[ Pobierz całość w formacie PDF ]
anioła? Byłaś wiele razy świadkiem, jak kłócili się oboje z Markiem. Marta wybucha 189
bez ostrzeżenia, wykrzyczy się, a za chwilę już wszystko wraca do normy. Ona po prostu nie umie
milczeć, kiedy coś ją wkurza. I to jest dobre. Kłótnia odświeża atmosferę. Wiesz, ile związków
rozpadło się przez niedomówienia? Nicińscy się nie kłócą? Szkoda, że nie widzia-
łaś Oleńki w akcji. Jak jest wściekła, rzuca, czym popadnie i wrzeszczy jak przekupka. U
Wojnarów faktycznie jest inaczej - przyznał. - A wiesz, dlaczego? Bo Nika już wyczerpała limit na
kłótnie w poprzednim małżeństwie, a Radek boi się podnieść głos, żeby nie obudzić koszmarów.
Wypracowali sobie metodÄ™ pertraktacji w sprawach spornych. Ostatecznie Radek nie darmo jest
prawnikiem.
- Ale ty i Andrzej...
- Obaj wybraliśmy kobiety z temperamentem - uśmiechnął się Michał. - Obaj znaliśmy je od dziecka.
Doskonale wiedzieliśmy, co nas czeka... Kasiu, ludzie często dobierają się na zasadzie
przeciwieństwa. Ty i Marek też jesteście różni. Ty jesteś spokojna, Marek narwany.
Dotrzecie siÄ™, tylko dajcie sobie trochÄ™ czasu.
Zamyślona Kasia bezwiednie sięgnęła po kanapkę i zaczęła ją przeżuwać, zastanawiając się nad tym,
co usłyszała. Michał obserwował ją spod oka. Nie był pewien, czy pomógł Markowi, czy właśnie
definitywnie zaszkodził, toteż z ulgą powitał powrót żony.
- No, jestem - Marta z rozmachem klapnęła obok niego i niespokojnie popatrzyła na milczącą
przyjaciółkę. - Podobno byliście na jakimś spędzie z okazji pięciolecia kablówki -
przypomniała sobie. - Kiedy ten bałwan zdążył narozrabiać?
Kasia zamrugała oczami, wracając do rzeczywistości, westchnęła, skupiła się i powiedziała
melancholijnie:
- Byliśmy. Nie powiem - przyznała uczciwie - uprzedził mnie odpowiednio wcześnie.
Miałam dość czasu, żeby pomyśleć o fryzurze i ciuchach. Zależało mi, żeby przyzwoicie wy-glądać.
Nie chciałam, żeby jego znajomi zastanawiali się, co mu strzeliło do głowy, że akurat mnie sobie
upatrzył... No i...
- No i co? - ponagliła Marta, kiedy dziewczyna zamilkła.
- Przyjechał po mnie i... - Kasia spojrzała na nią bezradnie. - Najpierw mi się wydawało, że mu się
podoba to, co zobaczył. Patrzył, jakby mu się podobało - uściśliła. - A potem... Mia-
łam wrażenie, że nagle się rozzłościł - powiedziała niepewnie. - Kiedy przyjechaliśmy na tę imprezę,
większość gości już była. Po drodze mi wytłumaczył, że ominą nas nudne przemó-
wienia i laurki... Znałam większość ludzi, bo przecież nie pierwszy raz z nim byłam na takim spędzie,
ale Marek trzymał się przy mnie jak przyklejony. Zdziwiło mnie to trochę, ale było miłe - wyznała. -
Ale potem ktoś go zawołał i do mnie przyczepił się jego szef. Najpierw żartował, że upolowałam
jednego z jego najlepszych pracowników, a potem... Wiesz, o co mu 190
naprawdę chodziło? Dowiedział się, że pracuję dla Rambo i między wierszami dał mi do
zrozumienia, że byłby zachwycony, gdyby mój szef zechciał nawiązać jakąkolwiek współpracę z
kablówką. Zdaje się, że drażni go fakt, że Rambo trzyma się na uboczu i nie korzysta nawet z ich
reklamy... Boże, co to za uparty człowiek! - przewróciła oczami z dezaprobatą, wywołując tym
domyślne kiwnięcie Michała, który dobrze pamiętał Markowego szefa. - Jak już myśla-
łam, że za chwilę go uduszę, żeby tylko przestał wreszcie mówić, zjawił się Marek i powiem wam,
że z ulgą porzuciłam dalszą konwersację. Miałam nadzieję, że teraz w końcu będę mo-gła dobrze się
bawić, ale... Nagle okazało się, że Marka coś ugryzło - powiedziała ze złością. -
Najpierw zrobił mi awanturę, że daję się obmacywać jakimś dinozaurom - przytaczam jego słowa -
ledwo mnie spuści z oczu, a potem takim wrednym tonem stwierdził, że karierę to on już zrobił i nie
muszę mu pomagać!
