[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, obawiam siÄ™ jednak, że moje prawdziwe nazwis­
ko musi pozostać póki co tajemnicą. Kiedy sprzedaję swoje
obrazy, j estem Sivert Berge.
Pauline powoli wracało opanowanie. Ogarnęła ją radość.
Sivert Berge jest zainteresowany!
- Chciałaby pani kontynuować naukę malarstwa po
skończeniu szkoły?
- Tak! Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek. Pana
obrazy są zupełnie wyjątkowe, panie Berge. Przemawiają
do mnie z taką siłą, że trudno to wyrazić słowami.
Wykonał gest, jakby się wzbraniał.
- Aż taki utalentowany nie jestem, widzę jednak, że coś
nas łączy. Oboje próbujemy tego samego.
- Widział pan moje obrazy?
- Pan Krohn zatroszczył się o to, bym obejrzał parę
obrazów z Jomfruland. Byłem pod wrażeniem. Jest pani
jeszcze taka mÅ‚oda. Z pewnoÅ›ciÄ… zajdzie pani bardzo wy­
soko.
Poczuła, że rumieni się jak pensjonarka.
- Gzy zechce mni e pan uczyć? Często mam uczucie, że
stoję w martwym punkcie, że się powtarzam.
- Będę wobec pani szczery. Ni e jestem pewien, czy da
się to jakoś urządzić. Muszę rozplanować zajęcia, sprawdzić,
co by można zorganizować, czy da siÄ™ usunąć pewne prze­
szkody. Wiem jednak, że w najbliższą sobotę i niedzielę
będziemy gościć oboje u Erlanda Lyche. Zamówił u mnie
parÄ™ obrazów i jak rozumiem, podobnÄ… propozycjÄ™ przed­
stawił pani?
Skinęła gÅ‚owÄ… oniemiaÅ‚a z radoÅ›ci, że razem z tajem­
niczym artystÄ… spotka siÄ™ na Skogsø. BÄ™dzie miaÅ‚a dość
czasu, by podpatrzeć niektóre jego zawodowe tajemnice
i przekonać go, by zgodził się ją uczyć. Pomyślała o Erlan-
dzie Lyche. Skoro udało mu się pozyskać Siverta Berge,
czy jak naprawdę nazywa się ten malarz, by zgodził się
namalować obrazy, to po co mu ona? Odpowiedz, która
nasuwała się jako pierwsza, wywołała rumieniec na jej twa-
rzy. W oczach tego sławnego skrzypka była pewnie przede
wszystkim kobietą, która prędzej czy pózniej, ulegnie jego
czarowi i sÅ‚awie. Sivert Berge jest artystÄ…. Ale ja też które­
goÅ› piÄ™knego dnia pokażę temu Erlandowi Lyche, co po­
trafię. Nakłonię pana Berge, by zgodził się mnie uczyć. Nie
poddam się, póki nie będę równie dobra jak on.
- JadÄ™ na Skogsø już dzisiaj - wyjaÅ›niÅ‚ Berge. - Pani
przypłynie jutro, prawda?
- Tak.
MuszÄ™ namalować te pejzaże dla Lyche jakoÅ› przekonu­
jÄ…co! - pomyÅ›laÅ‚a. CzuÅ‚a siÄ™ tak, jak przed ważnym egzami­
nem, ale wiedziaÅ‚a, że jeÅ›li go obleje, to nie dostanie dru­
giej szansy. Nie, nie pozwoli na to, by taka szansa wymknÄ™­
ła się jej z. rąk! Wybrała właściwą drogę. To prawda, że
dzwiga bagaż problemów, ale wybrała właściwie. Chociaż...
tak naprawdę to Liam dokonał za nią wyboru. Zadecydował
za siebie i za nią, rezygnując z miłości i z małżeństwa. Teraz
więc może się skupić na j ednym: o ile to możliwe, zostać
najlepszą malarką. Musi nauczyć się malować obrazy, które
nosi w sobie i tęskni za tym, by je utrwalić na płótnie.
Sivert Berge podał jej ponownie dłoń i rzekł:
- Mam jeszcze parę ważnych spraw do załatwienia. Ale
jesteśmy umówieni. Spotkamy się na Skogso, a z czasem
zobaczymy, czy siÄ™ jakoÅ› dogadamy.
Pokiwała mu głową i obserwowała w milczeniu, jak
wkÅ‚ada dÅ‚ugi brÄ…zowy pÅ‚aszcz, a na gÅ‚owÄ™ kapelusz z szero­
kim rondem.
Wyszedł, a ona stała przez chwilę nieruchomo, wciąż nie
mogąc otrząsnąć się z szoku, jaki wywołało nieoczekiwane
przeżycie.
- Chcesz popatrzeć na obrazy? - Głos marszanda Kroh-
na przywołał ją z powrotem do rzeczywistości.
Czy chce? Też pytanie!
Ustawił obrazy wzdłuż ściany, osiem dużych morskich
pejzaży, na widok których dech jej zaparło. Zdawało jej się,
że galeria nagle napełniła się słonym zapachem morza,
woniÄ… wolnoÅ›ci wyÅ›piewywanej przez morskie fale. Pode­
szÅ‚a bliżej i studiowaÅ‚a muÅ›niÄ™cia pÄ™dzla i niuanse kolorys­
tyczne. Wiedziała, że Berge naprawdę jest niesłychanie
zdolny, choć jego talent nie ograniczał się bynajmniej do
warsztatu. Jakie uczucia wyrażajÄ… wÅ‚aÅ›ciwie te obrazy? Mie­
szankę smutku i szczęścia. Tęsknotę za wolnością. Ale
najbardziej - silną zmysłowość.
Och, gdyby mogła dostać na własność któryś z tych
obrazów! %7łyć z nim, studiować, póki nie pojmie tajemnicy
artysty, nie zrozumie, jakie emocje wyrażają. Tylko że to
nie jest możliwe. Obrazy Siverta Berge wyceniane sÄ… bar­
dzo wysoko, a ona musi być teraz ostrożna z pieniędzmi,
kiedy kupiła dom. Zastanawiała się, czy Berge był kiedyś
na Jomfruland. Czy spodobaÅ‚oby siÄ™ mu, gdyby mógÅ‚ za­
trzymać się w jej domu i malować tamtejsze plaże.
Konstanse korzystaÅ‚a z dużego pokoju goÅ›cinnego, któ­
rego okna wychodziły na ulicę. Emily zajrzała do swojego
dawnego pokoiku. Wszystkie jej rzeczy zostały schowane,
staÅ‚y jedynie meble. Pokój wydawaÅ‚ siÄ™ pusty, jakby caÅ‚ko­
wicie pozbawiony wspomnieli. Na szczęście nie tutaj mieli
spać, lecz w innym pokoju gościnnym od strony podwórza.
Gdy tam weszła, zobaczyła Gerharda, który usiadł na
brzegu łóżka, a na stoliku nocnym stała butelka z winem.
Rzadko piÅ‚, nie liczÄ…c paru kieliszków do obiadu. Naj­
widoczniej rozmowa z Karstenem bardzo go zdenerwowała.
- PoprosiÅ‚em sÅ‚użącÄ…, by mi przyniosÅ‚a butelkÄ™ z zapa­
sów Karstena - wyjaÅ›niÅ‚. - Na szczęście nic zdążyÅ‚ wszyst­
kiego zabrać. Wypijesz ze mną?
Skinęła gÅ‚owÄ… i odsunęła poduchÄ™ na bok, tak że sie­
dzieli naprzeciwko siebie. Gerhard nalał wina do dwóch
kieliszków i j eden z nich podał żonie.
- Na zdrowie, Emily. Jestem gÅ‚Ä™boko wdziÄ™czny loso­
wi, że ożeniÅ‚em siÄ™ z dorosÅ‚Ä… kobietÄ…, a nie z takim dziec­
kiem, jakim jest moja siostra lub jej przyjaciółki.
- Słyszałam, jak zapewniałeś Konstanse, że wszystko
będzie dobrze. - Uśmiechnęła się i wychyliła łyk wina.
- Tak. - Jego twarz wykrzywił grymas. - Jakby można
coÅ› takiego przyrzec!
- Czy Karsten wprowadzi siÄ™ tu z powrotem?
- Tak, jak tylko wyjedziemy.
- Co mu powiedziałeś?
- MyÅ›lÄ™, że wolaÅ‚abyÅ› tego nie wiedzieć. Nic przyjem­
nego w każdym razie.
WpatrywaÅ‚a siÄ™ w bÅ‚yszczÄ…ce czerwone wino, nasÅ‚uchu­
jąc odgłosów deszczu zacinającego o szyby.
- To znaczy, że zrugałeś go i mu zagroziłeś?
- Od tego zaczÄ…Å‚em.
- Wierzysz w ogóle w to, że on może się zmienić? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl