[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matka postarzeli się ogromnie w czasie jego nieobecności.
Serce krajało mu się na ich widok, lecz nie powiedział ani
słowa.
Rodzice natomiast spoglÄ…dali z radosnym zdumieniem na
syna, który rozrósł się i zmężniał w ciągu tych lat. Jak dumną
miał postawę, jaka inteligencja tryskała z jego oczu. Rozwinął
się i dojrzał, stał się mężczyzną.
Nastąpiło serdeczne powitanie. Maryla z uśmiechem i bez
cienia zazdrości spoglądała na rodziców i syna. Ona również
myślała sobie, jak dobrze się stało, że pojechała po Wernera
aż do portu.
Klaudiusz Hohwart nie zrobił dziś obrachunku z kapitanem
Anny".
Niech pan przyjdzie pózniej, kapitanie, gdy się pan tylko
zwolni.
Sprawy handlowe załatwimy dziś u mnie. Teraz muszę się
nacieszyć
moim synem powiedział.
Kapitan ze śmiechem skinął głową.
Trudno, panie Hohwart, nie dziwię się panu. Nasz młody
panicz
wyrósł na wspaniałego chłopca, dusza się raduje, patrząc na
niego.
Może pan być dumnym z syna.
Rodzice wraz z dziećmi opuścili teraz pokład Anny" i
powrócili łodzią na ląd. Werner wziął ojca pod rękę, Maryla zaś
szła z matką. Na wybrzeżu czekały już konie. Matka pojechała
powozem, od dawna nie mogła już jezdzić konno.
I tak wyruszono w stronÄ™ domu.
100
* *
*
Werner już od kilku tygodni bawił na Paradiso, a
dotychczas nie doszło jeszcze do zasadniczej rozmowy z
ojcem.
Najpierw należało zakończyć obrachunki z kapitanem
Anny", następnie załadować na Annę" nowy transport
towaru. Zaledwie żaglowiec wyruszył do portu, gdy przybyła
Maryla" i powtórzyło się to samo. Od śmierci Bergera ojciec
musiał sam załatwiać całą korespondencję. Nie chciał już teraz
przyjmować nowego pomocnika.
Werner pomagał mu w miarę możności i w ten sposób
obydwaj byli bardzo zajęci. Wieczory zaś spędzano społem w
ścisłym rodzinnym kole.
Wreszcie nastąpiły spokojniejsze dnie. Pewnego dnia
ojciec wezwał Wernera do swego gabinetu. Musiał mu
opowiedzieć o swoich studiach i planach na przyszłość. Pan
Hohwart słuchał z wielką uwagą i cieszył się, że syn wyrósł na
tak energicznego i rozsądnego człowieka.
Po wysłuchaniu Wernera, zaczął z nim omawiać, jak
przedstawia siÄ™ obecnie sytuacja na Paradiso.
W ciągu ostatnich lat wywóz towarów zmniejszył się nieco.
Klaudiusz Hohwart nie zadawał sobie ostatnio tyle trudu, co
dawniej. Nie zależało mu teraz na tym, aby trzymać na
wysokości stan gospodarczy wyspy.
Niech nowy rząd sam stara się o to. Dzięki temu, co
zrobiłem,
osiągną również bardzo dobre wyniki. Największe zyski będą
mieli
z kopalni szmaragdów, o ile zaczną ją eksploatować...
Czy nie podasz im miejsca, gdzie można znalezć te
kamienie?
Klaudiusz Hohwart uśmiechnął się.
Owszem, zawiadomiÄ™ ich o tym, lecz dopiero po moim
wyjez
dzie. Pisałem ci, że nasz zbiór powiększył się znacznie,
wykorzystamy
również i ostatni okres naszego pobytu na wyspie. Czekałem
tylko na
twoją pomoc. Jeżeli przedwcześnie wspomnę o naszym
odkryciu, to
władze domyśla się, że zabieram ze sobą ogromny skarb. Nie
wiadomo
na jaki szatański pomysł gotowe są wpaść, aby mi odebrać
majÄ…tek.
Czekają przecież tylko na to, by wzbogacić się moim kosztem.
A ja
w ogóle jestem zły, że kto inny dostanie naszą wyspę. Dlatego
zawiadomię ich dopiero wtedy, gdy będę już daleko, w
bezpiecznym
miejscu. Możliwe, że przy normalnej eksploatacji uda im się
wydobyć
101
ogromne skarby. Dlatego też chcę, abyś sporządził dokładny
plan tego miejsca. Zaproponujemy władzom, że oddamy im
plan, jeżeli zgodzą się dwadzieścia procent zysku z kopalni
oddawać na cele dobroczynne. Co sądzisz o tym?
Werner z uśmiechem spojrzał na ojca.
Jesteś bardzo mądrym człowiekiem, kochany ojcze.
Zgadzam się z tobą zupełnie.
Wiedziałem, że przystaniesz na to. Naturalnie, że nie
zaczniemy wcześniej prowadzić układów, zanim nie
sprzedamy naszych kamieni w Paryżu i Amsterdamie.
Właściwie nikt nie ma prawa odbierać mi tego, co
znalazłem na Paradiso, nie mam jednak zaufania do władz.
Masz słuszność, ojcze. Czy sądzisz, że warto w dalszym
ciągu eksploatować te skały? Czy to się opłaci?
Tak, bezwarunkowo. Wskutek osunięcia się skały
powstał wyłom, w którym spoczywają skarby. Jeżeli
zabierzemy się do pracy, to w ciągu kilku tygodni będziemy
mogli podwoić nasz majątek.
Werner ze zdumieniem spojrzał na ojca.
Doprawdy, liczysz na to, ojcze?
Tak, przekonasz się sam. Pokażę ci, co zebrałem
ostatnio, a zdziwisz siÄ™ ogromnie.
Klaudiusz Hohwart wyjął z kasy płócienny woreczek.
Rozpostarł serwetkę na biurku i wysypał na nią kamienie. Były
tam między innymi wielkie okazy, które posiadały ogromną
wartość. Werner patrzył na nie ze zdumieniem. Brał kamienic
do rąk, ważył je w palcach i zapisywał sobie różne cyfry.
Mogę tylko powierzchownie ocenić ich wartość, ojcze.
Zdaje mi się jednak, że powinny być co najmniej warte dwa
razy tyle, niż te kamienie, jakie w swoim czasie zawiozłem
do Amsterdamu.
I ja tak sądziłem. A znajdziemy ich teraz jeszcze więcej.
Przypuszczam, że osiągniemy za nie jakieś dwa miliony
guldenów. Moje oszczędności, jakie zebrałem po
trzydziestu latach wynoszą milion guldenów holenderskich.
Za budynki, żaglowce i inwentarz otrzymam od rządu na
pewno z pół miliona guldenów. Jeżeli więc znajdziemy
jeszcze więcej tych szmaragdów, to majątek nasz wyniesie
ogółem cztery do pięciu milionów. Będziesz więc mógł
wstąpić do jakiejś stoczni z kapitałem dwóch milionów
guldenów holenderskich. Pół miliona
102
guldenów zapisałem w moim testamencie Maryli, reszta
majątku jest twoja. Mama nie chciała, żebym ją zabezpieczył
w testamencie, nie chce myśleć o tym, co się stanie z nią po
mojej śmierci. Jestem jednak przekonany, że ty zajmiesz się
matką. Tak, mój synu, teraz poznałeś dokładnie stan rzeczy.
Jesteś zbyt rozsądny, abym miał cokolwiek ukrywać przed
tobą. Nie powinno się swoim dzieciom dawać pretekstu, by
budowały jakieś nadzieje w związku ze śmiercią rodziców.
Ojcze!
Mój kochany chłopcze, wiem, to nie stosuje się do
ciebie. Mówiłem tylko w ogólności. Jestem przecież także
rozsądnym ojcem, nieprawdaż?
RozsÄ…dnym, wielkodusznym i dobrym ojcem! Nie
pożałujesz tego nigdy.
Wiem, mój chłopcze, wiem o tym.
A kiedy zamierzasz wyjechać stąd, ojcze?
Zaraz ci powiem. W tych dniach pójdziemy na
poszukiwanie szmaragdów i zobaczymy ile nam to zajmie
czasu. Następnie zawiadomię władze o moim wyjezdzie.
Napiszę, że mam nową posadę i że muszę wyjechać za pół
roku. To naturalnie przyśpieszy sprawę. Nie ma sensu
zwlekać dłużej z wyjazdem. Nie zależy mi na tym by
znalezć o kilka szmaragdów więcej. Mamy przecież dosyć.
A pózniej ty także zaczniesz zarabiać, prawda, mój synu?
Tak, ojcze, pokażę, co umiem. W Ameryce ludzie
potrafią robić interesy, trzeba tylko mieć otwarte oczy.
Poznałem dokładnie tamtejsze stosunki. Poza tym panowie
Nordau i Warren będą mi służyć radą i pomocą.
To bardzo dobrze, to ci siÄ™ przyda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]