[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koju, by wyczerpana psychicznie i fizycznie móc czym prędzej odpocząć w swoim pokoju.
Kiedy jednak wreszcie została sama, poczuła się ogromnie nieszczęśliwa i opuszczona.
Jedyną radą na pozbycie się bólu byłoby teraz wypłakanie się rzewnymi łzami, ale choć bardzo
chciała to zrobić, oczy paliły tylko jak ogień i nie napłynęła do nich ani jedna łza.
Claus zbudził się z krótkiego, niespokojnego snu i natychmiast spojrzał na zegarek
spał zaledwie trzy godziny. Zerwał się i próbował pozbierać myśli, ale zanim dokładnie uświa-
domił sobie, co stało się wczorajszego wieczoru, upłynęło jeszcze kilka minut. Regina!
przypomniał sobie i poczuł ogarniający go strach.
Jak w transie wbiegł na piętro, by jeszcze raz spróbować wejść do jej pokoju. Ku wiel-
kiemu zdumieniu, drzwi były otwarte.
R
L
T
Pewnie położyła się w sypialni. Już szedł w tamtą stronę, gdy mimochodem rzucił okiem
na biurko i zauważył leżący tam list. Osłupiał. To mogło oznaczać tylko jedno: Regina odeszła!
Nogi zaciążyły mu, jakby były z ołowiu, ręce drżały jak z zimna, zachwiał się i bezsilnie
opadł na fotel przy biurku. Nie otworzył listu, a już wiedział, czego może się spodziewać. Za-
krył twarz rękoma, ale nagle rozpaczliwym gestem złapał się za głowę
Boże, chyba ona nie targnęła się na życie?!
Rozerwał szybko kopertę, a rzuciwszy okiem na list, odetchnął z ogromną ulgą naj-
gorsze go ominęło...
Nie martw się o mnie, bo jakoś sobie w życiu poradzę..." napisała, więc chyba nie
myśli o samobójstwie. Pocałował kilka razy kartkę i pustym wzrokiem rozglądnął się po poko-
ju. Czy to możliwe, że Reginy już tu więcej nie zobaczy? Czy za nierozważny flirt przyjdzie
mu aż tak ciężko odpokutować? Jak żyć z myślą, że Reginy już tu nie ma, że nie położy się już
na kanapie na pięknej białej skórze, którą pierwszego dnia w tym domu uznała za zbyt kosz-
towną, by się na niej kłaść.
Co robić? Czy pogodzić się z karą, którą tak bezlitośnie wymierzył mu los?
Wstał i kilka razy przeszedł po pokoju tam i z powrotem, dotykając przedmiotów należą-
cych do Reginy. Stanął przy biurku i nerwowo zaczął przeglądać szuflady. A nuż natrafi na
ślad, który pomoże mu odnalezć żonę?
Z przerażeniem stwierdził, że nie wzięła ani pieniędzy, które jej zostawił, ani żadnej bi-
żuterii. Złote monety leżały w szufladzie tak, jak położył je tam przed ślubem. Może zabrała
kilka z nich, ale na długo jej to przecież nie wystarczy. Dokąd właściwie mogła pójść? Claus
ożywił się nagle z całą pewnością zatrzyma się u Hartensteinów, a jeśli nie, to na pewno tam
poszła najpierw. Jeśli się pospieszy, być może ją jeszcze tam zastanie. Przeprosi, będzie błagał
o wybaczenie i nie odstąpi od niej na krok, dopóki nie przekona, by wróciła z nim do domu. Do
domu?
Dom ten wydał mu się nagle dziwnie obcy, zimny i pusty.
Wybiegł w tym samym ubraniu, w którym nad ranem zasnął na kanapie. Z pomieszczeń
służby na parterze dochodził gwar rozmów i wesołe śmiechy. Zajęci śniadaniem, byli przeko-
nani, że szanowni państwo śpią sobie smacznie, a nie wiedzieli, że obojga nie ma już w domu.
Claus podszedł na ten sam postój, z którego przed godziną odjechała Regina, i kazał do-
rożkarzowi zawiezć się do Hartensteinów.
Fritz wychodził już do pracy, gdy niespodzianie Claus zastąpił mu drogę.
R
L
T
Regina jest u twojej matki? spytał zadyszany.
Fritz przeraził się. Dziwne pytanie i wyraz twarzy przyjaciela świadczyły, że zdarzyło się
coÅ› niedobrego.
Reginy u nas nie było, Claus. Czy coś się stało?
Wziął go pod rękę i zaprowadził do domu. Po drodze Claus opowiedział mu urywanymi
zdaniami i załamującym się głosem o tym, co zdarzyło się wczoraj wieczorem. Fritz zerwał ka-
pelusz i nerwowo drapał się po głowie. Miał ochotę zgromić przyjaciela, zasypać go wyrzuta-
mi, ale wstrzymał się widząc, jak bardzo on cierpi. Co pomogą teraz słowa, kiedy jest już po
wszystkim.
Myślałeś, że Regina ukryje się u nas? spytał, gdy Claus skończył swoje opowiada-
nie.
Taką miałem nadzieję.
Nie potrafisz logicznie myśleć, to widać. Przecież Regina doskonale wiedziała, że je-
śli zechcesz jej szukać, to najpierw przyjdziesz tutaj.
Rzeczywiście, Fritz. Z rozpaczy i ze wstydu tracę chyba powoli rozum. Sam nie
wiem, co robić, gdzie jej szukać...
Fritz wziął go pod rękę.
Chodz ze mną do biura. Zastanowimy się po drodze, a moja matka już i bez tego mar-
twi się o Reginę, więc oszczędzmy jej dalszych trosk, zwłaszcza że pomóc nam i tak nie może.
Szli obok siebie w milczeniu, pierwszy odezwał się Fritz:
Regina zabrała jakieś bagaże?
Nie mam pojęcia.
Nikt ze służby jej nie pomagał?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]