[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkałem kogoś takiego, by pozbawić go marzeń, wiedząc, iż nie jest w mojej mocy go
uszczęśliwić.
Simonetcie przyszło na myśl, że i ona jest bezradna wobec tego, co przyniesie im los, lecz
nie może wyjaśnić Pierre'owi dlaczego. Czy mogła pójść do ojca i powiedzieć, że Pierre
kocha ją, a ona jego? Książę natychmiast przestałby myśleć jak impresjonista i stałby się
na powrót arystokratą.
Musiała też przyznać przed samą sobą, że zwodziła nie tylko ojca, lecz także Pierre'a.
Uprzytomniła sobie, jaki żal czuliby do niej obaj mężczyzni i jak niewiele miałaby na
swoje usprawiedliwienie. Gorączkowo zastanawiała się, co robić, lecz znajdowała się w
stanie zupełnego oszołomienia. Wszystko stało się tak szybko, że nie potrafiła jasno
myśleć. Mogła jedynie starać się nie wypuścić z rąk swego szczęścia.
Pierre, proszę cię... proszę błagała czy nie moglibyśmy... tylko dziś... być
szczęśliwi i niczego nie postanawiać? Po prostu chcę być z tobą. Proszę.... powiedz, że ty
także chcesz być ze mną.
Wiesz, że tego pragnę odparł szorstko Pierre ale myślę o twojej przyszłości.
Ja też odrzekła Simonetta i dlatego chcę... muszę... jeszcze przez chwilę na ciebie
popatrzeć... proszę.
Czy to nam ułatwi rozstanie?
Simonetta chciała już spytać, dlaczego muszą się rozstać, lecz słowa uwięzły jej w gardle.
Oczywiście nie mamy innego wyjścia pomyślała. Lepiej więc będzie, jeśli nie
wyjawię mu, kim jestem. Wrócę z papą do Anglii i postaram się o nim zapomnieć.
Wiedziała jednak, że nigdy nie wymaże z pamięci Pierre'a. Kochała go i choć każdy
uznałby, że jest jeszcze młoda i wyleczy się z pierwszej miłości, Simonetta była pewna, że
tak się nigdy nie stanie. Coś jej mówiło, że miłość, jaką ona czuje do Pierre'a, zdarza się
tylko raz w życiu. Niezależnie od tego czy Pierre zdaje sobie z tego sprawę, ona do śmierci
pozostanie jego. Naraz zdało jej się, że takie rozmyślania ją przerastają, są zbyt
przerażające. W tej chwili liczyło się tylko to, że Pierre jest blisko i może go dotykać. Oby
nigdy nie nadeszło jutro!
Proszę cię, Pierre... proszę rzekła błagalnie bądzmy... szczęśliwi.
Mężczyzna oderwał zamyślony wzrok od świątyni miłości i spojrzał na Simonettę.
Wiesz, że cię pragnę.
A więc... zrób to, o co proszę... kocham cię!
Za sprawą słodyczy w jej głosie Pierre złamał swoje postanowienia. Otoczył Simonettę
ramionami i położył na trawie. Zaczął ją całować zaborczo, i namiętnie, zupełnie inaczej
niż zeszłej nocy. Nie był teraz bogiem, lecz mężczyzną, a ona kobietą, której pragnął i
która należała do niego.
Simonettę ogarnęło cudowne uczucie radości i rozkoszy. Miała świadomość, że tym razem
pocałunek jest inny, lecz to nie zmąciło uczucia błogości. Gorące wargi Pierre'a rozpaliły
w niej delikatny ognik namiętności. Nigdy jeszcze nie doznała czegoś podobnego ani
nawet o czymś takim nie śniła. Ekstaza, jakiej doświadczyła, była emocją dziwną i
podniecajÄ…cÄ…
Całowali się do utraty tchu. Wreszcie Pierre uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Leżała
z błyszczącymi oczami i lekko rozchylonymi wargami. Z trudem łapała oddech. Była
podniecona, co dodawało jej uroku. Pierre pragnął pocałować ją raz jeszcze, lecz
Simonetta, nieco zawstydzona jego rozognionym spojrzeniem, zasłoniła twarz rękami,
jakby chciała przed nim uciec. Pierre natychmiast ją puścił.
Nie powinienem cię przerażać rzekł jakby do siebie.
Wcale mnie... nie przeraziłeś powiedziała Simonetta głosem, który zdawał się
dochodzić z oddali. Lecz kiedy całujesz mnie w taki sposób... czuję się bardzo...
dziwnie.
Dziwnie? powtórzył Pierre.
Nie potrafię tego wyjaśnić... to jest cudowne... czuję się wtedy tak, jakby moje ciało
przenikał prąd.
