[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zerknęli na nich z zaciekawieniem i wysiedli. Abby poczekała, aż znalezli się na
zewnątrz, i dopiero wtedy zaatakowała.
- Jak pan mógł?! - zawołała ze złością. - Wiadomo, co sobie pomyśleli!
- Co sobie pomyśleli, Greg - powiedział, kładąc nacisk na swoje imię i
ruszył za nią przez hol z marmurową podłogą.
- Greg, Greeg, Greeeg! Dobrze ci było?! Przytrzymał drzwi i popatrzył na
jej zgrabne nogi, gdy sapiąc gniewnie wypadła na zewnątrz. Przez moment
wyobrażał sobie Abby, gdy pyta go o to samo, lecz w całkiem innych
okolicznościach.
Doktor Trent i seks? Cóż za bzdury przychodzą ci do głowy, skarcił się w
duchu. Abigail z pewnością nie była nim zainteresowana, a on nigdy więcej nie
powinien wiązać się na dłużej z żadną kobietą.
Gdy zajechali przed hotel na Union Square, oddał kluczyki chłopakowi z
parkingu, zastanawiając się, czy tym razem Abby również popędzi do taksówki,
gdy już załatwią sprawę.
- Ustalamy, że pózniej odwiozę cię do domu, Abby - oznajmił, wchodząc
z nią do wspaniałego holu St. Francis". Luksusowy hotel był stary, lecz
doskonale utrzymany. Znajdował się w centrum miasta i idealnie nadawał się do
urzÄ…dzenia w nim wielkiego balu.
- Nie ma potrzeby - zaprotestowała.
- Jest. Muszę z tobą coś omówić.
- Chodzi o konferencjÄ™?
- Powiedzmy, że tak.
- Nie możesz pogadać o tym teraz?
- Nie.
Poczekali w recepcji na pracownika hotelu, który wkrótce się zjawił i
pokazał im salę balową oraz kuchnię. Ustalili, jakie będą elementy dekoracyjne
oraz muzyka, następnie wybrano szatnię oraz sektor na parkingu.
Zarezerwowano też pokoje dla tych gości, którzy zamierzali przenocować w
hotelu.
Greg zauważył, że Abby zadaje sensowne, dobrze przemyślane pytania
dotyczące imprezy. Wiedział, że nie była na żadnym z poprzednich balów, ale
bezbłędnie wyczuwała wszystkie potencjalne problemy. Greg nie był pewien,
dlaczego Ben właśnie ją wyznaczył na współprzewodniczącą, lecz udowodniła,
że nadaje się do tej roli.
Skończyli inspekcję po dziewiątej i Greg delikatnie ujął jej łokieć.
- Przecież nie ucieknę - burknęła zirytowana.
- Zrób mi przyjemność i się nie wyrywaj.
- Nie masz do mnie zaufania, doktorku?
- Ani trochę. Ale nie bierz tego do siebie, bo nie ufam żadnej kobiecie.
- Takie stwierdzenie wymaga rozwinięcia.
- Nie dzisiaj. Jest nasz samochód.
W drodze do domu Abby oboje milczeli. Greg zastanawiał się, o czym
ona myśli, a także jak najzręczniej poruszyć temat, który zasugerowała Rose.
Gdy zajechali przed blok, w którym mieszkała Abby, zgasił silnik i
odwrócił się do niej.
- Posłuchaj... Chodzi o... tamten bankiet - zagaił z wahaniem w głosie.
- Tak?
- Rose wspomniała, że być może chciałabyś uzupełnić garderobę. - Wyjął
z kieszeni wizytówkę, na którą Abby spojrzała jak na jadowitą kobrę.
- Ubieram się jak należy.
- Wcale nie mówię, że jest inaczej. - Jezu, rozgrywał to beznadziejnie.
Lecz niby jak miałby porozmawiać z Abby o damskich fatałaszkach? Do licha,
powinna to zrobić Rose. Pogadać jak kobieta z kobietą.
Upuścił wizytówkę na kolana Abby.
- Moja siostra ma butik na Maiden Lane. Powołaj się na mnie, a
dostaniesz upust. Jeśli jednak wpadniesz do niej wtedy, gdy jest na mnie
wściekła, to podniesie ci cenę.
- Dlaczego to robisz? - Abby zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem i
ostrożnie wzięła bilecik.
Greg wzruszył ramionami. Sam zadawał sobie to pytanie. Z zasady nie
wtykał nosa w życie innych ludzi.
- %7łeby Rose przestała ględzić. Nie wyobrażasz sobie, jaka z niej piła, gdy
na coś się uprze. Owszem, jest wspaniałą sekretarką i wiem, że nie
przetrwałbym bez niej ani jednego dnia, ale może doprowadzić człowieka do
szału, kiedy wbije sobie coś do głowy. Ostatnio uważa, że strój, który włożyłaś
na bankiet, miał jakiś głębszy podtekst.
Skubiąc palcami wizytówkę, Abby wzięła głęboki oddech i popatrzyła na
Grega.
- Dziękuję. - Otworzyła drzwiczki i wysiadła z samochodu. - Pomyślę o
tym.
ROZDZIAA 3
Abby odprowadziła wzrokiem odjeżdżające auto Grega. Za kogo on ją
uważa? Za sierotkę Marysię? Zmiażdżyła w dłoni wizytówkę i weszła do holu, a
po chwili, gdy była już w swoim mieszkaniu, cisnęła ją do kosza na śmieci. Ale
nie trafiła.
Wciąż słyszała oględną wypowiedz Grega. Nie drwił, nawet się nie
uśmiechał. Przeciwnie, wydawał się kompletnie zażenowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]