[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wieku zaraza zaczęła dziesiątkować miejscową ludność i doprowadziła do tego, że
mieszkańcy z peryferii szukali schronienia na wzgórzu. Nie można było jednak
budować tutaj nowych domów, więc ludzie organizowali sobie izby w istniejących już
domach. Każda rodzina musiała posiadać własny piec - stąd dobudowywano piece i
kominy w istniejących już domach.
Wysiadłem z bagażem przy olbrzymim parkingu, teraz całkowicie zapełnionym przez
najróżniejsze pojazdy, i wolno ruszyłem w stronę starego miasta, kierując się prosto na
kościół. Szedłem w spiekocie i w ostrym bałkańskim słońcu, a musiałem pokonać
kilkadziesiąt metrów pod górę, przecinając wąskie, brukowane uliczki z nawierzchnią
lśniącą od milionów ludzkich stóp i oślich racic, które na przestrzeni wieków zdążyły
ją idealnie wypolerować. Ale tam, w tej ciasnocie zabudowy wzgórza panował
miejscami przyjemny chłodek, a widok na Adriatyk, jaki momentami ukazywał się w
prześwitach między ścianami starych domów pamiętających czasy imperium
rzymskiego i pierwszych słowiańskich osadników, był zaiste imponujący.
Wreszcie znalazłem się na zachodniej stronie wzgórza. Obok wyniesionego
betonowym murem ogrodu parafialnego znajdował się hotel  Rovinj . Leżał on nad
zachowanymi resztkami dawnych murów obronnych, a jego frontowe okna wychodziły
na Adriatyk. Hotel był w zasadzie skupiskiem kilku połączonych ze sobą domów
zajmujących dwie kondygnacje. Przed hotelem znajdował się betonowy parking, ale
53
nieco wyżej po lewej, tuż pod murem kościelnego ogrodu stało kilkanaście innych
samochodów. Wśród nich dostrzegłem nasz wehikuł.
Widok, jaki roztaczał się na tonącą w zieleni wyspę Sveta Katarina był równie
imponujący. Bliskość wyspy była wręcz fizyczna, ale nie natrętna i zdawało się, że ten
kawałek samotnego lądu żył w jakiejś niewidocznej symbiozie z półwyspem, na
którym się znajdowałem. Wyczuwałem też pewien dreszczyk emocji, jaki wyzwalają
we mnie niektóre zabytki, dzieła sztuki, ale także i krajobrazy.
Pomińmy na razie szczegółowy opis wyspy i dużej przystani rozciągającej się u stóp
wzgórza przy głównym pasażu miasteczka, gdyż wycieńczony trudami podróży
wpadłem do chłodnego hotelowego holu i pragnąłem tylko zimnej kąpieli i łóżka.
- Pański kolega jest w pokoju numer 11 - poinformowała mnie uprzejmie niewiasta za
ladą, blondynka po trzydziestce z wielkim kokiem z tyłu głowy. - Nie wychodził dzisiaj
z pokoju. Na obiad zapraszam do restauracji w prawym korytarzu. Aha, i proszÄ™
przekazać mu te zdjęcia.
Recepcjonistka podała mi plik zdjęć z negatywem.
- Pan Daniec prosił o wywołanie filmu i zrobienie po jednej odbitce - wyjaśniła z
uśmiechem.
Podziękowałem i poszedłem do naszego pokoju. Niestety, na moje natarczywe
pukanie Paweł nie odpowiadał.
 Może poszedł na obiad? - pomyślałem.
Ale w sali restauracyjnej go nie znalazłem. Zaniepokojony i nieco poirytowany
udałem się znowu do recepcji.
- Doprawdy nie wiem, gdzie pan Daniec może przebywać - blondynka za ladą
bezradnie rozłożyła ręce. - Dam panu drugi klucz i po sprawie.
Po chwili otworzyłem drzwi naszego pokoju i zostawiłem w przedpokoju torbę
podróżną. Wszedłem do jasnego pokoju. Przez nie domknięte drzwi balkonowe
wpadały do jego wnętrza promienie słoneczne przybrudzone turkusem morza. Dziwne,
ale za łóżkiem leżały wymięta pościel i pomarańczowa zasłona. Ktoś musiał pociągnąć
za zasłonę i zerwał ją razem z karniszem. Rzuciłem zdjęcia na wolne łóżko i zajrzałem
do łazienki. Oprócz przyborów toaletowych Pawła nic tam nie znalazłem.
Wróciłem do przedpokoju.
Z szafy zniknęły buty oraz ubranie mojego młodego kolegi, a więc musiał on wyjść z
hotelu. Na jednej z górnych półek szafy leżały kluczyki do wehikułu i dokumenty.
I nagle zdałem sobie sprawę, że przecież mój współpracownik nie przyjechał do
Rovinja sam. Kinga Pollock! Nie namyślając się dłużej wykręciłem numer recepcji.
- Czy może mi pani powiedzieć, w którym pokoju zamieszkała panna Kinga Pollock?
- zapytałem jednym tchem.
- Chwileczkę - usłyszałem w słuchawce. - Pokój numer 15, ale zdaje się, że z samego
rana wyszła z hotelu. Ależ tak, zostawiła klucz.
- Czy była sama? - dopytywałem się.
- Tak. Ale co się stało, proszę pana?
- Pan Daniec zniknÄ…Å‚.
- E, bez przesady, na pewno się znajdzie. Pewnie wyszedł do miasta albo na plażę, a
ja nie zauważyłam.
- Mam taką nadzieję - rzekłem i odłożyłem słuchawkę.
Ciężko opadłem na łóżko i przez chwilę próbowałem zamknąć oczy i zebrać myśli.
54
Sięgnąłem po rozsypane obok mnie zdjęcia i odruchowo zacząłem je przeglądać.
Paweł porobił trochę zdjęć jeszcze w Polsce, cześć w Oksfordzie, we Francji i w
Wiedniu. Na jednym z nich ujrzałem wchodzącą przez bramę na teren cmentarza młodą
dziewczynę. Domyśliłem się, że była to Kinga Pollock.
Na ostatnim zdjęciu Paweł uwiecznił parkującego pod kamiennym murem cmentarza
białego opla z niemiecką rejestracją. Pewnie to nim przyjechała do Austrii panna
Pollock. Za nim stało dalej kilka innych aut. I nie byłoby w tym zdjęciu niczego
szczególnego, gdyby nie osoba kierowcy granatowego BMW parkującego kilkanaście
metrów za oplem. Paweł robiąc zdjęcia Kindze Pollock nie zdawał sobie sprawy, że
przypadkowo uwiecznił na zdjęciu jeszcze kogoś innego.
Szybko wyjąłem z torby nieodłączną lupę i z biciem serca zacząłem oglądać trochę
niewyrazną twarz kierowcy BMW. Oczywiście! Nie mogło być mowy o pomyłce:
znałem go. Tak, są bowiem na świecie twarze, które rozpoznaje się natychmiast. Do
tych należała bezsprzecznie twarz Jerzego Batury.
55
ROZDZIAA SZÓSTY
JERZY BATURA DZIAAA * SSIEDZI Z  TRZYNASTKI * GRAT * KTO CHCIAA
ZRZUCI WEHIKUA DO MORZA? * DAJ NAUCZK SOWIE * PANORAMA
ROVINJA * W KAWIARNI PRZY OBALA PINA BUDICINA * OPOWIADAM O
HRABIM KORWIN-MILEWSKIM * Z KING POLLOCK NA PRZYSTANI *
BATURA ZOSTAJE MOIM KOLEG * ZWIEDZAMY WYSP SVETA-KATARINA *
JESTEZMY ZLEDZENI * WAAMANIE DO MUZEUM MIEJSKIEGO
Jerzy Batura był groznym i inteligentnym przemytnikiem, rabusiem i nielegalnym
kolekcjonerem dzieł sztuki. Zazwyczaj jednak jego przestępcza działalność ograniczała
się do naszego kraju i Batura nie wywoził polskich dzieł sztuki za granicę.
Co zatem robił Batura w Wiedniu? Jeśli śledził Pawła, to jakimś cudem musiał się
dowiedzieć o sprawie Milewskiego i pewnie planował sprzątnięcie nam sprzed nosa
jego skarbu.
Ale czy to było możliwe? Przecież porozumiewaliśmy się z Pawłem za pomocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl