[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porozumieć.
- Nie potrzebuję komórki! - zaprotestowała Elena.
- Nie masz komórki? - zdziwił się Adam. - Jak sobie bez niej
dajesz radę?
Wzruszyła ramionami.
- Zwietnie. Wystarczy mi telefon stacjonarny. Nie mam osób, do
których muszę stale wydzwaniać.
Nie bardzo w to wierzył. Większość kobiet, jakie znał, żyła z
komórką przytwierdzoną do ucha.
- Mogłabyś czasem dzwonić do mnie - zauważył. - Przynajmniej
miałbym z kim pogadać.
Gino łypnął na niego groznym wzrokiem.
- To do mnie Elena ma dzwonić - oznajmił, po czym z pretensją
w oczach popatrzył na przyjaciółkę. - Następnym razem niech twój
koleś Rex zostawi numer. Na wszelki wypadek, żebym wiedział,
gdzie was szukać.
- Och, Gino, przecież myśmy się nigdzie nie zgubili -
powiedziała łagodnie Elena.
Była zbyt szczęśliwa, żeby złościć się na malarza.
- Po prostu wybraliśmy się na wycieczkę.
143
RS
- Jasne - burknął Gino. -I w tym czasie, kiedy ty szalałaś na
skuterze, listonosz przyniósł list z Nowego Jorku. Może trzeba
natychmiast odpowiedzieć...
Pomachał w powietrzu kopertą.
- Ojej. Otwórz, Gino! Przeczytaj. No, szybciutko! Co tam piszą?
Wciąż mierząc Adama karcącym spojrzeniem, Gino przysunął
kopertę do oczu i otworzył ją teatralnym gestem.
-  Droga Panno Valerio" - zaczął, po czym uśmiechnął się do
Eleny. - Widzisz? To nie jest żaden druk czy okólnik.
- Czytaj!
Skinąwszy głową, posłusznie wrócił do czytania.
-  Mamy wielką przyjemność zawiadomić Panią, że na
specjalnie zwołanym zebraniu zapoznaliśmy się z Pani sytuacją, którą
przestawił nam w liście Pan Gino Scallerri, i doszliśmy do
następujących wniosków...".
Gino czytał dalej, a Elena słuchała go zdumiona. Najwyrazniej
Gino wysłał list do komisji stypendialnej, opisując, w jak znakomity
sposób Elena Valerio radzi sobie ze swoim kalectwem. Wyjaśnił
jednak, że z powodu swojej trudnej sytuacji finansowej Elena nie
będzie mogła przyjąć stypendium, które zostało jej przyznane; po
prostu nie stać jej na bilet do Stanów i życie w Nowym Jorku.
Członkowie komisji stypendialnej zachowali się wspaniale:
znalezli dodatkowe fundusze. Dzięki tym pieniądzom, które starczą na
przelot, na mieszkanie w akademiku i koszty utrzymania przez pół
roku, Elena mogłaby uczęszczać na zajęcia z terapii muzycznej.
144
RS
- Czyli już nic nie stoi ci na przeszkodzie - dokończył radośnie
Gino. - To co? Dobrze się spisałem? A nie mówiłem, żebyś nie traciła
nadziei?
- Och, Gino!
Elena rzuciła mu się w ramiona. Szczęśliwi i roześmiani zaczęli
tańczyć po pokoju.
Adam przyglądał się im w milczeniu. Cieszył się ze względu na
Elenę. Wiedział, jak bardzo zależy jej na wyjezdzie do Nowego Jorku.
Z drugiej strony nie chciał jej tak szybko stracić - przecież dopiero się
poznali.
No i nie bardzo mu się podobało, że to Gino rozwiązał wszystkie
piętrzące się przed nią problemy.
Ale Elena jest szczęśliwa i tylko to się liczy.
Wymknął się po cichu na dwór. Postanowił odebrać od sąsiadów
Jeremy'ego i Fabia, a Elenie dać chwilę czasu na podjęcie decyzji.
Wiadomości pozostawione w poczcie głosowej uzmysłowiły mu
dobitnie, jak ogromne problemy finansowe ma jego firma. Odsłuchał
też kilka pilnych wiadomości z pałacu. Wyglądało na to, że wszyscy
ważni ludzie wrócili już z urlopów i dobrze by było, żeby Adam
przybył wieczorem na spotkanie z nimi.
Przeszył go dreszcz. Człowiek dzwoniący z pałacu królewskiego
był dziwnie spięty. Intuicja podpowiadała Adamowi, że nie będzie to
miłe spotkanie.
Wprost przeciwnie - powinien być przygotowany na najgorsze.
145
RS
ROZDZIAA SMY
Przebywał na wyspie prawie od tygodnia, a kontraktu wciąż nie
podpisał. Spotkania w pałacu trwały coraz dłużej i były coraz bardziej
nużące. Prawnicy przedstawiali Adamowi kolejne zasady, których
treść nie podlegała dyskusji; należało je bezwzględnie zaakceptować.
Adama powoli ogarniały wątpliwości; nie był pewien, czy
podoła zadaniu, jakie go czeka.
Od początku wiedział, że nie będzie łatwo, że przypuszczalnie
będzie musiał iść na wiele kompromisów, ale kiedy z pełną powagą
odczytano mu zasadę dziewiątą mówiącą o tym, że władca musi
poświęcić całe swoje życie dla dobra królestwa, co w praktyce
oznacza, że nie wolno mu pracować zawodowo, a potem zasadę
dziesiątą stwierdzającą, że członkowie rodziny królewskiej mogą
mieszkać na Niroli lub, za zgodą władcy, w każdym innym państwie,
jednakże sam władca musi rezydować na Niroli, Adam się przeraził.
Czy sprosta stawianym mu wymaganiom? Cholera jasna, musi
sprostać! Nie ma innego wyjścia. W dodatku powinien jak najprędzej
sfinalizować sprawę, inaczej nie zdoła uratować swojej firmy.
Zeb dzwonił do niego codziennie i na bieżąco informował o tym,
co się dzieje. Sytuacja przedstawiała się tragicznie: lada dzień firma
może przejść w obce ręce. Czasu jest coraz mniej. Należy się
spieszyć. Jeżeli on, Adam, nie podpisze z pałacem kontraktu i nie
dostanie pieniędzy, firma Ryder Productions, którą stworzył od
początku do końca i która była sensem jego życia, przestanie istnieć.
146
RS
Nic dziwnego, że żył w napięciu.
Dziękował losowi za to, że nie mieszka w hotelu, lecz w domku
gościnnym u Eleny. Po pierwsze, Elena ma zbawienny wpływ na
Jeremy'ego, a po drugie, on sam tak bardzo się przy niej uspokajał, że
coraz chętniej wymykał się z pałacu do domu.
Jakby na ironię losu, prawnicy i doradcy króla coraz usilniej
nalegali, aby przeprowadził się do apartamentów pałacowych. Media
bowiem wywęszyły, gdzie się ukrywa i w lokalnej prasie zaczęły
pojawiać się na ten temat artykuły. Oczywiście urzędnicy pałacowi,
jak i cała reszta społeczeństwa, czytali gazety. I nie podobało im się
to, co było w nich napisane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl