[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powłóczyste spojrzenie Zachowi.
- Czyli mówisz... - zaczęła ponownie, gdy zostali sami - że dziadek był sprytny na tyle, by nie
zaproponować ci żadnych ekstra korzyści, jeśli przystaniesz na jego plan.
- Tego nie powiedziałem.
Zamarła z widelcem w połowie drogi między talerzem a ustami. Spojrzała na Zacha wyczekująco.
- Powiedział coś w stylu, że członkowie rodziny mogą korzystać z limuzyny.
Widelec Janinę z głośnym brzdękiem uderzył o talerz.
- Zaoferował ci samochód w zamian za ożenienie się ze mną? - spytała jednocześnie. - Tylko tyle?
- Nawet nie tyle - wyjaśnił, nie kryjąc rozbawienia. - Tylko korzystanie od czasu do czasu.
64
Dobrana para
- Jak?! To zniewaga - wydyszała ciężko.
- Wiesz, to zawsze krok na przód w stosunku do krów i kurczaków - zadrwił.
- Tam skąd on pochodzi, te krowy i kurczaki znaczyły znacznie więcej niż możesz sobie wyobrazić -
odparła podniesionym głosem.
Zaraz też pożałowała swojego wybuchu, bo niemal cała sala z zaciekawieniem odwróciła głowy w ich
stronę. Uśmiechnęła się blado do wszystkich, po czym sięgnęła po bułkę jak gdyby nigdy nic.
- Możesz korzystać z limuzyny - mruknęła rozżalona pod nosem.
- No nie wściekaj się tak. - Uśmiechnął się. - Przecież mogłem się zgodzić.
Jego dobry humor zaczął ją denerwować.
- Nie pomagasz - powiedziała z wyrzutem.
- ProszÄ™ o wybaczenie.
Jednak nic a nic nie zmienił w swoim zachowaniu. Patrzyła na niego zdumiona. Podczas pierwszego
spotkania, jego twarz pozostawała niemal nieruchoma. Teraz zaś w zasadzie nie przestawał się
uśmiechać. W pewnym momencie Janinę poczuła, że ma dość i że to wszystko ją przerasta. Poczuła
siÄ™
Debbie MACOMBER
65
osaczona i przegrana. Azy napłynęły jej do oczu.
- Co siÄ™ dzieje?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Zamrugała nerwowo i potrząsnęła głową.
- Mam dość - wymamrotała i przełknęła głośno ślinę. - Dziadek ma mnie za ofermę życiową. Czuję się
jak kompletny niewypał.
- On nigdy by tak nie powiedział - odparł łagodnie Zach.
- Za to powiedział, że musi znalezć mi cel w życiu.
- Potrzebował jakiegoś argumentu, żeby jego propozycja nie była taka zupełnie idiotyczna. - Wzruszył
ramionami i sięgnął po wino. - Im dłużej o tym rozmawiamy, tym bardziej niedorzeczne to wszystko
mi się wydaje. Skąd mu w ogóle przyszedł do głowy pomysł, żeby nam włożyć obrączki na palce? Nie
bierz tego do siebie - dodał, widząc jej kwaśną minę. - Przecież nie chciałabyś mnie za męża.
- To akurat prawda. Jesteś ostatnią osobą, o której bym pomyślała - rzuciła mu gniewnie w twarz.
Zaraz jednak pożałowała, że nie ugryzła się w język. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
66
- Tak właśnie myślałem - odparł chłodno i zabrał się do jedzenia.
Kiedy jednak kilkanaście minut pózniej, kelnerka przyszła zabrać ich talerze, okazało się, że żadne z
nich w zasadzie nic nie zjadło.
Po kolacji Zach odprowadził Janinę do samochodu. Nie rozmawiali więcej. Miała wrażenie, że całe to
spotkanie niczego nie wyjaśniło i nie posunęło ich o krok w stronę rozwiązania problemu. Przed
kolacją miała nadzieję, że Zach jest dokładnie taki, jak opowiadał o nim dziadzio, przenikliwy, in-
teligentny, kreatywny. Tak zapewne było w biurze. I tylko tam.
- Nadal chcesz być ze mną w kontakcie? - spytała, gdy zatrzymali się przy jej samochodzie.
Stali naprzeciwko siebie i pomyślała, że musieli wyglądać dziwnie. Jako potencjalni małżonkowie
wypadali fatalnie.
- Myślę, że powinniśmy. Jeśli oczywiście nie chcemy, żeby jego plan się powiódł. - Zamyślił się i
dodał zaraz: - Powinniśmy też odłożyć na bok wszelkie spory i działać jak drużyna. W innym
przypadku jesteśmy przegrani.
67
- Nie pozwolę się do niczego zmuszać
- mruknęła Janinę. O dziwo, mówiąc to, poczuła się dziwnie rozczarowana.
- Jeśli kiedykolwiek ożenię się, w co szczerze wątpię, sam sobie wybiorę pannę młodą - poinformował
jÄ….
Przekaz był jasny. Janinę nie była kobietą, którą by wybrał.
- Jeśli ja kiedykolwiek wyjdę za mąż, sama wybiorę sobie męża. - Nie pozostała mu dłużna.
- Wcale nie wiem, czy lubię chłopców
- wyznała trzynastoletnia Pamela Hudson, pochylając się nad cheeseburgerem i frytkami. - Czasami są
tacy głupi.
Minął tydzień od kolacji z Zachem i teraz Janinę z zaskoczeniem uświadamiała sobie, że wyobrażenia
nastolatki na temat płci przeciwnej są bardzo zbliżone do jej własnych.
Janinę uważała, że Pam jest cudownym dzieckiem o talencie, który należało pielęgnować. Zanim
jeszcze jej tata odłożył pieniądze na pierwszą maszynę do szycia, Pam ręcznie szyła kreacje dla
swoich lalek. Sukienka z bandan była pierwszym poważnym projektem, który wykonała na swojej
nowej
68
maszynie. Pózniej uszyła jeszcze kilka innych ciekawych rzeczy.
- Chyba mogłabym wybaczyć Charliemu
- Pam dalej zastanawiała się nad relacjami damsko-męskimi. - To wszystko chyba dlatego, że on jest
w takim dziwnym wieku - dodała mądrze.
- Hej, to chyba ja powinnam powiedzieć.
- Zaśmiała się Janinę i ukradła jedną frytkę z talerza Pam.
- No tak, przepraszam. To przypomnij mi, kiedy wylatujesz do Szkocji?
- W przyszłym tygodniu.
- Na długo?
- Na dziesięć dni.
Wycieczka do Szkocji była niespodziewanym prezentem od dziadka. Pewnego wieczoru wręczył jej
bilety lotnicze wraz z rezerwacjami hotelowymi. Pytała go o powód takiej hojności, ale pozostawał
nieprzenikniony. Mówił tylko, że powinna oderwać się od życia w Seattle. Ponieważ zawsze marzyła
o zobaczeniu Szkocji, nie dyskutowała zbyt długo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]