[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W holu czekał już na nich właściciel. Lyle odstawił
walizkę i podał mu rękę.
- Bardzo panu dziękujemy, że mogliśmy tu przenocować -
powiedział. - Odpoczynek bardzo się nam przydał.
- Miło mi było państwa gościć - właściciel uśmiechnął się
- i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Lyle podniósł
walizkÄ™.
- To bardzo możliwe.
Wyszedł; Nadina pożegnała się z właścicielem i podążyła
za swym towarzyszem. Na dworze było już bardzo gorąco, a
w porcie zgromadzili siÄ™ prawdopodobnie wszyscy
mieszkańcy wioski. Najwidoczniej wpływający prom był
jedyną atrakcją mieszkańców Eceabat.
Najpierw wysiedli nieliczni pasażerowie, a pózniej
wyładowano z promu jakieś skrzynie i wyprowadzono
kilkanaście kóz
- spłoszone zwierzęta, czyniły spore zamieszanie.
Lyle wniósł walizki na pomost i znalazł przy jakiejś
nadbudówce miejsce dla Nadiny, która była stąd niewidoczna
dla wchodzących na pokład.
Pomyślała, że Lyle słusznie stara się, by jak najmniej
zwracali na siebie uwagę. Zdawała sobie jednak sprawę, że
mimo wszelkich ostrożności nie udałoby im się uciec, gdyby
na promie byli Rosjanie. Przekonywała się w myślach, że
niepotrzebnie się boi. Któż w Konstantynopolu mógłby
zgadnąć, gdzie się podziewają? Czuła jednak, że i Lyle jest
niespokojny, mimo iż tego nie okazywał.
Jakieś pół godziny pózniej prom wypłynął z portu w rejs
przez cieśninę Dardanele. Dopiero wtedy Nadina zauważyła,
że Lyle się rozluznił.
Podróż miała nie trwać zbyt długo, jako że prom
przepływał najwęższe miejsce cieśniny, o szerokości zaledwie
jednej mili, jednak płynęli bardzo wolno i Nadinie wydawało
się, że stoją w miejscu.
W końcu dopłynęli do Canakkale. Od razu rzuciło się jej
w oczy, że jest to miejscowość bardzo różniąca się od
Eceabat. Przy molo zauważyła wiele wozów, czekających na
towary, które przywoził prom.
Lyle szybko podszedł do jednego z wozniców. Otaksował
wzrokiem krzepkiego, młodego konia zaprzężonego do wozu.
- Czy mógłbyś podwiezć moją siostrę i mnie kawałek za
miasto? - zapytał woznicę.
Młody Turek, właściwie jeszcze chłopiec, uśmiechnął się
do niego szeroko.
- To zależy od tego, ile mi pan zapłaci! - odpowiedział.
- Chcemy dojechać do Intepe - wyjaśnił Lyle. Chłopak
podrapał się w głowę.
- To prawie dziewięć mil w stronę Troi.
- Zgadza się - potwierdził Lyle. - Jestem w stanie zapłacić
tyle, ile sobie zażyczysz.
Chłopak spojrzał na niego spod oka, po czym wymienił
sumę, która Nadinie wydała się wygórowana. Lyle udawał, że
siÄ™ zastanawia.
- Nie jestem bogaty - odezwał się w końcu - ale obawiam
się, że skoro chcemy dotrzeć na miejsce, musimy przyjąć
twoje warunki.
Chłopak był wyraznie zachwycony. Pomógł Lyle'owi
umieścić na wozie walizki i gdy tylko wsiedli, natychmiast
ruszył.
Po zaniedbanej, nieciekawej wiosce Eceabat, Canakkale
zachwyciło Nadinę. Dookoła rosły drzewa judaszowe, które
wydały się Nadinie piękne, mimo że ich nazwa budziła złe
skojarzenia; według legendy na jednym z takich drzew miał
się powiesić Judasz. Spora część drogi w dół w stronę miasta
prowadziła szpalerem kwitnących fioletoworóżowych
judaszowców. Za nimi w oddali błyszczało morze. Pośród
takiego krajobrazu wręcz nie sposób było myśleć o czymś
nieprzyjemnym, a tym bardziej o tym, że wciąż groziło im
niebezpieczeństwo.
Zbliżyli się do morza, na którym widać było wiele statków
różnych kształtów i wielkości. Nadina była pewna, że są
wśród nich i takie, które płyną z Konstantynopola. Inne
kierowały się na południe, by poprzez Morze Egejskie
wypłynąć na Zródziemne. Dostrzegła także łodzie rybackie
oraz małe i duże kaliki.
Miałaby ochotę zatrzymać się w Canakkale na jakiś czas i
poznać bogatą historię tego miasta. Przypomniała sobie
opowieści ojca o lordzie Byronie, który przepłynął cieśninę
Dardanele dokładnie w tym miejscu, gdzie pokonywał ją
wpław legendarny Leander, by spotkać się z ukochaną Hero.
Chciała powiedzieć o tym Lyle'owi, ale doszła do
wniosku, że skoro ten milczy, widocznie ma po temu ważne
powody. Zauważyła, że znów uczesał się z przedziałkiem i
wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy zaczesywał włosy
do tyłu. Zorientowała się również, że się nie rozgląda, tylko
siedzi z pochyloną głową, może dlatego, aby mijający ich
ludzie nie mogli dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. A może
się modlił?
Na pewno martwi się tym, że grozi nam
niebezpieczeństwo, powiedziała sobie w duchu i w nagłym
przypływie lęku naciągnęła kapelusz głębiej na czoło, a potem
wsunęła dłoń w dłoń Lyle'a czując, jak obejmuje ją palcami.
Popatrzył na nią z uśmiechem; natychmiast świat przybrał
dla niej słoneczne barwy, a lęk się rozwiał.
Przejechali przez miasto i znalezli siÄ™ na wyboistej drodze
biegnÄ…cej obok morza. Co jakiÅ› czas mijali niewielkie
skupiska chat, najprawdopodobniej rybackich, drzewa,
krzewy, a czasami połacie gołej ziemi.
Słońce prażyło coraz mocniej. Nawet koń był już
zmęczony, ale wreszcie dojechali do Intepe. Ku zaskoczeniu
Nadiny, miejsce, do którego dotarli, przypominało wioskę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]