[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzeń.
Oni mo\e widzieli mnie w pańskim wehikule przypomniała Ludmiła. Gdy zechcę
ich sfilmować, nabiorą podejrzeń.
Podrzucę was w okolice Cisnej swoim wehikułem. Wy pójdziecie dalej niby to na spacer,
trójka młodych turystów, dwóch chłopaków, a wśród nich dziewczyna z aparatem filmo-
wym. Có\ w tym podejrzanego? A mo\e w moim wehikule znalazłaś się przypadkiem, jako
autostopowiczka. Będziesz udawała, \e filmujesz Cisną, góry, przeje\d\ające samochody,
chałupy. Niby to przypadkiem filmujesz tak\e kiosk z dziełami sztuki , a w nim Franka
Gnata. Mo\e zresztą będą tam obydwaj bracia?
Wyjaśniłem im, do czego potrzebne mi są te zdjęcia. I pojechaliśmy do Cisnej. Ale po dwóch
godzinach wróciliśmy z bardzo smętnymi minami. Okazało się, \e w kiosku z pamiątkami
siedział stary Gnat, a jego fotografia nie była nam do niczego przydatna.
Odbyliśmy znowu małą naradę wojenną . Podczas narady dyrektor Marczak wystąpił z na-
stępującą propozycją. Otó\ trójka młodych znowu wyruszy do Cisnej, ale tym razem autobu-
sem. A dyrektor Marczak zostanie przeze mnie podwieziony wehikułem w okolice Bystrego.
Objuczony swym sprzętem turystycznym uda się do zagrody Gnatów.
Przyjdę do nich jako zabłąkany turysta opowiadał Marczak. Mam przy sobie aparat
fotograficzny. I tak się urządzę, \e jeśli młody Gnat będzie w domu, zrobię mu zdjęcie pa-
miÄ…tkowe.
Miałem pewne obawy, czy dyrektor Marczak potrafi dobrze odegrać rolę zabłąkanego tury-
sty, ale on ju\ podjął decyzję z wysokości swej urzędowej władzy.
Pan mnie zupełnie nie docenia oburzył się. Znakomicie odegram swoją rolę. Jeśli
tylko młody Gnat będzie w domu, zdjęcie jego zrobię z całą pewnością. Jeśli zaś pojedzie do
Cisnej, tam zdjęcie zrobi mu Ludmiła. W ten sposób wezmiemy go w dwa ognie.
A potem dyrektora Marczaka poniosła fantazja:
Czy nie sądzicie państwo, \e samotny turysta mo\e wydawać się podejrzany? Co powiecie
na to, jeśli zaproponuję, aby do zagrody Gnatów udała się wraz ze mną panna Helenka oraz
pan Tomasz? Trójka turystów zabłąkanych w górach to ju\ wygląda bardziej prawdopodob-
nie. I do tego jeszcze czeskich turystów, bo będziemy udawać Czechów, co pannie Helence
przyjdzie bez trudności.
Wywnioskowałem, \e Marczakowi potrzebna była widownia, która podziwiałaby jego aktor-
skie talenty.
Wtajemniczyliśmy we wszystko pannę Helenkę. Sam pomysł spodobał jej się, ale wyraziła
zastrze\enie co do jego wykonania.
W wehikule pana Tomasza widział mnie chłopak przed stacją benzynową. I widział mnie
chyba młody Gnat, gdy dopędzaliśmy go koło Bystrego.
Ale dla Marczaka nie istniały \adne trudności.
Mało to ładnych kobiet na świecie? stwierdził. Zało\y pani chusteczkę na głowę i
zakryje swoje jasne włosy.
Był to pomysł w istocie rzeczy bardzo błazeński. Ale w swej praktyce stwierdziłem niejedno-
krotnie, \e często najbardziej idiotyczne i na prędce organizowane pomysły przynosiły
dobre rezultaty, a brały w łeb precyzyjnie przygotowane akcje.
A zresztą, czy mieliśmy jakieś inne wyjście, aby zdobyć fotografię młodego Gnata?
O naszej wyprawie wiedziała tylko trójka młodych ludzi. Nie wtajemniczyliśmy w tę sprawę
ani pana Dohnala, ani Smitha, nie mówiąc o Skwarku, który wyjechał.
Baśka wyrysował plan drogi do zagrody Gnatów. Zaznaczył miejsca, gdzie najlepiej będzie
zaparkować wehikuł oraz którędy pójść dalej pieszo, aby trafić do Gnatów.
Tego popołudnia pogoda była fatalna, ale nam wydała się bardzo sprzyjająca, albowiem
uzasadniać mogła fakt naszego zabłąkania się w górach. W dolinach siąpił deszcz, wy\ej
zalegały niskie chmury i snuły się gęste mgły. Nie wiał nawet najl\ejszy wiaterek i odnosiło
się wra\enie, \e chmury zaczepiły się o szczyty. W wy\szych partiach górskich widoczność
była bardzo niewielka, w dolinach ograniczała widok mgła i siąpiący bez ustanku deszcz.
W Bystrym skręciłem w dolinę Rabego Potoku i pojechałem wyboistą drogą wzdłu\ rzeczki.
Minąłem zabudowania leśnictwa, gdzie to w swoim czasie Baśka pytał drwala o drogę do
Gnatów. Tym jednak razem przy leśniczówce nikogo nie było, nikt chyba nie widział na-
szego samochodu, więc w miejscu zaznaczonym na planie skręciłem w krzaki. Niewidoczny
z drogi, mój wehikuł mógł oczekiwać bezpiecznie naszego powrotu.
Zabiera pan psa? zdumiał się Marczak, gdy kazałem Protowi opuścić wehikuł. Po
co nam to bydlę? Natychmiast rozpoznają pana po tym pańskim psie.
Nie wiem, kiedy wrócimy wyjaśniłem Marczakowi i nie mogę na dłu\szy czas po-
zostawić Prota w samochodzie. Ale to posłuszne psisko i na pewno nie pomiesza nam szy-
ków. Ka\ę mu le\eć gdzieś za krzakami w pobli\u zagrody Gnatów.
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Lecz w tym miejscu warto chyba wspomnieć, jak wyglądaliśmy.
Otó\ ja nało\yłem ciemne okulary i miałem... czarną brodę. Panna Helenka zawiązała na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]