[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobre kilka chwil. Tymczasem mój bark ześlizgnął się po żebrach przeciwnika, ja zaś wyrżnąłem całą silą
rozpędu o ścianę Jednocześnie uczułem dławiący splot muskularnego ramienia na mym gardle, a jeszcze
chwila i pękłyby mi kości wykręconej gwałtownie ręki. Ratując się w panice, która mnie ogarnęła, spróbo-
wałem rzucić się na ziemię, wymierzając jednocześnie do tyłu silne kopnięcie. Stęknięcie, które usłyszałem,
potwierdziło, że tym razem trafiłem. Nie czekając, co dalej zrobi mój przeciwnik, wyciągnąłem przed siebie
obie dłonie i natrafiwszy jego pochyloną głowę, chwyciłem za włosy, uderzając kolanem w twarz. I znowu
stało się coś niezrozumiałego, moje kolano minęło o milimetry głowę i jak mi się wydawało poleciało
gdzieś pod sufit, ja zaś chwycony obiema rękami pod kolano drugiej nogi. gwałtownie podcięty zwali-
łem się ciężko na podłogę. Niewidzialny przeciwnik przygniótł mnie ciężarem swego blisko stukilowe go
cielska, przyciskając mi przedramieniem krtań. Ostatkiem świadomości, wkładając w to wszystkie siły,
obiema dłońmi rąbnąłem odsłonięte nerki. Poczułem., że mogę chwycić powietrze. Jeszcze chwila, a sie-
działem na nim okrakiem, przyciskając jego twarz do podłogi. Dopiero teraz zapaliło się światło i poważny
Adamiak, trzymając odbezpieczoną broń. rozkazał:
Nie ruszać się. Wstałem ciężko dysząc.
Nie mogłeś wcześniej? spytałem Poldka z pretensją w. glosie.
Nie mogłem znalezć kontaktu. Buldog usprawiedliwił się.
Rzeczywiście, w pokoju nie było żyrandola, stały tylko w różnych miejscach trzy niewielkie lampy
Mężczyzna leżący na podłodze zaczął się gwałtownie krztusić Potem jęknął i parsknął, trwało to chwilę,
zanim pojąłem, że po prostu się śmieje, śmiał się coraz gwałtowniej, aż jego duże ciało popadło w spazma-
tyczne drgawki. Przewróci! się na plecy i dalej się śmiał. To był Płetwa.
Nareszcie odezwał się Adamiak. Zawsze wiedziałem, że takie hieny jak wy kiedyś się pozabi-
jajÄ… walczÄ…c o padlinÄ™.
Pomogłem nie przestającemu się śmiać Płetwie wstać z podłogi.
Przypuszczałem, że ty. Buldog, jesteś od brania po pysku, ale okazuje się, że ciebie może załatwić
tylko baba stęknął siadając na tapczanie.
Cisza szepnął Adamiak gasząc światło. Płetwa jednym skokiem znalazł się przy drzwiach. Le-
opold wrócił do łazienki, ja zaś wtopiłem się w ścianę, gdzie jeszcze przed chwilą stał Płetwa. Ktoś próbo-
wał otworzyć kluczem drzwi. Poznałem głos Magdy.
Znowu. Ciuciek. nie zamknęłam drzwi.
Napięcie w pokoju wydawało się całkiem namacalne. Drzwi uchyliły się i weszła Magda. Płetwa nie
czekał dłużej. Całym ciężarem ciała rzucił się na drzwi, przeskoczył na ich drugą stronę i zanim Magda zro-
zumiała, co się dzieje za jej plecami, miękko podtrzymał osuwającego się wprost w jego ramiona Ciućka. A
potem wciągnął go do mieszkania, zamykając kopnięciem drzwi. W tej samej chwili zapaliłem światło, zaś z
łazienki wyszedł Adamiak i z całym spokojem zatrzasnął na podanych mu przez Płetwę przegubach Ciućka
kajdanki. Wszystko to odbywało się w całkowitym milczeniu. Dopiero teraz Magda odzyskała głos
To jest bezprawie! krzyknęła, lecz zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, potwierdziłem.
Tak. to jest bezprawie, od wielu lat nie mam z niczym innym do czynienia. Szukamy ciÄ™, Ciucick,
od paru dni. Dlaczego bawisz siÄ™ z nami w chowanego? My nie lubimy tej gry.