- Dupek - skomentowała Marta z politowaniem i zapytała: - I co ty na to?
- Powiedziałam, że guzik mnie obchodzi jego kariera, a jak mu się nie podoba, to każ-
dego następnego faceta, który do mnie podejdzie, rzucę na glebę - wyznała Kasia nieszczę-
śliwym głosem. - No, nerwy mnie poniosły...
- I co? Pokłóciliście się i odstawił cię do domu? - badała Marta.
- Nie od razu. Powiedział, żebym się przynajmniej postarała udawać, że mi na nim zale-
ży, bo on nie ma zamiaru robić za sensację wśród tych wszystkich plotkarzy. Och, Marta, to było
okropne! Oboje mieliśmy przyklejone uśmiechy i zmienialiśmy temat, kiedy tylko ktoś zaczynał
dopytywać o ślub! W końcu odwiózł mnie do domu, powiedział, żebym sobie przez noc przemyślała
parę spraw i dała mu znać, co postanowiłam.
- Rozmawiałaś z nim już?
- Nie! Bo nie mam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować! Przecież ja go kocham!
Mam zamiar wyjść za niego! O co mu chodzi? Daje mi do zrozumienia, że nic z tego nie bę-
dzie? - Kasia rozpłakała się serdecznie.
- Dupek do kwadratu! - nie wytrzymała Marta i objęła czule płaczącą przyjaciółkę. -
Nie becz, Króliczku. To wcale nie tak. Widzisz, już po wieży Babel można było przewidzieć, że
różnorodność języków nie prowadzi do niczego dobrego - westchnęła i pogładziła kasztanową
grzywę Kasi. - U nas jest tak, że mówimy to, co myślimy. Oni najpierw myślą głupio, potem mówią, a
potem zaczynają myśleć normalnie i żałują tego, co powiedzieli... Michał, ty to znasz z autopsji.
Wytłumacz jej, o co Markowi chodziło - poleciła mężowi.
- Dzięki Bogu, że mam twardy kręgosłup, bo przy twoim widzeniu świata popadłbym w kompleksy -
mruknął Michał i pocieszająco poklepał Kasię po ramieniu. - Nie płacz. Ja ci to przełożę z naszego
na wasze... Dokładnie wiem, co cierpiał Marek, bo to samo dzieje się ze 191
mną, kiedy gdzieś wychodzimy z Martą - jego żona prychnęła z rozbawieniem. - Patrzysz na kobietę,
o której przyzwyczaiłeś się myśleć, że należy do ciebie, widzisz, że zrobiła się na bóstwo i od razu
zaczynasz się zastanawiać, ilu rywali będziesz dzisiaj musiał trzymać od niej z daleka - Kasia uniosła
głowę i zaskoczona wlepiła w niego oczy. - I doskonale wiesz, co będą sobie myśleli, bo wiesz, o
czym ty myślisz, kiedy na nią patrzysz... Chyba się trochę zaplątałem - stwierdził samokrytycznie. -
Ale łapiesz, o co mi chodzi? - Kasia skinęła głową.
- No, właśnie. I kiedy już to wszystko przeleci ci przez głowę, uświadamiasz sobie, że masz problem.
Bo, po pierwsze - musisz się starać, żeby odstraszyć rywali, a po drugie - musisz opanować własne
chęci, szczególnie, jeśli wiesz, że na razie nie możesz się posunąć za daleko...
- I co wtedy robisz? -wyrwało się słuchającej uważnie Kasi.
- No, od paru lat mam większe pole manewru - uśmiechnął się Michał. - Rywali już nie muszę
odstraszać, a po powrocie z przyjemnością, oddaję hołd wyglądowi mojej żony...
- Michał! - warknęła Marta, rumieniąc się jak wiśnia.
- Sama chciałaś, żebym jej wytłumaczył - spojrzał na nią niewinnie. - Marek jest w gor-szej sytuacji,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]