[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cierpię na chorobę psychiczną, która objawia się tym, że udaję reporterkę telewizyjną. Co
gorsza, pracując cały tydzień jak szalona, nie byłam w stanie zorganizować sobie partnera na
jutrzejszą kolację. Spojrzałam na boskich efebów z bankomatem w tle i w mojej głowie
zakiełkowała bardzo podejrzana moralnie myśl. Hmm. Chyba słusznie zrezygnowałam z
próby zwabienia młodego bezrobotnego na kolację u Alexa. Byłby to wyzysk człowieka przez
człowieka. Ale mój problem pozostał nie rozwiązany. Chyba pójdę na papierosa do wagonu
dla palących. 7.30. Uch! Wagon dla palących okazał się zatłoczonym chlewem pełnym
żałosnych, opornych nałogowców. Społeczeństwo nie pozwala już palaczom żyć godnie i
spycha ich na wstydliwy margines. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby wagon dla palących
został cichcem przetoczony na bocznicę i zniknął na zawsze. Może po prywatyzacji kolei
jakaś firma zacznie prowadzić pociągi tylko dla palących i wieśniacy będą im wygrażać
pięściami, 165
rzucać w nie kamieniami oraz straszyć dzieci bajkami o ziejących ogniem pasażerach-
potworach. W każdym razie zadzwoniłam do Toma z czarodziejskiego automatu w pociągu
(Jak on działa? No jak? %7ładnych kabli. Dziwne. Może fale głosowe są przesyłane po
szynach?), żeby poskarżyć się na brak dwudziestotrzylatka. - A Gav?-spytał To m.
- Jaki Gav?
- No wiesz, ten z galerii Saatchi.
- Myślisz, że by się zgodził?
- Jasne. Leciał na ciebie.
- Nieprawda. Zamknij siÄ™.
- Prawda. Przestań się zadręczać i zostaw to mnie. Czasami mam wrażenie, że bez Toma
rozsypałabym się i zniknęła bez śladu. 19 września, wtorek
56 kg (bdb) Jedn. alkoholu 3 (bdb), papierosy O (wstydziłam się palić przy zdrowym młodym
adonisie). Rany, muszę się pospieszyć. Mam randkę z pijącym dietetyczną colę małolatem.
Gav okazał się absolutnie boski i zachowywał się na sobotniej kolacji u Alexa tak, że lepiej
nie można: flirtował z wszystkimi żonami, zawzięcie mi nadskakiwał i parował podchwytliwe
pytania na temat naszego "związku" z intelektualną zręcznością członka akademii nauk.
Niestety, w drodze powrotnej w taksówce ogarnęła mnie taka wdzięczność (żądza), że nie
mogłam się oprzeć jego awansom (położyłam mu rękę na kolanie). Opanowałam się
wprawdzie (spanikowałam) i nie przyjęłam zaproszenia na kawę, ale potem czułam się winna
jako wstrętna podpuszczalska (plułam sobie w brodę). Kiedy więc dzisiaj zadzwonił i zaprosił
mnie do siebie na kolację, łaskawie zgodziłam się przyjść (nie posiadałam się z radości). 166
Północ. Czuję się jak własna babka. Przez to, że tak dawno nie miałam randki, dumna jak paw
opowiadałam taksówkarzowi moim ,,chłopaku" i że jadę do mojego "chłopaka", który gotuje
mnie kolację. Niestety, na miejscu okazało się, że Malden Road 4 to sklep warzywniczy. -
Chce pani skorzystać z mojego telefonu? - zapytał taksówkarz ze znużeniem w głosie.
Oczywiście nie znałam numeru Gava, więc musiałam udać, że zajęte, a potem zadzwonić do
Toma i spytać go o adres Gava i w taki sposób, żeby taksówkarz nie pomyślał, że kłamałam i
wcale mam chłopaka. Okazało się, że to Malden Villas 44. Resztę drogi odbyliśmy w
milczeniu. Taksówkarz uznał zapewne, że jestem prostytutką albo kimś takim. Kiedy
dotarłam na miejsce, czułam się już trochę mniej pewnie. Przede wszystkim było to strasznie
słodkie i niewinne - Trochę jak pierwsza wizyta u potencjalnej najlepszej przyjaciółki w
podstawówce. Gav ugotował spaghetti po bolońsku. Problem pojawił się, kiedy jedzenie
zostało przygotowane i podane leżeliśmy rozmawiać. Z jakiegoś powodu konwersacja zeszła
na księżnę Dianę. - To był ślub jak z bajki. Pamiętam, jak siedziałam na tym murku pod
katedrą św. Pawła - powiedziałam. - Byłeś tam? Gav wyraznie się speszył. - Miałem wtedy
sześć lat.
Daliśmy spokój rozmowie i Gav, z ogromnym zapałem (to, pamiętam, jest cudowne w
dwudziestoparolatkach), zaczął mnie całować, walcząc jednocześnie z moim ubraniem.
23 września, sobota
57 kg Jedn. alkoholu O, papierosy O (bdb!), brudnopisy odpowiedzi na zaproszenie Marka
Darcy'ego 14 (ale przynajmniej nie rozmawiałam w wyobrazni z Danielem). 10 rano. Dobrze.
Odpowiem na zaproszenie Marka Darcy'e-go, pisząc stanowczo i wyraznie, że nie będę mogła
przyjść. Nie mam po temu żadnego powodu. Nie jestem bliską znajomą ani krewną i
przepadłyby mi Randka w ciemno i Ostry dyżur. Cholera. To jedno z tych obłąkanych
zaproszeń napisanych w trzeciej osobie, jakbyśmy byli wszyscy tak wytworni, że
powiedzenie wprost, że ktoś urządza przyjęcie i chce cię na nie zaprosić, równałoby się
nazwaniu toalety kiblem. Pamiętam z dzieciństwa, że powinnam odpowiedzieć w ten sam
sposób, jakbym była Fikcyjną osobą zatrudnioną przez siebie do odpowiadania na
zaproszenia od fikcyjnych osób zatrudnionych przez moich znajomych do wysyłania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]