Podnosząc skute ręce Marcin otarł krew z rozbitego drzwiami nosa.
To ona kazała mi pójść do swoich starych i zabrać pieniądze.
Doprawdy? powątpiewał Płetwa. Magda skoczyła do Marcina z wyciągniętymi rękoma, chwyciła
go za długie włosy i bijąc jego głową o ścianę krzyczała:
Ty głupi, naćpany skurwysynu, to nie ja kazałem ci zabijać!...
Skutymi rękoma Ciucick nie mógł bronić się i bezwolnie przyjmował atak Magdy.
... miałeś tylko zabrać pieniądze!
Wcale nie było łatwo poskromić rozhisteryzowaną dziewczynę. Z trudem udało się nam odciągnąć ją
od Ciućka. a mimo to w dalszym ciągu bila na oślep pięściami, kopała i gryzła. Wreszcie usiadła na ziemi i
zaczęła się zanosić płaczem.
Dlaczego zabiłeś Zielonkę? spytałem Ciućka. Dla tych pieniędzy i kosztowności?
Patrząc na jego rozszerzone zrenice wiedziałem, że albo powie nam wszystko teraz, albo będziemy się
musieli z nim męczyć długie tygodnie.
Nikogo tam nie było powiedział spoglądając rozbieganymi oczyma, jego ręce i nogi wstrząsane
były ciągłymi charakterystycznymi drgawkami. Nie mógł tego opanować. Nikogo nie było powtarzał.
Był tam ojciec Magdy stwierdził Płetwa.
O Jezu! zawył Marcin chwytając się za głowę. Tam nikogo nie było. Przecież ja to jej mówi-
łem poszukał Magdy wzrokiem chcąc potwierdzenia. Mówiłem ci.
Ta podniosła głowę i zimno powiedziała: Jesteś mordercą, tchórzliwym mordercą. Zabiłeś mi ojca.
Była dla niego jednak ważniejsza, niż mogliśmy oczekiwać. Zsunął się z tapczanu na kolana i dalej
mówił już tylko do niej:
Dlaczego mi nie wierzysz?! Przecież to ty dałaś mi klucz i powiedziałaś, gdzie są pieniądze. Przysię-
gam, że niczego więcej nic brałem Sama mówiłaś, że ojca nie będzie w domu i go nie było Nie było! Nie
było!
Gdyby to była prawda, to ich by tu nie było wskazała na nas w milczeniu przyglądających się tej
scenie. Zrozum, przyszli tu po ciebie, przyszli, bo wiedzą, że zabiłeś mego ojca.
Gdzie są pieniądze? przerwałem te wzajemne oskarżenia, zwracając się do Magdy. Ta bez słowa
podeszła do szafy i wyjąwszy stamtąd plik banknotów rzuciła nimi we mnie.
Nic więcej mi nie dał. Zabierzcie to wszystko i wyjdzcie już stąd.
Machnęła ręką wskazując i na skulonego na podłodze Ciućka, i na pieniądze, którymi był obsypany.
Zrobiliśmy to, co nam radziła. Ale ją zabraliśmy także.
Przed wejściem do komendy Adamiak pożegnał się z nami obiecując, że wyszpera wszystko, co bę-
dzie mógł na temat Piotrka i jego rodziny. Być może w jego wielkiej tajemnicy znajdziemy ślad, który po-
może nam ustalić, gdzie teraz jest.
Płetwa jakoś niechętnie wchodził za mną do pokoju. Gdy weszliśmy na górę, uciekł do ubikacji, a gdy
stamtąd wyszedł, gorączkowo przez kilkanaście minut poszukiwał w pustej komendzie Urszuli. Wyraznie
odwlekał rozmowę ze mną. Wreszcie nic mógł już niczego wymyślić i usiadłszy zaczął mówić:
Tylko mnie nie opieprzaj, każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.
Ty idioto, sądziłem, że jesteś poważniejszy. Powiedz mi, skąd miałeś pewność, że Ciucick nie jest
mordercÄ…. Bo ja o tym nie jestem przekonany. Leziesz bez ubezpieczenia i nawet nie raczysz nam o tym
powiedzieć.
Wcale nie szedłem po niego.
A co, po prostu spodobała ci się Magda? No to spotkałeś tam zazdrośnika szyja i krtań nadal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]