[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmowÄ™ i...
- Wiem. Porozmawiamy kiedy indziej. Na razie nie podejmuj żadnych
decyzji. Znasz mnie, wiesz, że...
- Wracamy do łóżka, doktorze Cord - usłyszał za sobą sympatyczny głos
pielęgniarza. - Doktor Morton zagroził, że jeśli od razu pan stąd nie
wyjdzie, to przyśle po pana wózek.
- No dobrze - mruknął John. - Będę grzeczny. Ellie wstała i szybko
pocałowała go w policzek.
- Pózniej jeszcze do ciebie zajrzę.
I rzeczywiście zajrzała, ale tylko na króciutko. Doktor Morton polecił
bowiem przenieść Nicka do innego szpitala - tak na wszelki wypadek. Ellie
pojechała razem z synem.
Do tej pory John nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo człowiek
potrzebuje obydwu rąk do wykonania prostych z pozoru czynności. Kłopot
sprawiało mu nawet zapięcie spodni. Nie zdawał też sobie sprawy, jak to
jest być pacjentem w szpitalu. Nie chodziło bynajmniej o to, że się nudził
czy czuł samotny - odwiedzinom i pogawędkom nie było końca. Problem
polegał na tym, że nieustanne zamieszanie na oddziale nie pozwalało mu
zrobić nic konstruktywnego.
Nie mogąc działać, spróbował więc zająć się myśleniem. Co ma począć z
Ellie i Nickiem? Po raz pierwszy w jego życiu najlepszym sposobem
RS
95
postępowania wydawało się oczekiwanie. A on tego nie cierpiał. W pracy
był przyzwyczajony do błyskawicznych decyzji i aktywności. Sytuacja z
Ellie wymagała natomiast tego, by powstrzymał się na razie od działania i
uzbroił w cierpliwość. Przekonał się już, że nacisk i ponaglanie są
katastrofalne w skutkach.
Trzeciego dnia pobytu w szpitalu zjawił się u niego Christopher. John
nigdy bardziej nie cieszył się z odwiedzin brata.
- Załatwiłem wszystko z policją - oznajmił Chris. - Zadzwoniłem też do
tych młodych ludzi, którzy ci pomogli, i podziękowałem im. I mam twój
bagaż. Specjalnie przyjechałem tu pociągiem i taksówką, żeby zawiezć cię
do domu tą twoją czerwoną zabawką. Kłopoty to twoja specjalność, co
braciszku?
- Brytyjska Marynarka Wojenna przybywa z odsieczą - zauważył John
kwaśno. - Kiedy masz wątpliwości, jak postąpić, wyślij kanonierkę.
- Szkoda, że nie należysz do mojej załogi, przydałby mi się taki chwat!
Ale mówiąc serio: zabieramy stąd coś oprócz ciebie?
John był już w ubraniu. Chciał się tylko jeszcze pożegnać z doktorem
Mortonem i pielęgniarką, która się nim opiekowała.
Gdy znalezli się na szosie, od razu poczuł się lepiej.
- Anna powiedziała mi, co łączy cię z Ellie i Nickiem - odezwał się
Chris. - Nie miej jej tego za złe, jesteśmy przecież małżeństwem.
- Wcale nie mam jej tego za złe.
- Wiesz, poznałem Nicka. Uważam, że to fantastyczny dzieciak. I sądząc
po tym, co słyszałem o Ellie, ją pewnie też polubię. Wiem, że nie jesteś w
najlepszej formie, ale może chciałbyś o tym porozmawiać?
- Mam jasny obraz tego, co sam czuję i czego chcę - odparł John po
namyśle. - Ale muszę poczekać i przekonać się, czego chce Ellie. Jeśli będę
zbytnio naciskał, to ona... Wiesz o tym mężczyznie, który chciałby się z nią
ożenić?
- Wiem. Nie pozostaje ci nic innego, jak tylko cierpliwie czekać i być
dobrej myśli, prawda?
RS
96
ROZDZIAA DZIEWITY
John miał wrócić do pracy dopiero za trzy dni. Korciło go, by już teraz
zadzwonić albo wpaść do szpitala, ale Lands twardo obstawał przy swoim.
Nie pokazuj mi się ha oczy, dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz -
powiedział. - Sam wiesz, że żaden lekarz nie jest niezastąpiony".
Gdy Chris zabrał Johna ze szpitala, po drodze zajechali do supermarketu
i kupili zapas jedzenia, żeby rekonwalescent nie musiał wychodzić do
sklepu. John wałęsał się po mieszkaniu, jadł, spał, czytał - i był markotny.
Uzgodnił z Ellie, że będzie się z nią kontaktował telefonicznie raz dziennie,
głównie po to, aby dowiedzieć się o zdrowie Nicka. I wreszcie usłyszał
dobrą wiadomość: stan chłopca poprawił się do tego stopnia, że on i Ellie
wybierali siÄ™ do domu na ,j weekend.
- A jak ty się miewasz? - zapytał ją.
- Nie najlepiej. Chyba dopiero teraz odreagowuję... Od rana zbierało mi
się na płacz. I w końcu się rozbeczałam.
- To siÄ™ zdarza, Ellie.
Wiedział, że prawda o jakichś wstrząsających przeżyciach do wielu ludzi
dociera w pełni dopiero kilka dni po samym wydarzeniu. Bardzo chciał
powiedzieć jej coś czułego na pociechę, ale uznał, że afiszując się teraz ze
swoimi uczuciami, tylko przysporzyłby jej zmartwień.
- Zadzwoń jutro w wolnej chwili - powiedział więc. - Chris i Anna was
całują. Jeśli mogą w czymś pomóc, to...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]