[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zdarzyć.
- Pochodzę z rodziny wścibskich kobiet.
- Nie narzekaj. Hattie i Carissa są wspaniałe. Obie bardzo polubiłam. Jestem pew-
na, że twoja matka też jest sympatyczna.
- Jest bardzo sympatyczna. Ale przynajmniej się nie wtrąca do mojego życia. Po-
dróżuje po Australii.
- Tak, Hattie mi o tym mówiła.
Wspomniała, że oboje rodzice podróżują. I że Logan finansuje im podróż. Czy ma
potrzebę wszystkimi się opiekować? Wszystkich chronić?
- Mówiła ci również o bankructwie mojego ojca?
- Nie - przyznała Sally, zdając sobie sprawę, jak duże piętno musiało to odcisnąć
na synu. Logan wyraznie bał się powtórki.
- Mój ojciec nie miał głowy do interesów. Zapalał się do różnych szalonych pomy-
słów. Rodzina straciła cały majątek.
- To wtedy musiałeś zmienić szkołę? - spytała, przypominając sobie, co jej mówił
na warsztatach.
- Tak, tyle że ja sobie poradziłem, a ojciec nie. Przeżył załamanie nerwowe. Nie
mógł pracować. Mama nas utrzymywała.
- Nigdy ojcu nie wybaczyłeś - stwierdziła cicho Sally.
Miała ochotę się rozpłakać. Dlaczego Logan pozwalał, aby błędy ojca decydowały
o jego życiu?
- Tu nie chodzi o wybaczenie. Nauczyłem się jednej rzeczy: przyszłość trzeba pla-
nować. Muszę być pewien swojej sytuacji finansowej, zanim zacznę myśleć o założeniu
rodziny. Przez pięć lat nie chcę się z nikim wiązać.
R
L
T
- A potem? - spytała, nawet nie próbując ukryć złości. - Sądzisz, że Panna Idealna
będzie siedziała przed twoim domem, czekając, aż ją zauważysz?
Miała ochotę rzucić się na niego z pięściami. Jak można być tak czułym, namięt-
nym kochankiem, tak bardzo troszczyć się o kobietę w łóżku, a nazajutrz odejść, jakby to
wszystko nic nie znaczyło? Dlaczego on nie rozumie, że uczucie szczęścia i zadowolenia
z życia jest równie ważne, a może nawet ważniejsze od stabilizacji finansowej?
- Powiedz, co zrobisz - ciągnęła z przejęciem - jeśli zakochasz się przed upływem
pięciu lat?
- Nie zakocham siÄ™.
- SkÄ…d wiesz?
- Nie pozwolÄ™ na to.
- Masz nie po kolei w głowie! - Coś w niej pękło. Huknęła kubkiem w blat i pode-
rwała się na nogi. Azy podeszły jej do gardła. - Może za pięć lat dorośniesz.
- Sally! Nie chciałem cię zdenerwować.
- Wcale się nie denerwuję! - Nie zamierzała się przyznawać, że jest wściekła, że
czuje się wykorzystana, że serce jej krwawi.
- Pewnie wolisz, abym sobie już poszedł?
Nie, nie, nie! Chciała go błagać, żeby został, lecz jakimś cudem wykrzesała z sie-
bie siłę, by oznajmić chłodno:
- Dałeś mi jasno do zrozumienia, co się dla ciebie liczy. Wracaj do swojego bizne-
su i pięcioletnich planów!
Z ponurą miną chwycił wilgotną marynarkę.
Bez słowa skierowali się do drzwi. Byli dwojgiem ludzi, którzy czuli do siebie
ogromny pociąg. Powinni wskoczyć do łóżka, kontynuować to, co wczoraj zaczęli. Przez
niego oboje cierpieli. Tylko dlatego, że miał w dzieciństwie smutne przeżycia, teraz karał
zarówno siebie, jak i ją. Jakim prawem igrał z jej uczuciami?
Doszli do holu.
- Sally, jesteś wspaniałą...
- Przestań! - krzyknęła. - Już dość powiedziałeś! - Usiłując powstrzymać łzy, roz-
pięła suknię.
R
L
T
- Co robisz?
- Oddaję ci suknię, za którą zapłaciłeś!
- Nie musisz.
- MuszÄ™!
Suknia opadła, tworząc złotą kałużę wokół jej stóp. Logan wytrzeszczył oczy. Sal-
ly, ubrana w cienki stanik i figi, przestąpiła nad nią, po czym schyliwszy się, podniosła
suknię z podłogi i wcisnęła mu ją do rąk.
- Bardzo dziękuję, panie Black. Doskonale spełniła swoje zadanie.
Otworzyła drzwi, a on stał jak osłupiały, nie będąc w stanie wykonać kroku.
Pchnęła go lekko. Powoli wycofał się na zewnątrz, trzymając w dłoni lejącą się złotą
kreacjÄ™.
Ostatnią rzeczą, jaką Sally widziała, był wyraz smutku w jego oczach. Sekundę po
tym, gdy zatrzasnęła drzwi, wybuchnęła szlochem.
R
L
T
ROZDZIAA CZTERNASTY
Leżała na łóżku wstrząsana płaczem. Jak mogła być taką idiotką i zakochać się bez
pamięci w człowieku niezdolnym do odwzajemnienia uczuć?
Wczoraj w nocy dała mu wszystko. Byli z sobą tak blisko. Wierzyła, że łączy ich
coś więcej niż pożądanie. Rozmawiali. Ona obnażyła przed nim swą duszę, a on wyle-
czył ją z jej lęków. Ależ była naiwna. Bolało ją, że Logan jej nie kocha. Interesowała go
wyłącznie jako kompetentna recepcjonistka i sprawna instruktorka tańca, a nie jako ko-
bieta.
Długo płakała. Najpierw nad sobą, nieszczęsną i upokorzoną, potem nad Chloe,
która tak bardzo pragnęła, by jej chrześnica odnalazła w Sydney radość życia, i wreszcie
nad Hattie, która ostrzegała ją przed swoim wnukiem, a zarazem dała jej powód do na-
dziei.
Gardło, które już wcześniej jej dokuczało, teraz pulsowało z bólu. Leżała na łóżku
w samej bieliznie i chociaż dygotała z zimna, nie miała siły przykryć się kołdrą. Wresz-
cie łzy na twarzy wyschły. Zmęczona i zziębnięta usiadła. Ból rozsadzał jej czaszkę.
Prawdę mówiąc, wszystko ją bolało. Przez moment była pewna, że zwymiotuje na pod-
łogę. Włożywszy niebieskie kimono, poczłapała do łazienki, żeby umyć twarz.
Przeraziła się swojego odbicia w lustrze. Zmyła resztki rozmazanego tuszu, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]