[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie mogła dać Philowi niczego. Nie była bogata i czarująca jak tamci faceci. Była
neurotyczną, bezpłodną wampirzycą, z fioletowymi włosami i paskudnym charakterem.
Poczuła pierwsze objawy senności; słońce zbliżało się do horyzontu.
- Jestem zmęczona.
- Więc dobranoc. - Pocałował ją w policzek. - Zajrzę do ciebie od czasu do czasu.
Uściskała go mocno.
- Nigdzie siÄ™ nie wybieram.
- Kocham ciÄ™, Vando.
 Jak możesz ją kochać? Słowa jego siostry zabrzmiały w jej myślach.
- Dobranoc.
Patrzyła za nim, kiedy wchodził po drabinie i wspinał się przez klapę na poziom parteru.
Podciągnął drabinę do góry i zamknął właz. W piwnicy zrobiło się kompletnie czarno.
Po chwili oczy Vandy przywykły do ciemności; spojrzała ponuro na szorstki koc. Jeśli Phil
się z nią ożeni, nigdy nie będą ze sobą dzielić łóżka jak normalna para, chyba że będzie
chciał sypiać koło trupa.
 Jak możesz ją kochać?
Zaczęła chodzić po małej piwnicy. Nie miała wątpliwości, że Phil ją kocha. Na razie. Ale
jeśli odkryje jej mroczniejsze sekrety? Jeśli dowie się o jej straszliwych grzechach?
Nienawidził Malkontentów, którzy karmili się śmiertelnikami, zabijając ich przy tym. Tak
bardzo nienawidził Malkontentów, że ryzykował własne życie walcząc z nimi.
Ale ona robiła to samo, co Malkontenci. Dobry Boże, ją też znienawidzi.
Ogarnęła ją kolej na fala senności. Vanda podeszła do koca.
Nagle usłyszała nad głową Brynley; była zła, mówiła podniesionym głosem. Phil
odpowiadał jej o wiele ciszej. To była prywatna rozmowa, nie jej interes.
Ale rozmawiali o niej, psiakrew. Stanęła pod klapą i, lewitując, uniosła się pod sam strop.
- Nie możesz się z nią ożenić - powiedziała Brynley zdesperowanym tonem. - Tato nigdy
jej nie zaakceptuje.
- Nie obchodzi mnie, co on myśli - odparł Phil. - Ma ograniczony umysł i ograniczoną
wizję świata.
- Ma wielką władzę.
- I do czego jej używa? - spytał gniewnie. - Hoduje bydło i owce. Kupuje więcej ziemi,
żeby hodować jeszcze więcej bydła. Jeszcze więcej owiec. A jego główną rozrywką jest
polowanie raz w miesiącu, żeby zabić bezbronne zwierzę.
- Bo tak wygląda nasze życie. Ty też lubisz polować.
- Ale to za mało! - krzyknął Phil. - Oprócz tego jest cały świat!
- Zwiat wampirów? - prychnęła szyderczo Brynley. - Dziękuję bardzo.
Vandę uderzyła fala senności; opadła nieco niżej. Otrząsnęła się i znów uniosła się pod
klapÄ™.
138
Phil wyjaśniał, jak ważne jest, żeby dobre wampiry pokonały Malkontentów.
- To jest wielka sprawa, Bryn. Jeśli Malkontenci wygrają, mogą opanować cały świat.
- Dobra - wypaliła Brynley. - Pomagaj twoim dobrym wampirom wygrać. Ale nie żeń się z
wampirzycą! To jakieś szaleństwo, Phil. Jesteś cholernym księciem, na litość boską.
Księciem? Vanda pokręciła głową. Musiała się przesłyszeć.
- A co z Dianą? - ciągnęła siostra Phila. - Zostałeś z nią zaręczony wiele lat temu.
Vanda stłumiła okrzyk. Jej koncentracja puściła; zwaliła się na podłogę.
- Auć. - Skrzywiła się, wstając. Chyba skręciła kostkę.
Pokuśtykała do koca. Chociaż tyle, że ta głupia kostka wyleczy się podczas snu.
Wyciągnęła się na podłodze. Książę? Książę Philip? Zaręczony z Dianą? To jest Wyoming,
a nie jakaś cholerna Wielka Brytania. To się nie mogło zgadzać.
Zmiertelny sen znów się o nią upomniał, silniejszy i bardziej nieodparty. Ziewnęła i
zamknęła oczy. Obrazy zaczęły przelatywać pod jej powiekami. Phil przyciskający do
podłogi Maxa Megamaczugę. Phil zeskakujący z galerii i lądujący zręcznie dwa piętra
niżej. Phil walczący z Malkontentami jak równy z równym. Taki szybki. Za szybki.
Przestała się opierać i poddała się śmierci.
Obudziła się gwałtownie. Zapatrzyła się w ciemność, Przez parę sekund nie wiedząc,
gdzie jest. Ach, tak. Chata Phila w Wyoming. Po omacku znalazła obok siebie bicz.
Przygniotło ją przerażenie, tak ciężkie, że usiadła z niemałym trudem. Zaczęła się wojna.
Robby był w niebezpieczeństwie. Marta znów ją zdradziła. Dougal był okaleczony na całe
życie. A siostra Phila jej nienawidziła.
Wstała i stwierdziła, że kostka jest już w porządku. Przewiązała się biczem. Na górze było
cicho. Na zewnątrz też. Vanda uniosła się do klapy w stropie i pchnęła. Właz uchylił się,
skrzypiąc, na parę centymetrów.
- Och, już wstałaś. - Phil otworzył klapę do końca i uśmiechnął się do Vandy. - Domyślam
się, że nie potrzebujesz drabiny?
- Nie. - Uniosła się przez dziurę w podłodze.
Wziął ją za rękę i pociągnął do siebie. Stanęła bezpiecznie na podłodze, ramionami objęła
jego pierÅ›.
- Wyglądasz jak kowboj. - Przeciągnęła dłonią po jego kraciastej koszuli.
- Brynley pojechała dzisiaj do miasta i przywiozła nam trochę ubrań. - Pocałował ją. -
Chcesz wyglądać jak kowbojka?
Parsknęła śmiechem.
- Jak siÄ™ czujesz? Rany ciÄ…gle ciÄ™ bolÄ…?
- Nic mi nie jest. Przespałem się trochę w ciągu dnia, kiedy była tu Brynley.
Vanda rozejrzała się, ale chata była pusta.
- Gdzie teraz jest?
- Poszła... na wycieczkę po lesie.
- Po ciemku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl