[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kara zaniepokoiła się nie na \arty.
- Lily mówiła, \e ja te\ nie muszę dziś iść do szkoły, jeśli nie chcę, i \e ty zaopiekujesz się mną i
Clayem - wyznała Autumn.
- Gdzie jest Clay? - Serce Kary o mało nie wyskoczyło z piersi.
Cisza panująca w domu wyraznie wskazywała, \e chłopiec musiał być gdzieś na zewnątrz.
- Poszedł do konia.
- Chyba nie do Blackjacka? - Kara przypomniała sobie, co Mac mówił o narowistym ogierze.
- Tak, Clay go uwielbia i chce na nim jezdzić.
Troje młodych Wilde ów potrzebowało natychmiastowej pomocy, ale Clayowi zagra\ało bezpośrednie
niebezpieczeństwo.
- Autumn, musisz mi pokazać, gdzie jest ten koń.
W chwilę pózniej biegły wzdłu\ podjazdu. Kara modliła się w duchu, by zdą\yły odnalezć Claya, zanim
ogier zrobi mu krzywdÄ™.
- Tu są stajnie. - Autumn przyprowadziła Karę do świe\o odnowionych zabudowań.
Z trudem otworzyły cię\kie wrota. Wewnątrz nowoczesnej, przestronnej stajni stały dobrze utrzymane
konie, ale nie było wśród nich czarnego ogiera. Kara zawołała chłopca, lecz nikt się nie odezwał.
- Tu jest bury kot - zauwa\yła Autumn. - Mieszka w stajni. Wujek mówi, \e nie ma imienia, ale ja
nazywam go Prą\ek, bo jest pręgowany jak tygrys. Chciałam go wziąć do mieszkania, lecz wujek
powiedział, \e to dziki kot. Czy myślisz, \e Tai chciałby mieć przyjaciela?
Kara była zbyt zaabsorbowana sprawą Claya, by zwracać uwagę na paplaninę dziewczynki.
- Gdzie mo\e być ten ogier i twój brat?
- Mo\e na którymś z wybiegów. Wezmy Prą\ka do domu, \eby spotkał się z Taiem.
- Najpierw musimy znalezć Claya. Poka\esz mi, gdzie są wybiegi?
Kara była zdziwiona, \e mała, zwykle tak wyczulona na wszystkie niebezpieczeństwa, nie niepokoi się o
brata.
Na szczęście nie trzeba było iść daleko, by dotrzeć do ogrodzonych wybiegów dla zwierząt.
Dostrzegła Claya wcześniej ni\ Autumn. Siedział na płocie, obserwując potę\nego ogiera, który biegał
jak szalony i od czasu do czasu stawał dęba, najwyrazniej mało zachwycony towarzystwem chłopca.
- Chodz tu, Blackie! Mam coś dla ciebie! - wołał siedmiolatek, wyciągając rękę do konia, który,
niepokojony przez intruza, wściekle rył ziemię kopytami.
Karze zaparło dech w piersiach. Clay najwyrazniej traktował ogiera jak łagodnego kucyka. Wcale nie
zwracał uwagi na jego nieprzyjazne zachowanie.
Podbiegła do malca i ściągnęła go z ogrodzenia. Był boso, w szortach i podkoszulku. Miał zimne ręce i
nogi. Mimo i\ świeciło jesienne słońce, dzień był chłodny, a mały nie wykurował się jeszcze do końca z
wietrznej ospy.
- Clay, powinieneś trzymać się z daleka od tego konia. To dzikie, niebezpieczne zwierzę. Mógł ci zrobić
krzywdę - powiedziała dr\ącym głosem.
- Blackie mógł zabić Claya? Nie wiedziałam, \e konie to robią. - Autumn a\ sapnęła ze zdziwienia.
- Zwykle nie są grozne dla ludzi, ale Blackjack to wyjątek - wyjaśniła Kara.
- Chciałem się z nim zaprzyjaznić - rzekł ponuro Clay.
- Mo\e pomyślałbyś o jakimś mniejszym i łagodniejszym zwierzątku - zaproponowała Kara, próbując za
wszelką cenę odwrócić uwagę chłopca od ogiera.
- Na przykład o psie? - zainteresował się malec. - Kiedy go dostaniemy?
- Będziemy mieć szczeniaczka! Szczeniaczka! - pisnęła Autumn.
- Zawsze chciałem dostać szczeniaka - wyznał chłopiec i umie wziął Karę za rękę.
Wzruszyła się tym gestem. Clay był taki mały, bezradny. Płonącymi, ciemnymi oczami i gęstością
włosów bardzo przypominał Maca,
- Uwielbiam psy! - entuzjazmowała się Autumn. - Rodzice nie pozwalali ich hodować, wujek James i
ciocia Ewa równie\ nie. A wujek Mac powiedział, \e tutaj nie miałby kto zajmować się szczeniaczkiem,
gdy my jesteśmy w szkole.
- Ale Lily mówiła, \e ty zamieszkasz z nami. - Clay zwrócił się do Kary.
Nie odpowiedziała, lecz malcy wzięli jej milczenie za dobrą monetę. Kiedy wrócili do domu, znalazła
dla obojga ciepłe ubrania. Clay był ju\ bezpieczny, lecz co z Lily i Brickiem? Zastanawiała się właśnie,
jak zawiadomić Maca, gdy jej wzrok padł na kuchenny telefon. Wykręciła numer zapisany na kartce przy
aparacie, mając nadzieję, \e Macauley będzie w pobli\u d\ipa. Nerwowo zastanawiała się, co mu
powiedzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]