[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niegrzeczny jesteś, Cyna, a to nieładnie zasmucił się. Powiedziałbym nawet, że jesteś
niewychowany. Ale nie powiem, bo ciÄ™ lubiÄ™.
Coś podobnego? roześmiałem się. Stwierdzenie Gnidy śmierdziało z daleka zdechłym
liskiem chytruskiem. Od kiedy to?
Gabryś nie odpowiedział od razu. Najpierw pociągnął nosem, potem splunął do donicy z palmą,
prosto na tabliczkę: Prosimy nie pluć do palmy!", wreszcie westchnął:
Nasze drogi są kręte, bracie.
Ani ja twój brat, ani swat. Mów, o co biega, albo spadaj.
Jednak niegrzeczny Gnida pogroził palcem z uśmiechem. No to walę na skróty. Damy ci
spokój, tak żebyś się bezpiecznie przebujał do półrocza. No i powstrzymamy Manika, bo ten wariat
chętnie by cię udusił.
101
Serdeczne dzięki odwróciłem się na pięcie. Nie spodziewałem się dodałem,
odchodzÄ…c.
Ej, chwilunia! Myślałeś, że za darmo? %7łarty sobie robisz czy co? Jest propozycja usiłował
chwycić mnie zaj rękę. Wywinąłem się.
Mam gdzieÅ› twoje propozycje, Gnida.
Ale ta jest wyjątkowa, bracie rozejrzał się czujnie. Tajemnicza jak cholera.
Gadaj.
Starałem się zachować spokój, ale rozmowa z wrogiem, a właściwie z szefem wszystkich wrogów,
powodowała, że nerwy miałem napięte jak stalowe liny na okręcie. Oby nie
L_ Poczekaj moment, nie pokazuj fochów, bracie. Usiądzmy wskazał gazetą ławkę pod ścianą.
Czy ciebie trzeba znokautować, żebyś się odczepił? zmarszczyłem czoło.
UsiÄ…dziesz?
Usiadłem. Sprawa rzeczywiście musiała być poważna, skoro tak wokół mnie krążył. Chyba że to
grubymi nićmi szyta prowokacja, ale nie dowiem się, jeżeli odejdę.
Na Klan jeszcze przyjdzie czas sapnął, siadając obok mnie. Jest coś innego. Przeczytałem
w gazecie... Rozłożył trzymaną gazetę. Praca Detektywa" z sierpnia.
Skąd masz tego Detektywa"? zdenerwowałem się.
Plastuś mi dał, a co? pociągnął nosem. I tu, uważasz, jest artykuł o skarbie w
Potemkowicach. Pomożesz nam go znalezć, a potem...
Złodziej na złodzieju oznajmiłem, wyszarpując mu gazetę złodziejem pogania. Moja
gazeta!
Poważnie? roześmiał się. Wez ją sobie, skoro twoja. I tak wiem, co mam wiedzieć. To jak,
wojna czy szukanie skarbu?
Chciałem odpowiedzieć, że wolę wojnę do upadłego niż komitywę z draniami, ale ze schodów z
tupotem sfrunęło dwóch pobladłych osobników, drąc się w naszą stronę.
Chodzcie prędko, Gnida i ty, nowy!
Coś się stało? Gabryś wyłuskał gazetę z mych palców i schował ją za pasek spodni.
Omszały stoi na parapecie wydyszał mały piegusek, wyhamowując przy ławce.
103
No i? Gabryś wstał leniwie.
No i się odgraża, że wszystko wypapla, jeżeli go nie wypuszczą.
Albo wyskoczy dodał znany mi ze stołówki wysmarowany żelem do włosów chłopczyna.
Wypapla? O czym? spojrzałem na pieguska.
N00...
On nic nie wie ostrzegł Gnida.
Aha kiwnął głową tamten. Tak czy siak, chodzcie.
Ruszyli na górę, ja za nimi.
- Ty, bracie, wracaj do pokoju powstrzymał mnie Gabryś.
Niby dlaczego?
Niby dlatego, że nie chcesz być z nami. Czyli że jesteś przeciw nam, zgadza się?
