[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tajemnicy, to zawsze może się zdarzyć, że ktoś poda w wątpliwość moje
seksualne preferencje. Więc jestem podejrzany, jeśli chodzę na randki i
podejrzany, jeśli nie chodzę.
Wobec tego powinieneś znalezć sobie jakąś miłą kobietkę, która stałaby
murem za swoim mężczyzną.
To właśnie mi sugerowano.
Caroline zaśmiała się niespodziewanie, szczerym, głośnym śmiechem.
Nie rozumiem, co cię tak bawi obruszył się Jared.
To może bardziej żałosne niż zabawne, ale właśnie przyszło mi do
Strona nr 33
Glenda Sanders
głowy... Czy rozmawiałeś o tym z ciocią Essie?
Wielkie nieba, nie! I niech ci to tylko nie przyjdzie do głowy!
Czemu nie? Miałbyś najbardziej urozmaicone życie towarzyskie w
historii tego stanu.
Jared wiedział, że Caroline żartuje, ale wizja ciotki Essie kierującej jego
życiem intymnym była przerażająca.
Każda dama z towarzystwa wpadałaby tu z wnuczkami i ciotecznymi
kuzynkami. Twoja herbaciarnia odniosłaby oszałamiający sukces.
Caroline...!
A zaproszenia na kolacje? ciągnęła Caroline. Pomyśl tylko...
Zostało nam jeszcze parę pokoi do obejrzenia przerwał jej.
Myślałam, że nigdzie się nam nie śpieszy powiedziała z nutką
sarkazmu w głosie.
Nie, tylko... westchnął z rozpaczą i zaraz dorzucił ostrym tonem:
Jedno słowo o tym do ciotki Essie i możesz się pożegnać z robotą!
Zareagował zbyt ostro i natychmiast poczuł się głupio, zwłaszcza że
dziewczyna wyprostowała się, zasalutowała i odwarknęła po żołniersku:
Tak jest!
Jared wepchnął ręce w kieszenie i zmarszczył brwi. Caroline pomyślała,
że wygląda jak mały chłopiec, którego zmusza się do pójścia do szkoły,
podczas gdy on wolałby grać w piłkę.
To by było nie do zniesienia usprawiedliwił się.
Uspokój się. Twój sekret jest bezpieczny.
Gdyby ciotka Essie postanowiła pobawić się w swatkę...
Przestań się martwić! Skoro już zobaczyłam ten pokój, nie będę
ryzykować utraty pracy z powodu jakichś głupich opinii twoich doradców.
Zapadła cisza. W końcu Caroline skupiła uwagę na koronce lamującej
staniczek zawieszonej na manekinie krawieckim sukienki.
Aadna stwierdziła. To nie było jakieś amatorskie szycie pokojówki.
Założę się, że ta suknia była przeznaczona dla twojej ciotecznej babki
Katherine.
Nie mam pojęcia wzruszył ramionami Jared.
Jeśli sukienka miała być dla niej, to manekin ma zapewne jej wymiary.
Miała niezłą figurę. Cieszę się, że nie usłuchałeś swoich konsultantów, bo
mam zamiar niezle się przy tych rupieciach zabawić.
Jared odprężył się trochę, gdy Caroline znalazła pudełko z jakimiś
drobiazgami i zaczęła w nim grzebać. Wiedział, że z premedytacją z niego
kpi, choć nie rozumiał, dlaczego. Irytowało go to jednak niezwykle. Była
wygadana i niezwykle pewna siebie. Powinien się pilnować, bo inaczej łatwo
może stracić kontrolę nad całym przedsięwzięciem.
Przyglądając się, jak szpera z zapałem w szkatułce, pomyślał, że chyba
Strona nr 34
TRZECIA NAD RANEM
powinien zapłacić jej i odesłać do Bostonu, zanim wpadnie po uszy. Ale na to
nie miał najmniejszej ochoty.
A dlaczego jesteś tak przeciwny małżeństwu, Jared? spytała nagle.
Nie jestem przeciwny.
Mhm mruknęła, wyraznie nie przekonana. Małżeństwo to świetny
wynalazek.
Dla innych ludzi?
Jared pomyślał, że gdyby panna Caroline Naylor nie przejechała wzdłuż
niemal całego wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, by zająć się
jego domem, gdyby nie była tak entuzjastycznie nastawiona do pracy, gdyby
jej włosy nie skupiały promieni słonecznych, rozbłyskując jak aureola wokół
głowy, to wyrzuciłby ją natychmiast. Ale jej włosy właśnie tworzyły aureolę,
a choć miała ostry języczek, jej ciało było wprost fantastyczne, więc tylko
wzruszył ramionami i powiedział:
Dla ludzi, którzy chcą razem spędzić resztę życia.
Przechyliła głowę i spojrzała szeroko otwartymi oczyma.
To dość romantyczne stwierdzenie jak na takiego cynika.
Nigdy nie mówiłem, że jestem cynikiem.
Potrząsnęła głową.
A te teksty o twardzielu Taggarcie i oportunistce Katherine...
Ja wierzę w miłość, Caroline. Uważam tylko, że potrzeba czasu, żeby
zbudować podstawy związku, który ma przetrwać całe życie.
A zatem żadnej miłości od pierwszego wejrzenia?
Nie. Może pożądanie, przyciąganie, jakaś zwariowana chemia
wynikająca z hormonów... To tak. Ale nie miłość.
Jak zatem tłumaczysz sukces małżeństwa twojej ciotecznej babki?
To były inne czasy. Wtedy małżeństwo było na zawsze, bez względu na
jego przyczyny. Może ona i Taggart nauczyli się wzajemnie kochać? A może
zostali po prostu przyjaciółmi, zaspokajającymi nawzajem swoje potrzeby?
On był bogaty i samotny, ona biedna i piękna. Może ich związek pozostał
platoniczny? Kto wie?
Mam nadzieję, że nie oświadczyła Caroline, strzepując kurz z sukienki
na manekinie.
Jared zaśmiał się.
A cóż ci to robi za różnicę?
To po prostu taka... piękna historia powiedziała. Tragiczne jest już
to, że zginęła w tak młodym wieku, Smutne by było, gdyby w życiu nie
poznała... nie zaznała...
Mhm potwierdził Jared ze zrozumieniem. Może jej dzienniki...
Zostawiła dzienniki?! wykrzyknęła Caroline.
Leżały na biurku na górze. Zniosłem je na dół i odkurzyłem. Z tego, co
Strona nr 35
Glenda Sanders
widziałem, nie są to żadne osobiste notatki, raczej szczegóły z codziennego
życia. Myślałem, żeby je wydrukować i oprawić, i może sprzedawać w
herbaciarni. Chciałabyś przeczytać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]