[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdzie mogę wynająć samochód albo znalezć taksówkę? - spytał kierowcę
karetki, która przywiozła go do szpitala.
- Przykro mi, ale nie ma tu wypożyczalni samochodów. Musiałby pan poje-
chać na lotnisko.
- A taksówka?
- Tam jest postój. - Kierowca wskazał na sporą grupę ludzi stojących w ko-
lejce po drugiej stronie drogi. - Ale trzeba długo czekać. Najpierw musi jechać
do innych wiosek po drodze. Jak pan chce taksówkę, która zawiezie pana od razu
na miejsce, musi pan zadzwonić albo jechać na lotnisko.
R
L
T
Sfrustrowany Niall spojrzał na zegarek. Nie miał na to wszystko czasu.
Dzwonił do Grace, licząc, że mu coś podpowie, ale nie odbierała. Pewnie Robina
ją poinformowała o stanie babci i Grace była w drodze do wioski. Niall przeklął
pod nosem. Musi być jakiś sposób, żeby wrócił do Robiny.
- Spieszy się pan? - spytał kierowca karetki.
- Bardzo - odparł Niall.
- No to ja pana zawiozę. Skończyłem już zmianę.
- Ale to wiele kilometrów - zaprotestował nieśmiało Niall. - Nie po drodze
panu.
Kierowca wzruszył ramionami.
- Pomógł pan obcej kobiecie. Teraz ja się panu odwdzięczę, taki jest zwy-
czaj. - Wyciągnął rękę. - Jestem Tambo.
Wkrótce pędzili wyboistą drogą, przekraczając limit prędkości. Niall nie po-
trafił poprosić Tamba, żeby zwolnił. Zależało mu tylko na tym, by znalezć się z
Robina.
Wydawało mu się, że trwało to nieskończenie długo, nim zajechali przed dom
babci. Niall serdecznie podziękował swojemu kierowcy, proponując, że zapłaci
mu za benzynę. Tambo spojrzał na niego urażony.
- Powiedziałem, że to mój obowiązek. Któregoś dnia ktoś zrobi coś dla mnie
i odwdzięczy mi się za przysługę, którą panu oddałem. - Machnąwszy ręką, od-
jechał w chmurze pyłu.
Gdy tylko Niall wszedł do pokoju, zrozumiał, że się spóznił. Pokój był pełen
kobiet. Robina siedziała przy łóżku.
R
L
T
- Odeszła? - spytał łagodnie. Kiedy Robina przytaknęła, wziął ją w ramiona. -
Kochanie, tak mi przykro.
- Mama jedzie z EllÄ…. Zostaniemy tutaj, taki jest zwyczaj, a ty wezmiesz EllÄ™
do domu. Dla niej to byłoby zbyt trudne.
- Ella wie, co znaczy śmierć -przypomniał jej delikatnie. - Pozwól nam zo-
stać. Jesteśmy twoją rodziną, a w takiej chwili każdy potrzebuje rodziny.
Robina uśmiechnęła się.
- Mama ze mną będzie. Szczerze mówiąc, wolę, żebyście pojechali.
- Nie odtrÄ…caj mnie.
- Nie odtrącam cię, ja... - Zawahała się. - Potem będę cię potrzebowała. - Jej
głos zadrżał, a Niall poczuł cień nadziei. Nie powinien się teraz upierać. Pózniej
skłoni ją do rozmowy. Robina musi wiedzieć, że on ją kocha. Muszą odnalezć
znów do siebie drogę.
- Pojadę, jak przyjedzie twoja matka. Będę na ciebie czekał. W razie czego
daj znać. Nie chcę, żebyś sama przez to przechodziła. Rozumiesz?
Podniosła na niego wzrok.
- Tak. - Dotknęła jego policzka. - A co z dzieckiem Lydii?
- Będzie dobrze. Jeśli zechcesz, za dzień czy dwa możemy je odwiedzić.
- Chętnie. Jedno życie się skończyło, drugie zaczęło. Teraz to rozumiem. Po-
ra porozmawiać o naszym dziecku. Nie tutaj, pózniej.
Niall niechętnie wypuścił żonę z objęć i patrzył, jak zagarnia ją tłum kobiet.
Słysząc nadjeżdżający samochód, wyszedł na dwór. Grace i jego córka wysiadły
z taksówki.
R
L
T
- Zaczeka pan chwilę?  poprosił taksówkarza. Grace na niego spojrzała. W
wieczornym powietrzu rozlegał się żałobny lament.
- Spózniłam się.
- Bardzo mi przykro. Myślę, że ona trzymała się tak długo, żeby pożegnać się
z Robiną - odparł. - Już się z tym spotkałem.
- A jak ona się czuje? - spytała Grace.
- Chyba sobie radzi. Chyba wszystko się ułoży. - Z twarzy Grace widział, że
rozumie znaczenie jego słów. - Prosiła, żebym zabrał Ellę do domu. Wolałbym
zostać, ale takie ma życzenie.
- Jedz. Ja z nią zostanę. Ale potem, po powrocie, będzie cię potrzebowała.
Patrzył jeszcze, jak Grace wzięła Robinę w objęcia, żałując znów, że nie było
go przy niej w najtrudniejszej chwili. Przysiągł sobie, że jeśli tylko będzie to w
jego mocy, jego żona już nigdy nie zostanie sama.
Niall usłyszał ciche kroki Robiny. Starała się go nie zbudzić, ale on, przywy-
kły do dyżurów pod telefonem, słyszał każdy najdrobniejszy dzwięk.
- Wróciłaś.
- Wziąć prysznic i się przebrać - odparła. - Potem tam wracam. Przywiozłam
mamę, żeby chwilę odpoczęła.
Niall wsparł się na łokciu. W świetle poranka widział na twarzy Robiny ślady
zmęczenia i bólu. Miał chęć ją przytulić, ale jakiś szósty zmysł go powstrzymy-
wał. Nie popełni tego błędu, co kiedyś, nie będzie się spieszył. Stawka była za
wysoka.
Wstał i dotknął jej ramienia.
R
L
T
- Zrobię ci coś do jedzenia. A może wolałabyś się przespać?
Robina położyła się w ubraniu na łóżku, które zwolnił.
- Prześpię się ze dwie godziny, a potem zjem śniadanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl