[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ulubione kompozycje.
Wystonowi McGrathowi rosło serce, kiedy patrzył, jak
mała osóbka gramoli się na stołek podwyższony dwoma
grubymi tomami i pochyla się poważna i skupiona nad
klawiaturą. Jej gra nie była wyrafinowana, lecz ujmująca,
melodyjna, pełna pasji. Imponowało mu, a zarazem wprawiało
w lekkie zakłopotanie, że mała pianistka kołysze się nad
klawiaturą, a nawet trafia w klawisze z zamkniętymi oczami.
Miał dość delikatności, żeby nie używać swego autorytetu w
celu zmuszania jej do popisów przed gośćmi, domownikami
czy kimkolwiek innym, jednakże stopniowo utwierdzało się w
jego umyśle przekonanie, że należy jej się jakiś instruktaż.
Powinna mieć kogoś, kto by ją wtajemniczył w arkana
muzyki, a może również pełnił rolę ogólnego preceptora.
Wędrówka przez las nie miała końca. Dzień zrobił się
bardzo gorący i parny, ubranie zdawało się za ciasne, lepiło
się od potu, ciążyło obrastając błotem. Ada nie mogła się
nadziwić przepychowi egzotycznej roślinności. Rosły w tym
kraju wszelkiego rodzaju krzewy, paprocie i mchy, z
butwiejących, martwych pni puszczały się nowe pędy,
wszystko to splatało się w gęstwę pnączy, liści, gałęzi. To, co
się wydawało z daleka jednolitą zieloną ścianą lasu, wewnątrz,
w przeświecających promieniach słońca, mieniło się jak w
kalejdoskopie wszystkimi kolorami, od bladożółtych
młodziutkich pędów do połyskliwych fioletowo - czarnych pni
gigantycznych palm. Bose, brązowe stopy Maorysów kląskały
w błocie. Ada nie miała wątpliwości, że to oni ich prowadzą.
Oni i ten drugi biały, Georges Baines, który zdawał się
również znać kierunek i który służył Stewartowi za tłumacza.
Droga była uciążliwa, Ada i Flora brnęły z trudem w swoich
wykwintnych bucikach i nieporęcznych krynolinach.
Alisdair Stewart parł naprzód przed Adą i jej córką, nie
śmiejąc się obrócić. W głowie kłębiły mu się sprzeczne myśli.
Wreszcie przybyła ta jego nowa żona, ale jakże jest odmienna
od tego, czego oczekiwał. Wyrzucał sobie naiwność.
Dowiedziawszy się. że jest niema, przypisał jej cechy
milczącej mniszki, pobożnej, posłusznej, pięknej, no i pełnej
atencji tudzież wdzięczności dla niego. Oczywiście wszystko
to okazało się nieprawdą. Jest zwykłą narzeczoną na
zamówienie pocztowe, a z niego skończony głupiec, że się
spodziewał potulnej świętej.
Również Alisdair Stewart nie odpowiadał oczekiwaniom
Ady McGrath, tyle że jej oczekiwania były znacznie
skromniejsze. Nie wysyła się panny na drugi koniec świata na
spotkanie księcia małżonka. Wbrew opowieściom Flory
wiedziała, że w tym kraju nie ma królewiczów z bajki. Brnęła
teraz, wbijając z determinacją buciki w błoto, myśląc jedynie
o tym, żeby nie upaść, nie dbając już o stan swojej spódnicy.
Maorysi pozawijali nogawki powyżej kolan, Maoryski
przezornie zatknęły spódnice za pas. Przed nią przedzierała się
Flora, jej krótkie nóżki tonęły głęboko w lepkiej bryi,
spódniczka w szkocką kratę wlokła się cały czas w błocie.
Dziewczynka dyszała szybko, ciężko. Cóż, nie będzie
przynajmniej cierpiała dłużej okrętowej nudy, pomyślała Ada,
ten dziwny świat dostarczy jej pod dostatkiem atrakcji.
Flora wdrapała się na wystający kamień. W tym nowym
świecie, z przybranym ojcem i czekającym ją, nieznanym
życiem, jej pierwszym wrażeniem było błoto. Oblepiało
buciki, nogi, sukienkÄ™. W domu nie pozwalano jej siÄ™ nigdy
bawić w miękkim szarym błocie, tutaj każą w nim brodzić w
najlepszym stroju podróżnym. Florze sprawiało to niemal
przyjemność. Była jak Ada obdarzona żywą ciekawością, a w
przeciwieństwie do niej podczas żeglugi wyzbyła się z
dziecięcą łatwością wspomnień. Wystarczyło jej, że jest z
matkÄ….
IdÄ…cy przodem Maorysi zatrzymali siÄ™ nagle na jakiejÅ›
polanie i zaczęli żywo rozprawiać. Podszedł do nich Baines.
- E aha tenei? (Co się stało?) - spytał cicho. Odpowiedział
mu przywódca Maorysów, Hone, o twarzy częściowo pokrytej
głębokimi rysami tatuażu.
- E binga te Konia ra a Pitama i konei. (Tutaj umarł stary
Pitama.) - Wskazał palcem między drzewa. - Kare noa Kia
hikina te tapu. (Nie odczyniono jeszcze tapu.)
Zbliżył się Stewart i ignorując Maorysów, zwrócił się
bezpośrednio do Bainesa:
- Co się stało?
Hone zaczął wyjaśniać, ale Stewart mu przerwał, kierując
[ Pobierz całość w formacie PDF ]