[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GOLEFSTROM prezydencki wylądował w Farley Field. Dillon z Johnsonem
wysiedli. Ferguson i Hanna już tam czekali, za nimi Lacey i Parry.
Wszystko gotowe? spytał Dillon.
Szczegóły omówimy w środku zaproponował Ferguson. Zaprowadził ich
do pustego pomieszczenia, gdzie na polowym
stole leżały spadochrony, dwa automaty ak 47 i dwa browningi. Dillon odwrócił
siÄ™ do Laceya.
I co?
Pokażę panu na mapie. Lacey podszedł do drugiego stołu. Leżała tam
mapa sztabu generalnego w dużej skali. Tu jest Compton Place, nad morzem.
Zatoka podczas odpływu robi się bardzo szeroka. Tak będzie dziś wieczorem.
W jakim czasie tam dotrzemy?
W czterdzieści minut.
Jedziemy z wami powiedział Ferguson. Możemy was wyrzucić, a
potem ruszymy na lotnisko Bramley, dwadzieścia minut lotu stamtąd. Dojedziemy
samochodem.
Brawo. Dillon spojrzał znów na mapę i zwrócił się do Johnsona. To by
było na tyle.
On i Amerykanin zdali się na zbrojmistrza, podstarzałego starszego sierżanta,
który profesjonalnym okiem ocenił sprzęt. Ubrali się w kombinezony, przypięli do
ramion kabury na browningi, pobrali kałasznikowy ak 47.
Dillon uśmiechnął się do Johnsona.
No, to do dzieła.
KIEDY Hedley zajechał na podwórko w Compton Place i zgasił silnik, padał
deszcz. Lady Helen wysiadła z samochodu i otworzyła kluczem kuchenne drzwi.
Hedley wniósł bagaże.
Przebiorę się i pomyślimy o godnym przyjęciu Jacka Barry'ego. Uniosła
rękę. Och. Hedley, na pewno się zjawi. Nie powstrzyma się. A poza nim Charles
Ferguson, pan Dillon, Blake Johnson...
Mam nadzieję, że zjawią się przed nim.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Wyjrzał przez okno. Tylko ściana mgły.
Hedley, nie żartuj. Jazda z Gatwick w takim mleku zabierze im kilka godzin.
SchodzÄ™ za kwadrans.
W sypialni przebrała się, włożyła jednoczęściowy kombinezon, sportowe buty
do kostki. Następnie wyjęła z torebki swoją dwudziestkę piątkę. Rozładowała,
przykręciła tłumik, włożyła magazynek. Otworzyła szufladę, wyjęła cztery dodatkowe
magazynki, poupychała po dwa do każdej kieszeni.
Potem wytrząsnęła z fiolki dwie pastylki na rękę, zawahała się, po czym
wytrząsnęła jeszcze dwie. Weszła do łazienki, nalała wody, połknęła pastylki. Zeszła
na dół. Hedley w kuchni parzył herbatę. Podał jej filiżankę.
Gotów do wojny, Hedley?
Dawno nie wojowałem.
Pewnych rzeczy się nie zapomina. Uśmiechnęła się. Jesteś dobrym
przyjacielem.
Wobec pani nietrudno być przyjacielem. Dopił herbatę, odstawił filiżankę.
A teraz chodzmy do stodoły. Tam zaczekamy. Ciekawe, kto przyjedzie pierwszy.
TRANSIT stanął pod sosnowym lasem naprzeciwko posiadłości w Compton
Place. Mgła zaczynała się unosić. Można już było dojrzeć przez nią dom,
zabudowania, a dalej morze.
Zostawcie tu transita powiedział Barry. Kluczyki pod dywanikiem.
Dojdziemy pieszo.
Kiedy zaczęli schodzić, deszcz rozpadał się na dobre. Doszli do zabudowań.
Hedley, na poddaszu stodoły, miał kałasznikowa z tłumikiem i noktowizorem,
przez który zobaczył pięciu nadchodzących mężczyzn. Wycelował w Quinna i
pociągnął za spust. Traf chciał, że Quinn w tym samym momencie odwrócił się, żeby
powiedzieć coś Barry'emu. Kula ominęła serce i trafiła w karabinek. Zatoczył się.
Na ziemię! krzyknął Barry. Wszyscy usłuchali. Podczołgał się do Quinna.
Nic ci nie jest?
Chyba nic.
Czyli ona tam jest i czeka. Trzymajcie się. A teraz rozsypujemy się i naprzód!
LEARJET przedarł się przez mgłę na wysokości trzystu metrów, po czym wzbił
się nad wybrzeżem. Pilot Lacey ogłosił przez interkom:
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Nie jest najlepiej. Półamplituda pływu. Chyba lepiej będzie zrezygnować.
Generał odezwał się do Dillona i Johnsona.
Teraz wasz głos, panowie.
Tam do diabła! Dillon chwycił drążek, otworzył klapę airstaira. Kto by
chciał żyć wiecznie? Uśmiechnął się do Johnsona. Cholera, w końcu jesteś
starszy. Skacz pierwszy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]