Na twarzy Pierre'a pojawił się uśmiech.
Jesteś bardzo młoda westchnął. Nie wolno mi o tym zapominać.
Sądzisz, że z czasem przestanę... tak to odczuwać?
Pierre uśmiechnął się szerzej.
Ależ nie, a nawet wprost przeciwnie. Nie powinienem jednak dłużej ci tego tłumaczyć
ani doprowadzać cię do takiego stanu.
Simonetta podniosła na niego wzrok.
Dlaczego? To takie cudowne... i jestem pewna, że stanowi to cząstkę miłości, która
króluje... w świątyni.
Utkwiła spojrzenie w jego twarzy i spytała:
Nie ma w tym nic złego... że tak właśnie się czuję, prawda?
Nie, kochana, nie ma w tym nic złego. Pierre, który leżał obok niej, usiadł teraz na tra-
wie.
Gdzie powinnaś być dziś po południu? zapytał.
Simonetta z wysiłkiem powróciła do rzeczywistości.
Już ci mówiłam: miałam się położyć i odpocząć, by pózniej dołączyć do mistrza. Nie
muszę się jednak spieszyć.
Chcesz, żebym znowu cię pocałował?
Jej twarz nagle się rozpromieniła.
Wiesz, że chcę!
Och, moja słodka, trudno mi będzie się z tobą rozstać powiedział.
Znowu ją pocałował, tym razem subtelniej, jakby dotykał kwiat i bał się, że uszkodzi jego
delikatne płatki. Potem położył się obok dziewczyny i trzymając ją w ramionach, przytulił
twarz do jej policzka.
Spójrz na światło na skałach powiedział. Jego właśnie szukamy i w pewnym
sensie podarowaliśmy je sobie nawzajem.
Jakże można je uchwycić na płótnie lub w jakikolwiek inny sposób? rzekła
wzruszona Simonetta. Wiemy jedynie, że to, czego szukamy... istnieje... że jest tutaj... i
wreszcie znajdujemy to we własnym wnętrzu.
Pierre mocniej ścisnął ją w ramionach, dając jej do zrozumienia, że wie, co próbowała mu
powiedzieć.
Simonetta uświadomiła sobie, że na całym świecie nie znajdzie drugiego takiego
mężczyzny jak Pierre. Nikt inny nie myśli tak jak on i nie potrafi nauczyć jej tylu
cudownych rzeczy. Jeśli utrąci Pierre'a, wraz z nim utraci jakąś cząstkę samej siebie.
Pogrąży się w mroku, gdzie nigdy nie dociera żaden promień słońca.
Myślisz o czymś smutnym rzekł nagle artysta.
SkÄ…d... wiesz?
Wydaje mi się, że wiem o tobie wszystko odparł. Znam twoje myśli i uczucia.
Kiedy się do mnie zbliżasz, czuję niewidzialne prądy, które emanują z ciebie jak światło.
Ciało Simonetty przeszedł dreszcz.
Dlaczego zadrżałaś? zapytał Pierre.
Bo kiedy po raz pierwszy dotknęłam twej dłoni, czułam fluidy, które promieniowały z
twoich palców. Chyba już wtedy wiedziałam, że jesteś kimś... wyjątkowym i że nikt inny...
nie jest do ciebie podobny.
Chciała dodać: Nigdy nie znajdę nikogo podobnego do ciebie, chciała powiedzieć mu, jak
bardzo pragnie z nim zostać, być blisko niego. Nagle zdała sobie sprawę, że wprawdzie
ona sama ma świadomość, że nie może go poślubić, lecz Pierre nawet nie poprosił jej o
rękę. Zaczęła się nad tym zastanawiać i w końcu domyśliła się przyczyny jego po-
stępowania.
Jako malarz Pierre był zbyt ubogi, by utrzymać żonę, a ponieważ ją kochał, nie chciał, by
dzieliła z nim nędzne życie artysty, którego nikt nie docenia. Ojciec opowiedział jej o
ubóstwie, w jakim żyli impresjoniści, potrafiła więc zrozumieć, że Pierre jest zbyt
szlachetny, by zgotować taki los ukochanej kobiecie.
Nagle przyszło jej do głowy, że skoro bierze ją za studentkę sztuk pięknych, powinien są-
dzić, że jej dotychczasowe życie niewiele różniło się od tego, jakie on może jej
zaoferować.
Ta myśl ją zupełnie poraziła, lecz nie mogła poprosić Pierre'a o jakiekolwiek wyjaśnienia,
ponieważ sama nie powiedziała mu prawdy. Nie tylko Pierre miał swoje sekrety, ona miała
je także.
W tej jednak chwili Simonetta nie wyobrażała sobie, że może być coś cudowniej szego, niż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]