[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wróć po mnie, gdy już wszyscy pójdą.
Zrobi się panience słabo&
Mnie się nie zrobi słabo rzekła Bundle. Ale możesz przynieść mi koktail, przyda
się. I nie zapomnij zamknąć z powrotem drzwi do pokoju i odnieść kluczy na miejsce. A poza
tym nie bój się tak strasznie, Alfredzie. Jeżeli coś pójdzie zle, wyciągnę cię z tego.
I o to właśnie chodziło mruknęła Bundle do siebie, gdy Alfred już przyniósł jej
koktail i odszedł.
Nie obawiała się, że Alfreda mogą ponieść nerwy i że się czymś zdradzi. Była pewna, że
jego instynkt samozachowawczy mu na to nie pozwoli. Wiele lat służby nauczyło go skrywać
emocje za maską uprzejmości.
Martwiła ją tylko jedna rzecz. Jej interpretacja faktu, że pomieszczenie zostało
wysprzątane tego ranka, mogła okazać się fałszywa. Perspektywa spędzenia w ciasnym
kredensie wielu godzin na próżno wcale nie była pociągająca.
ROZDZIAA CZTERNASTY
SPOTKANIE SIEDMIU ZEGARÓW
Najlepiej pominąć cierpienia następnych kilku godzin milczeniem. W kredensie było coraz
bardziej niewygodnie. Z obliczeń Bundle wynikało, że spotkanie (jeżeli rzeczywiście miało
do niego dojść) odbędzie się dopiero wtedy, gdy w klubie zabawa rozkręci się na całego, to
znaczy miedzy godzinÄ… dwunastÄ… a drugÄ….
Ale czas mijał i gdy w końcu rozległ się odgłos przekręcanego w zamku klucza, Bundle
była pewna, że musi być już co najmniej szósta rano.
Rozbłysło elektryczne światło i dobiegł ją szum głosów, przypominający odgłos
wzburzonych morskich fal, po czym urwał się raptownie, ucięty stukiem zasuwy.
Najwyrazniej ktoś wszedł z sali gier, zamykając za sobą drzwi. A drzwi były absolutnie
dzwiękoszczelne, przyznała Bundle w duchu.
Po chwili intruz pojawił się w jej polu widzenia, z konieczności bardzo ograniczonym. Był
to wysoki, barczysty mężczyzna z długą, czarną brodą. Bundle przypomniała sobie, że
widziała go już poprzedniego wieczoru, jak siedział przy jednym ze stolików i grał w
bakarata.
A więc to musiał być ten Rosjanin, właściciel klubu, tajemniczy pan Mosgorovsky. Serce
zabiło żywiej w piersi Bundle. Z wrażenia zapomniała na chwilę o niewygodzie swojej
pozycji.
Rosjanin stał przez kilka minut przy stole, skubiąc brodę. Następnie wyjął z kieszeni
zegarek i sprawdził godzinę. Kiwnął głową z zadowoleniem i ponownie wsunął rękę do
kieszeni, tym razem wydobył coś, czego Bundle nie mogła dostrzec i odsunął się z pola
widzenia.
Gdy znów się pojawił, Bundle z trudem stłumiła okrzyk zaskoczenia.
Jego twarz była przykryta maską& właściwie trudno było to nazwać maską kawałkiem
tkaniny zwisającej luzno na twarzy, z wyciętymi otworami na oczy. Zasłonę, okrągłą w
kształcie, ozdobiono rysunkiem zegarowej tarczy, ze wskazówkami pokazującymi godzinę
szóstą.
Siedem zegarów! szepnęła do siebie Bundle. Rozległ się następny odgłos, siedem
stłumionych stuków.
Mosgorovsky ruszył w stronę, w której znajdował się drugi kredens. Bundle usłyszała
trzask i słowa powitania w obcym języku.
Wkrótce jej oczom ukazali się dwaj nowi przybysze.
Obaj nosili maski, ale ich wskazówki ustawiono w różnych pozycjach, na godzinę czwartą
i piątą. Mężczyzni; choć ubrani w stroje wieczorowe, wyraznie się różnili. Jeden był bardzo
elegancki, w dobrze skrojonym, zagranicznym garniturze. Drugi, chudy i żylasty, odziany był
skromniej i Bundle odgadła jego narodowość zanim się odezwał.
Zgaduję, że przybyliśmy na spotkanie jako pierwsi.
Miły, donośny głos z lekkim amerykańskim akcentem o nieznacznie irlandzkiej wymowie.
Elegant odezwał się dobrą, lecz nieco obco brzmiącą angielszczyzną.
Miałem trudności z wyrwaniem się dzisiaj. Nie zawsze wszystko układa się pomyślnie.
Nie jestem, tak jak numer czwarty, panem swojego czasu.
Bundle starała się odgadnąć jego pochodzenie. Wyglądał na Francuza, ale kiedy się
odezwał, Bundle z miejsca odrzuciła tę ewentualność. Miał dziwnie brzmiący akcent; mógł
być Austriakiem albo Węgrem, możliwe nawet, że Rosjaninem.
Amerykanin zniknął z pola widzenia i Bundle usłyszała szurnięcie odsuwanego krzesła.
Godzina Pierwsza odniósł wspaniały sukces. Gratuluję pomysłu.
Godzina Piąta wzruszył ramionami.
Robię, co do mnie należy odparł skromnie. Ponownie rozległo się siedem stuknięć.
Mosgorovsky pospieszył w stronę sekretnego przejścia.
Przez parę chwil Bundle nie wiedziała, co się dzieje, gdyż ktoś stanął na wprost otworu.
Wreszcie usłyszała tubalny głos Rosjanina:
Moi drodzy, proponuję już zacząć.
Zebrani zajęli miejsca, a Bundle odzyskała wgląd w sytuację. Rosjanin usiadł dokładnie
naprzeciwko jej stanowiska, po drugiej stronie stołu. Obok siedział Godzina Piąta. Trzeciego
krzesła nie mogła zobaczyć, ale dostrzegła, że Amerykanin, to jest numer pięć, ruszył w tamtą
stronÄ™.
Po tej stronie stołu również widziała jedynie dwa z trzech krzeseł. Dostrzegła rękę, która
[ Pobierz całość w formacie PDF ]