[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Od czasu do czasu Emily miała też do czynienia z wojowniczo nastawionymi ojcami i
nieuprzejmymi urzędnikami o ciasnych horyzontach myślowych. W takich chwilach
zastanawiała się, kim właściwie jest: położną czy pracownikiem opieki społecznej.
Za to współpraca z Jimem układała jej się znakomicie. Gdy po raz pierwszy zobaczyła go
z noworodkiem na ręku, zrozumiała, że jest stworzony do tej pracy. Widać było, że uwielbia
dzieci. Był też świetnym diagnostą i umiał nawiązywać dobry kontakt z nieufnymi
początkowo matkami. Gdy poznawały go bliżej, zaczynały go bardzo lubić.
 Jak byś mógł, to byś zjadł te dzieci  powiedziała z udawanym wyrzutem, gdy pili
kiedyÅ› razem herbatÄ™.
 Chyba masz rację  odrzekł z promiennym uśmiechem.  Gdyby tylko było to możliwe,
sam miałbym dziesięcioro. Ale, niestety, mnie i Betty nie było to dane.
Mój Boże, pomyślała, gdziekolwiek spojrzeć, tam jakieś problemy...
 Czy próbowaliście znalezć jakieś wyjście?  spytała nieśmiało.
 Próbowaliśmy praktycznie wszystkiego, co ma do zaoferowania medycyna. Byliśmy
chyba w dwudziestu klinikach. Ale w końcu nas to zmęczyło i pogodziliśmy się z losem. Ja
jestem szczęśliwy tu, a Betty pracuje w przedszkolu.
A ja myślałam, że mam ciężkie życie, stwierdziła Emily w duchu. I zawstydziła się.
Stephen dzwonił do niej regularnie. Gdy zrobił to pierwszy raz, całkiem ją zaskoczył.
Jadła właśnie w domu kolację.
 Słucham  odezwała się obojętnie, przeżuwając duży kęs kanapki.
Stephen mówił ciepłym głosem. Słyszała go tak wyraznie, jakby był w pokoju obok.
 Tu, w Chicago, jest teraz wpół do czwartej po południu. Pogoda rewelacyjna, sprawy
służbowe w porządku. Ale bardzo za tobą tęsknię, Emily.
Była tak zaskoczona, że z początku nie mogła wydobyć z siebie słowa.
 Stephen! wykrztusiła wreszcie.  Nie spodziewałam się, że zadzwonisz.
 A dlaczego miałbym nie zadzwonić? Korzystam z cudów współczesnej techniki. Tak
się cieszę, że cię chociaż słyszę.
 Ja też się cieszę... Mam wrażenie, że dzwonisz gdzieś z bliska. A przecież jesteś tak
daleko!
 Ano, niestety... %7łałuję, że nie mogę być bliżej, całkiem blisko ciebie...  wyznał.
 Cóż zrobić, w tej chwili to niemożliwe  ucięła.  Opowiedz mi lepiej o tych nowinkach
w zapłodnieniu in vitro.
Z zainteresowaniem słuchała tego, co mówił, ale zarazem coś jeszcze chodziło jej po
głowie. Postanowiła mu o tym powiedzieć.
 No a co u ciebie?  spytał w końcu.  Jak tam twoja nowa praca?
 Doskonale. Zaraz do tego wrócę, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. Tylko się na
mnie nie gniewaj, dobrze?
 Nie umiałbym się na ciebie gniewać, Emily.  W jego głosie wyczuła lekki niepokój.
 Wciąż jesteś dla mnie ważny  uspokoiła go  i często o tobie myślę, tylko że mówienie
o uczuciach przez telefon sprawia mi pewną trudność. Nawet kiedy siedzisz przy mnie, nie
bardzo sobie z tym radzę, a co dopiero na taką odległość... Ten kawałek plastiku to jednak nie
ty, chociaż słyszę w nim twój głos.
Roześmiał się z wyrazną ulgą. Była pewna, że ją zrozumiał.
 Chcesz powiedzieć, żebym się nie martwił, że mówisz jakby... z rezerwą?
 Właśnie, coś w tym rodzaju. Cieszę się, że zadzwoniłeś, i wiem, że mamy do
pogadania, ale zrobimy to, jak wrócisz, dobrze? A na razie pogadajmy jak para dobrych
przyjaciół.
 Jasne, Emily, nie ma sprawy. No to mów, jak tam nowa praca. Ani przez chwilę nie
miałem wątpliwości, że jesteś odpowiednią osobą na to miejsce. Pod warunkiem, że nie
będziesz nadgorliwa.
 W sytuacji, którą tam zastałam, trudno taką nie być...
Od tamtej pory dzwonił do niej regularnie, a ona z radością czekała na jego telefony.
Opowiadał jej o świecie zupełnie innym od tego, w którym żyła. Kiedyś odwiedziła ją w
przychodni Rosalinda, jak zwykle nieoczekiwanie. Z ciekawością rozejrzała się po budynku,
a następnie zaczęła namawiać Emily, żeby wyskoczyła z nią na lunch.
 Zwykle nie mam przerwy na lunch  wyjaśniła Emily, gdy jadły już sałatkę w
pobliskim pubie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl