[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie czynniki. Pierwszy statek Heechów wynurzył się z ich ergosfery prak-
tycznie natychmiast to znaczy zaledwie po osiemnastu latach! Drugi pojawił
się zaledwie dziewięć lat po nim.
Przyczyną, dla której zareagowali tak szybko, był fakt, że utrzymywali pewną
liczbę statków Heechów w stanie stałej gotowości. A pierwsi Heechowie, którzy
do nas dotarli, byli bezcenni. To oni pomogli nam zbudować Krąg Obserwacyj-
ny, trwać na posterunku obserwującym kugelblitz oraz namierzyć nisze i zakątki
w całej Galaktyce, gdzie ukryto zachomikowaną maszynerię Heechów. . . a także
często zachomikowanych ludzkich poszukiwaczy z Gateway, którzy dotarli tam
i nie mogli już wrócić.
Wydaje mi się, że powinienem opowiedzieć wam coś o Kronikach Heechów
i wyjaśnić, dlaczego były tak przerażające.
W ramach rutynowej procedury setki statków Heechów wyruszały w podróże
w celach badawczych. Heechowie byli równie ciekawscy jak istoty ludzkie i rów-
nie zawzięci, by poznać wszystko, co tylko jest do poznania.
W nauce można było znalezć wiele ciekawych problemów teoretycznych, któ-
re nie dawały im spokoju. Tak naprawdę chcieli poznać parę rzeczy poza roz-
wiązaniem zagadki zaginionej masy czyli faktu, że cała zaobserwowana we
wszechświecie materia nie waży aż tyle, by uzasadnić zaobserwowana ucieczkę
galaktyk. Czy protony naprawdÄ™ siÄ™ rozpadajÄ…? Czy przed Wielkim Wybuchem
było coś jeszcze, a jeśli tak, to co?
Ludzcy naukowcy martwili się tymi problemami jeszcze zanim spotkaliśmy
Heechów. Heechowie mieli wielką przewagę nad tymi ludzkimi istotami z wcze-
śniejszych etapów (wliczając w to mojego cielesnego przodka). Mogli wyjść i po-
patrzeć.
Tak też robili. Wysyłali ekspedycje, by badały gwiazdy neutronowe, nowe
i supernowe, białe karły i pulsary. Mierzyli prędkość przepływu materii między
55
parami gwiazd podwójnych oraz strumień promieniowania z gazów pochłania-
nych przez czarne dziury. Nauczyli się także przekraczać granicę Schwarzschilda
dookoła czarnej dziury, która to sztuczka pozwoliła im potem rozwinąć ciekawą
technologię; nie będę nawet wspominał o ich równie wielkiej ciekawości związa-
nej ze sposobami, w jakie cząstki łączą się by utworzyć atomy, atomy łączą się
w cząsteczki, a cząsteczki stają się żywymi istotami, jak oni sami.
Mogę łatwo podsumować, co chcieli Heechowie osiągnąć w sferze nauki.
Otóż chcieli wszystkiego.
%7ładen jednak cel ich podróży nie był ważniejszy, ani z żadnym nie wiązały się
większe wysiłki, niż z poszukiwaniem we wszechświecie inteligentnego życia.
Przez cały ten czas Heechowie znalezli parę przykładów czy może raczej
byli bliscy znalezienia.
Pierwsze było przypadkowe odkrycie, które przyniosło nagłą radość i prawie
natychmiastowe rozczarowanie. Mała, lodowa planeta, w normalnych warunkach
prawie niewarta uwagi, zaskoczyła ich intrygującymi anomaliami pola magne-
tycznego. Nikt z nich na początku nie był specjalnie zainteresowany tym obiek-
tem. Potem, w czasie rutynowego przeszukiwania, obsadzony Heechami statek
badawczy sprawdził raporty uzyskane od bezzałogowych sond. Planeta znajdo-
wała się ponad 200 j.a. od macierzystego, niezbyt jasnego słońca typu K-3 i nie-
wątpliwie nie było to miejsce, gdzie można by spodziewać się pojawienia się
życia. Temperatura jej powierzchni wynosiła zaledwie 200 K, a na jej lodowej
powierzchni nic się nie poruszało. Kiedy jednak badacze Heechów zaczęli sondo-
wać lód, odkryli zagrzebane pod nim znaczne masy metalu. Echosondy wykazały,
że metal ma regularny kształt. Kiedy podekscytowana załoga sprowadziła świdry
termiczne i posłała je na dół w celu dokonania badań, znaleziono budynki!
I ani żywej duszy.
Heechowie stanęli w obliczu zasmucającego faktu, że na planecie istniało kie-
dyś inteligentne życie; na podstawie znalezisk można było ocenić, że osiągnęło
wczesną epokę przemysłową, i wtedy przestało istnieć.
Datowanie pokrywy lodowej pozwoliło ustalić, że przybyli tam pół miliona
lat za pózno na znalezienie czegokolwiek żywego, ale nie to było najgorsze. Naj-
gorsza była opinia geologów i geochemików, że ta planeta nie mogła znalezć się
na tej orbicie w sposób naturalny; jej skład przypominał Wenus, Ziemię i Marsa;
był to rodzaj planety znajdowany blisko gwiazdy macierzystej.
Coś odsunęło ją tak daleko od jej słońca, że zamarzła.
Oczywiście mogła to być jakaś katastrofa na skalę astronomiczną, na przykład
(statystycznie mało prawdopodobne) przejście w pobliżu jakiejś gwiazdy. %7ładen
z Heechów jednak w to nie wierzył (choć bardzo chcieli).
Potem znalezli coś, co złamało im serca po raz drugi.
Nie od razu spotkało ich to przykre wydarzenie. Była to nadzieja, którą pod-
trzymywano przez długi czas ponad stulecie! Zaczęło się to, gdy statek He-
56
echów przechwycił słabą transmisję radiową, namierzył ją i dotarł do prawdzi-
wego, bezdyskusyjnego artefaktu pozostawionego przez cywilizacjÄ™ stojÄ…cÄ… na
wysokim poziomie rozwoju technologicznego, podróżującą w przestrzeni mię-
dzygwiezdnej.
Nie było tam żywej załogi. Nie było to możliwe może z wyjątkiem mikro-
organizmów. Obiekt ten był wielką, przypominającą babie lato, metalową paję-
czyną, rozległą na tysiące kilometrów, ale tak filigranową i delikatną, że całość
nie ważyła więcej od paznokcia.
Heechowie nie potrzebowali dużo czasu, by uzmysłowić sobie, co znalezli.
W miejscach połączeń drutów znajdowały się przedmioty przypominające tran-
zystory i paski piezoelektrycznego materiału. Cały obiekt był kalkulatorem. Był
także komputerem, kamerą, nadajnikiem radiowym, wszystko w cudowny sposób
ujęte w delikatną jak muślin pajęczynę, którą można było zmiąć w dłoni.
Był to zautomatyzowany żaglowiec, napędzany światłem.
Dowód był oczywisty: we wszechświecie istnieje inteligentne życie podob-
ne do samych Heechów! I to życie, które nie tylko jest inteligentne; ale życie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]