[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kenii i dlaczego spotkanie z Lukasem jest dla niej takie ważne.
Zwykle mimo oporów i uprzedzeń w końcu przychodziła do nie-
go ze wszystkimi swoimi problemami. Tym razem było inaczej. W
sprawach serca nie mógł jej pomóc. Sama musiała sobie radzić.
142
S
R
Rozdział 10
Następnego ranka George nie mogła się zdecydować, co ma na
siebie włożyć. yle spała tej nocy, ale gorący prysznic dodał jej sił.
Początkowo zamierzała włożyć sukienkę podkreślającą znakomitą
figurę, żeby olśnić Lukasa i rzucić go na kolana, ale po namyśle
doszła do wniosku, że kostium będzie znacznie lepszy. Poza tym
dlaczego miałaby zabiegać o względy tego drania. Przecież to on
powinien ją zdobywać!
- WyglÄ…dasz dziÅ› jak szefowa banku. Masz jakieÅ› oficjalne spo-
tkanie? - wypytywał żartobliwie ojciec, gdy zeszła do jadalni.
Uśmiechnęła się tajemniczo i bez słowa sięgnęła po dzbanek
świeżo zaparzonej kawy. Pół godziny pózniej samochód sir Char-
lesa zatrzymał się przed uroczym, starym domem. Weszła na ga-
nek i zdała sobie sprawę, że tym razem kamuflaż nie dodał jej
odwagi. Trzęsła się z strachu na samą myśl, że lada chwila sta-
nie twarzą w twarz z ukochanym, który nie odwzajemniał jej
uczucia. Najchętniej odwołałaby spotkanie, ale było już za pózno.
Drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich Lukas.
143
S
R
- Georgette... Nareszcie jesteś. Bałem się, że nie przyjdziesz.
- Witaj. Miło cię znów zobaczyć - odparła uprzejmie. Na jego
czole dostrzegła niewielką bliznę - ślad pamiętnej nocy, najgor-
szej w jej życiu. - Jak się czujesz?
- Zwietnie. Dzięki tobie szybko wróciłem do zdrowia. Lekarze
mówią, że nadzwyczaj fachowo udzieliłaś mi pierwszej pomocy. -
Zdobył się na wymuszony uśmiech. -Zapraszam do środka. - Po
chwili wahania weszła do holu. - Napijesz się kawy?
- Nie, dziękuję. Niedawno jadłam śniadanie.
- Będziesz mi pozować do zdjęć - stwierdził rzeczowo i zapro-
wadził ją do małej garderoby, gdzie czekał na nich młody męż-
czyzna. Zmarszczyła brwi, jakby chciała przypomnieć, że zawarli
układ. Lukas obiecał, że nikt prócz niego nie zobaczy jej zdjęć.
- Przedstawiam ci Stewarta. To znany wizażysta, zrobi ci profe-
sjonalny makijaż. Zajmie się także włosami.
- Pamiętam, że dawniej sam doskonale sobie z nimi radziłeś.
Miałam wtedy zgrabny kok podpięty kilkoma szpilkami. Niestety,
gdzieś je pogubiłam, więc teraz czeszę się inaczej.
Makijaż Stewarta był delikatny. Chodziło głównie o rozświe-
tlenie twarzy i podkreślenie szafirowych oczu. Złote włosy rozpu-
ścił i ozdobił aksamitną kokardą. Gdy skończył, przez kilka chwil
podziwiał swoje dzieło.
- W szafie wisi suknia, którą przygotował dla pani Lukas. Pro-
szę się przebrać. Do zobaczenia. - Wkrótce usłyszała trzask za-
144
S
R
mykanych drzwi i warkot silnika. Podeszła do szafy i otworzyła ją
powoli. Wisiała tam staromodna kreacja z białego muślinu, ozdo-
biona aksamitnymi wstążkami. George rozebrała się i włożyła ją,
ale nie mogła zapiąć umieszczonych z tyłu haftek, więc usiadła
przed lustrem i czekała na Lukasa.
- Jesteś gotowa? - usłyszała nagle jego głos.
- Tak. Nie. Musisz mi pomóc.
- Co się stało? - zapytał, stojąc w progu.
- Drobiazg, zostało jeszcze kilka haftek. Nie mogę ich dosię-
gnąć.
Podszedł do niej bez pośpiechu i pokręcił głową.
- Niesamowite... Szczerze mówiąc, wątpiłem, czy to się uda.
Cóż za niezwykła przemiana.
- Ja także jestem zaskoczona. Nie byłam na to przygotowana.
- Odwróć się, zapniemy suknię i możemy zaczynać.
Po chwili George była gotowa. Wziął ją za rękę i za prowadził
do swojej pracowni.
- Stań przy oknie, w naturalnym świetle. - Zmarszczył brwi i
długo się jej przyglądał. - Poczekaj, czegoś mi tu brakuje. - Wy-
szedł na moment i przyniósł dwie białe lilie o wyjątkowo długich
łodygach. - Pamiętasz? Mówiłem, że właśnie takie kwiaty do cie-
bie pasują. W tej białej sukni, z aksamitną kokardą we włosach,
cudownie się z nimi komponujesz. Trzymaj je w dłoniach, lekko
pochylone. Doskonale! Zrobię teraz polaroidem kilka próbnych
zdjęć.
145
S
R
Utkwiła spojrzenie w szybie, za którą widziała ogród, otoczony
żywopłotem. Na klombach kwitły właśnie błękitne dzwonki.
- Chcesz zobaczyć? Ciekaw, jestem, co o tym myślisz.
Podeszła do niego i zerknęła na fotografie.
- Naprawdę chcesz usłyszeć moje zdanie?
- Oczywiście. - Popatrzył na nią, trochę zbity z tropu.
- Zrobiłeś ze mnie idiotkę.
Lukas był kompletnie zaskoczony. Gapił się na nią, jakby nie
wierzył własnym uszom, a potem wybuchnął śmiechem.
- Moja kochana Georgette! Jesteś niesamowita! Wyłażę ze skó-
ry, żeby cię zmienić w romantyczną królową elfów, a ty najspo-
kojniej w świecie twierdzisz, że ten pomysł nie ma sensu.
- Ten strój do mnie nie pasuje - tłumaczyła zarumieniona. -
Wolałabym pozować ci w dżinsach.
- W kostiumie także niezle się prezentujesz. Zrobiłaś na mnie
ogromne wrażenie.
- Tak się ubieram, gdy idę do pracy. Skoro już sobie ze mnie
pożartowałeś, mogę wrócić do swoich spraw. Mam dzisiaj kilka
ważnych spotkań.
- Jeszcze nie skończyliśmy. To i owo powinniśmy sobie wyja-
śnić.
- O co ci chodzi? - spytała zdławionym głosem i chciała
odłożyć kwiaty, ponieważ zdradzały, że cała drży, ale skarcił ją
146
S
R
i rzucił głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Wracaj na miejsce.
- Nie przeciÄ…gaj struny, Lukas.
- Przestań się wiercić. Spójrz na lewo. Doskonale. Teraz unieś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]