Nonie wiem...
To się dowiedz i daj znać. A na razie odczep się od naszych problemów.
Pobiegli i tyle ich widziałem.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem i zazgrzytał klucz w zamku. Mama wyszła, zostawiając ją samą.
Wróci, jak ochłonie, powiedziała. Ochłonie? Ciekawe, kto bardziej potrzebuje ochłonąć, Ania
przygryzła wargi.
Spojrzała na aparat domowego telefonu. Nie powinna dzwonić na komórkę, bo to łatwo wypatrzyć
na rachunku. Jaki jest numer do Kostka? 068 387 80... i jak dalej?
104
Otworzyła książkę telefoniczną. Zielona Góra. Nie. Po-temkowice... Przełknęła łzę. Trombolin.
Palce nerwowo kartkowały cienkie stronice. Paruszczyk Stefan... Piętak Marzanna. To nasz. Czytała
bezgłośnie kolejne nazwiska. Psia-kość Zdobysław...Ptak Antonina. Babcia Kostka. Oby ktoś
odebrał. Przecież jest niedziela.
Rozdział U.
Parada figlarzy
Nie dowiedziałem się, o co chodziło w tej hecy z Omszałym. Przynajmniej na razie. W gruncie
rzeczy mało mnie obchodził los nieznanego chłopaka z Wrocławia. Bardziej interesujące były
wydarzenia dziejące się wokół chłopaka z Trombo-lina. Czyli mnie.
Miałem wrażenie, że świat stał się nieostry, pogmatwany i pozbawiony sensu. A może zawsze taki
był, tylko dotychczas nie zwracałem na to uwagi? Dojrzewanie jest czynnością bolesną.
Szedłem do pokoju z silnym postanowieniem powstrzymywania złych emocji.
Wybaczyłem nawet Plastusiowi z Walerkiem oddanie gazety Gnidzie, wybaczyłem grzebanie w
plecaku i używanie moich kosmetyków, wybaczyłem rozbitą głowę, wybaczyłem...
Wybaczanie skończyło się, kiedy stanąłem pod drzwiami i poczułem swąd dymu. Wiedziony
nagłym przeczuciem wkroczyłem do pokoju. Nie dowierzałem własnym oczom.
Na stole stał talerz, na talerzu szklana butelka po winie Egri, przy szyjce kopcił się sznurek, a do
korka przyklejono jedyne zdjęcie Ani, jakie miałem. Niewyrazne zdjęcie ze spaceru z Dyziem w
parku.
106
Zapomniałem dodać, że żarzący się sznurek też przyklejono do korka. Czuć było również smród
denaturatu. Zdaje się, że wszystko miało za chwilę pokazowo spłonąć.
Oderwałem pogniecione, wilgotne zdjęcie, klnąc w myślach, na czym świat stoi. Pośliniłem palce i
zgasiłem lont. Z szafy dobiegł mnie szept:
Jak myślisz, przyszedł już?
Ciii-choo bÄ…dz!
Ale jak nie przyszedł...?
Przecież szedł, musiał wejść.
A jak nie? Wszystko się spali i taki fajny żart na marne pójdzie.
Nie pójdzie szepnąłem, przekręcając klucz w drzwiach szafy
Nie?
Nie.
A kto to mówi? zaniepokoił się głos.
Wasz rozum odparłem.
A co to tak zgrzytnęło? zaniepokoił się drugi głosik.
Czy ja wiem? Chyba kosę ostrzą, żeby łby durniom pościnać odszepnąłem
i przystawiłem do szafy krzesło, opierając je o uchwyt przy drzwiach. Głównie dowcipnisiom z
pierwszych klas.
Kolesie nadawali się do szkoły specjalnej, a nie do poprawczaka. Wspólne z nimi mieszkanie
obrażało moją godność.
107
_ To ty, Mielony? zapytał któryś ostrożnie. _ Nie, to ja odparłem. Chłystki uparcie mylą mnie
z jakimÅ› Mielonym.
Rozum?
Nie, Gyna. %7łartowałem z tym rozumem roześmiałem się z politowaniem. %7ładen rozum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]