[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- On się bawi - powiadali - nasze głowy narażając na szwank. Jeszcze zapłacimy za
jego przyjemności.
- No to wybierzcie nowego herszta! - krzyknął Turin, stając przed nimi. - Forweg już
was nie poprowadzi, bo nie żyje.
- A ty skąd o tym wiesz? - spytał Ulrad. - Czyżbyś wybierał miód z tej samej barci?
Pszczoły go zażądliły?
- Nie. Jedno żądło starczyło. Ja go zabiłem. Oszczędziłem jednak Androga, który
wróci niebawem. - Następnie przedstawił bieg zdarzeń, strofując tych, którzy podobne
83
J.R.R Tolkien - Niedokończone opowieści t.1
wyprawy dla harców zwykli przedsiębrać. Gdy mówił, nadszedł Androg z bronią Forwega w
dłoniach.
- Zobacz, Neithanie! - krzyknął. - Nie podnieśli alarmu. Może dziewka ma nadzieję,
że znów cię spotka.
- Jeśli to miał być żart - odparł Turin - to już zaczynam żałować, że jej odmówiłem
głowy waszeci. Teraz gadaj, co właściwie się zdarzyło, tylko krótko.
Wtedy Androg wyznał szczerze, jak się rzeczy miały.
- Zastanawiam się, co właściwie porabiał tam Neithan. Na pewno nie polował na to
samo, co my, bo gdy nadszedłem, Folweg już nie żył. Uradowana takim widokiem kobieta
prosiła, by poszedł z nią i wziął nagrodę za nasze głowy. Ale on odmówił i przegnał dziewkę,
tak i nie mam pojęcia, co miał do Folwega. Wdzięczny mu jestem, że nie skrócił mnie o
głowę, chociaż wciąż nie rozumiem, jak to się stało, że jeszcze żyję.
- Zmiem wątpić zatem, byś rzeczywiście pochodził z ludu Hadora - powiedział Turin.
- Winieneś należeć raczej do Uldora Przeklętego i poszukać służby w Angbadzie. Ale
słuchajcie mnie teraz! - krzyknął do całej bandy. - Daję wam wybór. Albo uznacie mnie za
herszta, albo was porzucę. Jeśli nie obejmę nad wami władzy, odejdę. Gdybyście jednak
postanowili mnie zabić, to proszę! Będę walczył, aż śmierć nie zabierze mnie albo was.
Wielu chwyciło za broń, ale Androg krzyknął:
- Nie! Głowa, którą on oszczędził, nie jest tak całkiem wyprana z konceptu. Jeśli
zaczniemy walczyć, niejeden zginie bez potrzeby, nim zgładzimy najlepszego spośród nas. -
Potem roześmiał się. - Znów jest tak jak wtedy, gdy do nas dołączył. Zabija, by zrobić
miejsce. Jeśli raz się udało, dlaczego nie miałoby się udać znowu. Może z nim czeka nas coś
więcej, niż tylko uganianie się za cudzymi dziewkami po lesie. - Na to odezwał się stary
Algund:
- To najświetniejszy mąż spośród nas. Był czas, gdy i my potrafiliśmy dokonać takich
rzeczy w przypływie odwagi. Ale wiele już zapomnieliśmy. Może nareszcie zawiedzie nas do
domu.
Wtedy przyszła Turinowi do głowy myśl, że to jest sposób, by powiększyć tę bandę i
zmienić ją w drużynę wolnego władcy. Na razie spojrzał jednak tylko na Algunda i Androga,
po czym powiedział:
- Do domu, mówisz? Wysoko wznoszą się zimne Góry Cienia, licznie roją się za nimi
ludzie Uldora, wkoło zaś pełno legionów Angbadu. Jeśli te niebezpieczeństwa nie zrażają
was, siedem razy siedmiu mężów, to i owszem, mogę poprowadzić kompanię ku rodzinnym
stronom. Ile jednak przejść zdołamy, nim śmierć nas dopadnie?
84
J.R.R Tolkien - Niedokończone opowieści t.1
Zapadła cisza, a wówczas Turin znów się odezwał:
- Czy uznajecie we mnie przywódcę? Jeśli tak, to najpierw powiodę was w głuszę,
daleko od ludzkich siedzib. Tam może lepiej będzie nam się wiodło, może gorzej, ale
przynajmniej nie wzbudzimy tyle nienawiści.
Wtedy zebrali się przy nim wszyscy pochodzący z ludu Hadora i okrzyknęli go swoim
hersztem, reszta zaś przystała na to, chociaż niezbyt chętnie. A on, nie czekając ni chwili,
wyprowadził ich z tej krainy44.
Thingol wysłał wielu umyślnych, by szukali Turina w Doriacie i przyległych krajach,
ale przez rok wypatrywali go na próżno, nikomu bowiem nie postało w głowie, że przyłączył
się on do wrogich ludziom banitów. Gdy znów przyszła zima, posłańcy wrócili, jeden tylko
Beleg został samotnie na szlaku.
Tymczasem w Dimbarze i na północnym pograniczu Doriathu sprawy przybrały zły
obrót. Smoczy Hełm nie pojawiał się już w walce, zabrakło też Mistrza Auku, tak i słudzy
Morgotha zhardzieli, napływając w coraz większej liczbie. Zima przyszła i minęła, a z wiosną
potyczki rozgorzały na nowo. Dimbar padł i lęk zakradł się do serca ludzi z Brethilu, zło
bowiem wkraczało zewsząd w ich granice, jedno południe zostawiając spokojnym.
Minął już niemal rok od ucieczki Turina, a Beleg wciąż go szukał, chociaż nadzieja
gasła w nim z wolna. Wędrując ku północy, dotarł aż do przeprawy na Teiglinie, ale zawrócił
stamtąd, dowiedziawszy się o nowym wypadzie Orków z Taur-nu-Fuin. Przypadkiem trafił na
domostwa leśnych osadników niedługo po tym, jak Turin opuścił te okolice. Tam usłyszał
osobliwe opowieści o wysokim i władczym człowieku lub też wojowniku elfów, który
pojawił się w lasach i ściął głowę jednemu z Gaurwaithów, ratując w ten sposób ściganą
przez tych zbójów córkę Larnacha.
- Był bardzo dumnej postawy - powiedziała dziewczyna Belegowi. - Miał jasne oczy,
ale ledwie na mnie spojrzał. Wilków nazywał swoimi kompanami i nie chciał zabić tego
drugiego, który znał jego imię, brzmiące Neithan.
- Rozumiesz cokolwiek z tego? - spytał Lamach elfa.
44
W alternatywnej wersji tego fragmentu opowieści Turin wyjawił wówczas banitom swe prawdziwe imię i
stwierdził, że będąc pełnoprawnym władcą i sędzią ludu Hadora sprawiedliwie śmierć wymierzył Forwegowi,
który pochodził wszak z Dorlominu. Na to Algund, stary banita ocalały z Nirnaeth Arnoediad i zbiegły z nurtem
Sirionu, powiedział, że od dłuższego już czasu Turin z kimś mu się kojarzył, kimś o nader podobnym spojrzeniu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]