[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pora uruchomiła karuzelę. Gramofonowa muzyka niosła się zwycięsko ponad odległą palbą.
49
Jakiś wyrostek, nadając elastycznym ugięciem kolan szczególnie wysoki lot huśtawkowej
łódeczce, wzbijał ją prawie do pozycji pionowej, i tak - odwrócony jak w soczewce
fotograficznego aparatu - relacjonował urywanymi okrzykami szczegóły zaobserwowane za
murem.
- Grzeją do niej... - krzyczał i opadał nieubłaganie w dół.
Tramwaj ze stojącym na pomoście Jerzym jechał powoli.
- Leży, już leży - piszczał wyrostek, znów u zenitu wesołego lotu.
Jakaś pani komentowała cichcem straszne kokosy , jakie zrobią teraz poniektórzy , dwóch
chłopców kłóciło się zawzięcie na temat, czy lepszy schmeisser, czy bergmann. W ich ustach
nazwy maszynowych pistoletów brzmiały jak imiona świętych patronów w ustach fanatyków.
W domu matka załamała ręce: to po to się tak starała, spieszyła, żeby on się gdzieś włóczył?
Odburknął coś wymijającego. Zaraz zwróciła jego uwagę panująca w domu cisza.
- Gdzie są? - zapytał, oczami wskazując pokój sąsiadek.
- Poszły z tym panem Tadkiem... Wszyscy jakby oszaleli...
Jerzy uczuł, jak gardło mu się nagle zaciska od nonsensownego strachu o Alinę. Dziwnym
skojarzeniem myśli ujrzał ją martwą, a świadoma część mózgu rejestrowała natarczywie
pytanie: jak więc będzie z wycieczką, czy pojedziemy za miasto?...
Przez cały dzień Jerzego nosiło: nie wracały. Wieczorem przed dom Kosiorków zajechało
nagle strażackie auto. Coś tam dzwigali jacyś ludzie, ktoś krzyczał dyrygując wozem w
ciasnej uliczce... Zagrał motor. Uliczka - wróciła do swej samotności. Po godzinie dzwonek.
Jerzy skoczył do drzwi. Niestety, przed progiem stała jego uczennica, Kosiorkówna.
- Czy jest pan Tadeusz?
- Nie.
- To może pan profesor - takiego tytułowania wymagała mamon Kosiorkowa - powie tym
paniom, żeby on poszedł do tatusia.
Obie panie wróciły na parę minut przed godziną policyjną.
Do Kosiorka pan Tadeusz zawitał w dwa dni potem. Grube cienie siadły mu pod oczami.
Przedsiębiorca przyjrzał mu się współczująco.
- Co, nic nie idzie? - zdziwił się jakby. - No, to u mnie ruch, zaraz się pan odkujesz... Pan
Tadeusz kiwnął siwą głową gorliwie i uśmiechnął się przelotnie.
50
- A to pan znasz? Zabił niewinnego... - Kosiorek wymieniwszy tytuł kawału odczekał
dłuższą chwilę. Lubił słuchać, jak pan Tadzio opowiada, chociażby już znał cały dowcip. Nie
otrzymawszy odpowiedzi, jął pospiesznie i nieudolnie streszczać historię, jak to esesman,
celem wyporządkowania przytułku w getcie, zastrzelić miał trzydziestu ludzi. Strzelał w co
drugie łóżko, po czym polecił sprzątnąć trupy, sporządzając imienną listę zastrzelonych.
Kiedy mu przyszło listę podpisywać, wybałuszył oczy:
Tu jest trzydzieści jeden nazwisk, a miałem zabić trzydziestu.
Proszę łaskawie policzyć zabitych.
Esesman liczy: Ein... zwei... drei... zwanzig, dreissig, einunddreissig! - łapie się za głowę. -
O, Herr Je, zabiłem niewinnego człowieka!
Skończywszy, Kosiorek zaczął się trząść na swoim fotelu, ale spojrzawszy na rozmówcę
ustał.
- No tak, to jeszcze sprzed likwidacji - usprawiedliwiał się żarliwie i zamilkł jak artysta, który
przyjmując krytykę czeka teraz na występ prawdziwego wirtuoza. Ale pan Tadzio milczał,
krzywo jakoś uśmiechnięty. Kosiorek, obrażony, przystąpił do sprawy.
Ma ostatnio sporo towaru trudnego do wyceny. Człowiek tak kulturalny jak pan Tadzio
będzie mógł mu pomóc.
- Bo złoto czy coś takiego, sam pan wie: waga, a jak niby artystyczna sztuka - jubiler oceni.
Ale.... - to mówiąc wiódł gościa do sąsiedniego pokoju - takie dywany: diabli wiedzą, perski
on, nie perski?
Pan Tadeusz stanął na progu pustego pokoju, w którym ciemna barykada zepchniętych pod
ścianę rzeczy stanowiła świetne tło dla ogromnego jasnego dywanu. Zdumiony gość spojrzał
na poziom podłogi, znacznie tu wyższej od sąsiedniego pokoju, i dopiero w tej chwili zdał
sobie sprawę, że leży tam jeden na drugim - kilka ich czy kilkanaście.
- Będziemy ściągać? - spytał gorliwie Kosiorek i pochyliwszy z wysiłkiem gruby tułów odgiął
brzeg pierwszego od góry. Zaleciał jakiś dziwny, jakby zadymiony zapach. Pan Tadzio nie
odpowiedział: patrzył szeroko otwartymi, nieruchomymi oczami na oryginalny deseń
wspaniałego dywanu, którego róg trzymał w ręce gospodarz.
- Będziemy ściągać? - spytał powtórnie Kosiorek.
- Z getta? - pytaniem odpowiedział na pytanie.
- Mnie tam nic nie zbrzydzi... - mruknął współczująco eks- rzeznik, patrząc na bladość
eksperta. Pan Tadzio stał uśmiechnięty krzywo, ale gdy Kosiorek puścił róg dywanu, ekspert
nagle ukląkł i pochylił się nad puszystym stosem, jakby chciał z bliska obejrzeć wzory.
- Aadna sztuka? - stwierdził pytaniem Kosiorek, zadowolony z wrażenia.
51
Kiedy na drugi dzień Jerzy kończył lekcję niemieckiego, w czasie konwersacji usłyszał nagle
zadane po polsku pytanie:
- A czemu u pana mieszkają %7łydzi? Wczoraj tatuś mówił przy kolacji, że bardzo się dziwi...
- Co? - i zdziwił się Jerzy. Nie czuł w pierwszej chwili żadnego niepokoju. Ot, jakaś dziecinna
paplanina. Zgromił uczennicę, że mówi po polsku w czasie konwersacji, i w momencie gdy
ona, nie zrozumiawszy jego intencji, zaczęła dukać to samo zdanie po niemiecku, żgnął go w
serce niepokój. Po chwili był już przerażony.
- U mnie mieszka moja narzeczona z matką, a nie żadni %7łydzi - powiedział, zanim jeszcze
myślą skontrolował, co mówi. Teraz serce gwałtownymi uderzeniami rozbiło w nim spokój.
Możliwe. Wszystko, co złe, było możliwe, a więc i to, że Alina jest w taki sposób zagrożona.
,,Szare włosy... - bronił jej przed własną myślą jak przed natrętnym szmalcownikiem, ale już
miał przed sobą jej ogromne ciemne oczy i ten jakiś rys ust. Nie słuchał dukania uczniów, aż
w pewnej chwili zląkł się, że może przeoczyć jakąś nową rewelację, i jął zmuszać się do
uwagi. Uspokoił się trochę w czasie idiotycznej paplaniny w sztukowanej polskimi słowami
niemczyznie na temat koloru samochodu strażackiego, który co wieczór nieomal zajeżdżał
pod dom: ,,...und się bringen verschiedene Sachen - usłyszał końcówkę jakiejś relacji o
strażakach, dziwnymi drogami powracających z getta.
Narzeczona z matką - jął obracać w sparaliżowanej jeszcze myśli swoje odezwanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]