[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Więc  powiedział Adam, przeciągając słowo.  Wszystko układa się pomiędzy tobą a
Blake'iem?
Zatopiłam się głębiej w siedzeniu i zdusiłam wiązankę przekleństw.
 Tak, wszystko świetnie.
Ash parsknęła.
 Spędzasz z nim sporo czasu.  Dee obserwowała mnie, maczając kolejny batonik. 
To chyba oczywiste, że musi być wszystko świetnie.
 Słuchaj, będę szczera.  Ash wrzuciła maślane ziarno do ust.  Miałaś Daemona.
Daemona. I ja wiem, jak dobrze z nim może być. Wierz mi.
Nagle poczułam kującą zazdrość i miałam ochotę wsypać ten cały popcorn do jej
gardła.
 Nie wÄ…tpiÄ™.
Parsknęła.
 I nie wiem, czemu rzuciłaś go dla Blake'a. Jest słodki i tak dalej, ale nie może być tak
dobry jak...
 Ble!  Dee się skrzywiła.  Czy możemy nie rozmawiać o tym, jak dobry jest w
czymkolwiek, przez co będę musiała potem chodzić na terapię? Dziękuję.
Ash zachichotała i potrząsnęła pudełkiem.
 Tylko mówię...
 Nie obchodzi mnie, co mówisz.  Złapałam garść jej popcornu tylko po to, żeby ją
wkurzyć.  Nie chcę rozmawiać o Daemonie. A Blake i ja nie chodzimy ze sobą.
 Przyjaciele z korzyściami?  zapytał Adam.
Jęknęłam. Jak to się stało, że cały dzisiejszy dzień dotyczy mojego nieistniejącego życia
seksualnego?
 Nie ma żadnych korzyści.
Potem przestali mnie wypytywać o Daemona i Blake'a. W połowie filmu trójka
kosmitów wstała i wróciła z większą ilością jedzenia. Spróbowałam czekolady maczanej w
serze i było to tak obrzydliwe, jak się spodziewałam. Mimo że utknęłam z Ash, to dobrze się
bawiłam. Zapomniałam o wszystkim, co się aktualnie działo, oglądając zombie jedzących
różne części ludzkiego ciała. Czułam się normalnie. Uśmiechałam się, żartowałam z Dee,
gdy opuściliśmy kino. Słońce już zaszło, a parking był skąpany w miękkim świetle
ulicznych lamp i świątecznych lampek.
Szłyśmy ramię w ramię za Ash i Adamem.
 Cieszę się, że przyszłaś  powiedziała przyciszonym głosem.  Dobrze się bawiłam.
 Ja też. Przepraszam... że nie było mnie często pobliżu.
Wiatr bawił się jej lokami, rozrzucając je wokół twarzy.
 Czy wszystko... z tobą w porządku? Znaczy wiem, że wiele się działo, odkąd się tu
przeprowadziłaś. I boję się, że postanowiłaś się ze mną nie przyjaznić więcej przez to, kim
jestem, i wszystko, co się z tym wiąże.
 Nie. Nie ma mowy.  Szybko ją zapewniłam.  Nie obchodziłoby mnie to, nawet
gdybyś była lamołakiem. Ciągle jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Dee.
 Ostatnio się tak nie czułam.  Uśmiechnęła się słabo.  A tak w ogóle to czym jest
lamołak?
Zaśmiałam się.
 To jak lama i człowiek, jak wilkołak.
Zmarszczyła nos.
 Dziwne.
 No, dziwne.
Zatrzymaliśmy się przed samochodem Adama. Ash bawiła się swoimi kluczykami i
oglądała paznokcie. Znieg znowu zaczął padać, każda śnieżynka inna niż poprzednia.
Zamknęłam oczy na sekundę, a gdy je otworzyłam, śnieg przestał sypać. Tak po prostu, w
mgnieniu oka.
Rozdział 27
Kiedy tata żył, kochałam święta. Oboje byliśmy osobami, które pielęgnowały
świąteczną tradycję. Zbiegałam schodami o świcie i siedziałam sama przy choince, czekając
aż się rodzice obudzą. Ten rytuał został przerwany, gdy tata umarł.
Przez trzy ostatnie lata sama robiłam cynamonowe bułeczki, które wypełniały powietrze
słodkim zapachem, a gdy mama wracała w pracy, wymieniałyśmy się prezentami.
W tym roku było inaczej.
Kiedy się obudziłam, zapach cynamonowych bułeczek już wisiał w powietrzu, a Will
był na dole w szlafroku w kratkę i dzielił się z mamą kubkiem kawy. Został na noc. Znowu.
Gdy zobaczył mnie w przejściu, wstał i mnie uściskał.
Zamarłam z ramionami niezręcznie zwisającymi po bokach.
 Wesołych Zwiąt  powiedział, klepiąc mnie po plecach.
Wymamrotałam to samo w jego stronę, świadoma mamy z promiennym uśmiechem na
kanapie. Otworzyliśmy prezenty, jak mieliśmy w zwyczaju z tatą. Może to dlatego byłam
nie w sosie cały ranek. To psuło mi święta.
Mama poszła na górę wziąć prysznic, a wcześniej przydzieliła mi i Willowi obowiązki
przy przygotowaniach do obiadu. Wyciągnął właśnie glazurowaną szynkę z piekarnika.
Próbował niezobowiązującej rozmowy, co ignorowałam, aż wszedł na ten temat.
 Jakieś nowe nocne wizyty?  zapytał z przebiegłym uśmiechem.
Mocniej tłukłam ziemniaki, zastanawiając się, czy próbował być obrazem spoko faceta,
żebym nie nagadała jakiegoś gówna mamie o nim.
 Nie.
 Nie żebyś mi o tym powiedziała, nie?  Rzucił na blat rękawice kuchenne i odwrócił
siÄ™ do mnie twarzÄ….
Tak szczerze to nie widziałam Daemona od sobotniego poranka. Dwa dni minęły, a od
niego ani słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl