowiedziałem. Stasiński czekał chwilę, patrząc na mnie w milczeniu, ale widząc, że
się nie kwapię do spotkania z resztą towarzystwa, poszedł sam sprawdzić film.
Gdy drzwi zamknęły się za prezesem, Chochołowska przejęła inicjatywę.
 Chodzmy stÄ…d!
 Dlaczego? Dokąd?  zapytałem zaskoczony.
 Czy nie rozumiesz, że on próbuje ci wmówić, że jesteś wariatem  zaczęła szeptać,
przechodząc na  ty".  Schizofrenia, rozdwojenie osobowości czy może inna bzdura. Mnie
już też kiedyś próbował sugerować, że powinnam się leczyć. To on powinien się leczyć!
Otworzyła drzwi na korytarz i pociągnęła mnie za sobą.
9
Na ulicy było cicho i spokojnie. Po dniu pełnym nerwowego napięcia, potęgowanego lawiną
przedziwnych zdarzeń, odczuwałem gwałtowną potrzebę odprężenia. Co prawda wyjście bez
pożegnania, choćby tylko z gospodarzami, było krokiem nietaktownym i głupim, gdyż
wyglądać mogło na ucieczkę i przyznanie się do winy, nie mówiąc już o tym, że nie
rozwiązywało żadnego z moich problemów, ale w tej chwili byłem wdzięczny
Chochołowskiej, że wzięła inicjatywę w swoje ręce. Toteż raczej z chęci dokonania jakiegoś
samouspokajającego gestu, niż z rze-
czywistym zamiarem powrotu, zatrzymałem się w bramie i powiedziałem:
 Chyba jednak wrócę... Powinienem podziękować Rawi-kom...
 Wykluczone!  ucięła kategorycznym tonem ezoteryczka.  Będą cię męczyć głupimi
pytaniami, przesłuchiwać... Oni przecież  widzieli", jak zdrapywałeś tę emulsję. Oni myślą,
że kłamiesz. Oni nie wierzą, oni nie chcą wierzyć, że to myślak albo kamarupa, bo to im nie
pasuje do ich ignoranckich teorii.
 Kto to są te myślaki i kamarupy? .  Myślak to twór medium, materializacja jego
myśli. Istota po-|wołana do życia siłą wyobrazni, jeśli przyjąć, że myśli i wyobrażenia to i
jedno.
 Jak ten Arab, cośmy go widzieli w czasie seansu?
 Tak. Z tym, że myślaki mogą osiągać znacznie doskonalszą formę. Albo też znacznie
prostszą i prymitywną. Każdy zresztą człowiek może je tworzyć, tyle że u mediów łatwiej się
materializują. Każda bowiem myśl dąży do zrealizowania się, a energia życiowa myślaka
zależy od siły i precyzji myśli. W ten sposób myślak może być obdarzony materią nie tylko
astralną i eteryczną, ale i fizyczną. Bardzo ważną rolę
odgrywa tu siła uczuć, namiętności i żądz, często niższego rzędu. Bo przecież, jak wiadomo,
siła wyobrazni zależy od siły uczuć.
 A kamarupa?
 To zupełnie coś innego. To osobowość pozbawiona ziemskiej powłoki. Ciało eteryczne
i astralne człowieka zmarłego, utrzymujące się przez pewien czas po śmierci w postaci
niedoskfenałej.
 Po śmierci?
 Chodz już. Wszystko ci wytłumaczę w domu!  ponagliła Chochołowska, biorąc
mnie pod ramiÄ™.
 W jakim domu?
 Jedziemy do mnie. Zjemy sami kolacjÄ™, porozmawiamy spokojnie...
.
 Powinienem jednak powiedzieć coś Rawikom. Mogą mnie, szukać. Muszę też odwołać
zamówioną rozmowę międzymiastową. O dziesiątej mają łączyć.
 Zadzwonisz ode mnie. A pogadać musimy. Jest o czym. Przede wszystkim o tym, co ty
widziałeś. Bo to, co wyczyniał pan Józio, to nic nowego. Twoja medialność jest wyższego
rzędu. Twój buddhi manas jest chyba obdarzony panestezją. Widzisz i czujesz, czego inni nie
widzą i nie czują. To coś więcej niż psychokineza pana Józia.
 Doktor Walewski podejrzewa, że pan Józio robił jakieś sztuczki.
 Walewski nie zna siÄ™ na spirytyzmie. Gozdzikiewicz to dobre medium, o wysokim
stopniu medialności, rozwiniętym astrosomie i bogatych przejawach ideoplastii. Ale takie
media znane są od ponad stu lat. Z tobą to jednak zupełnie co innego. Ja naprawdę widziałam,
jak , ta emulsja schodziła sama. To znaczy wyglądało tak, jakby ją ktoś paznokciem
zdrapywał, ale tego człowieka, a raczej nieczłowieka, który zdrapywał, nie było widać. Był
dla wszystkich niewidzialny. A ty widziałeś! I dlatego musimy dojść, co to było naprawdę 
przekonywała mnie coraz bardziej przejęta własnymi słowami.
Wyszliśmy już na ulicę i stanęliśmy przy zielonym trabancie zaparkowanym na krawędzi
chodnika.
 A gdybyś poszedł pożegnać się na górę, tobyś wsiąkł  zakoń-czyła, wyjmując z
torebki kluczyki.
 Muszę też zadzwonić do adwokata  przypomniałem sobie główny powód przyjazdu
do Aodzi.
 Zadzwonisz ode mnie. Co to za adwokat?
 Mecenas Kamasa.
 Znam go świetnie. To kolega mego byłego męża. Bardzo zdol-ny facet. Dobry obrońca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl