[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiele czasu.
Wszyscy oprócz Jane Firman i Grega Lake’a chcieli się przyłączyć. Jane była nieśmiała,
a Greg musiał wcześnie wrócić do domu, ponieważ przyjechali jego dziadkowie. Jim
wiedział, że rodzice Grega są bardzo surowi, i nie chciał przyczyniać mu kłopotów.
— Musimy rozprawić się z Umberem Jonesem na dwóch frontach — powiedział. —
Kiedy następnym razem opuści swoje ciało, jedna grupa będzie musiała pójść za jego duchem
i zająć go czymś, podczas gdy dwoje lub troje z was ; włamie się do jego mieszkania i
zabierze jego laseczkę loa. Powinniście potem wymówić zaklęcie nie pozwalające duchowi
Umbera powrócić do cielesnej powłoki. Nie będzie miał laseczki loa, więc nie zdoła wezwać
na pomoc demonów, a kiedy nie zdoła wrócić do swojego ciała, wkrótce po prostu zniknie,
jak znikają wszyscy zmarli. Myślę, że byłoby dobrze, gdyby grupa śledząca Dym podzieliła
się na dwie mniejsze. Ja pójdę z jedną z nich, ponieważ tylko ja go mogę zobaczyć. Druga
grupa może wziąć prochy pani Vaizey. Gdybyście podejrzewali, że jest gdzieś obok was,
sypniecie tym proszkiem i wtedy powinniście go dostrzec. Mamy trzy telefony komórkowe,
tak?
Dobrze… Będziemy cały czas w kontakcie.
— A co z Tee Jayem? — spytała Sharon. — On też może posłużyć się czarami.
— No cóż, przede wszystkim nie wiemy, gdzie on jest, prawda? A po drugie mogę się
mylić i może Tee Jay wcale nie ostrzegł Umbera Jonesa, że opuszczam moje ciało. Dopóki
mu tego nie udowodnimy, nadal jest waszym kolegą. Uporamy się z tym problemem, kiedy
przed nim staniemy.
Od ósmej wieczorem pilnowali mieszkania Umbera Jonesa. W samochodzie Raya
siedział on sam, Sharon i David Littwin. W wozie Jima, stojącym kawałek dalej, siedzieli
John Ng, Beattie McCordic i Muffy Brown. Po drugiej stronie ulicy, skierowany w przeciwną
stronę, stał mustang Russella z Sue–Robin Caufield i Seymourem Williamsem. Russell dostał
trzy plastikowe kubki z proszkiem na duchy i wyraźne instrukcje, że ma tego nie zjeść.
W samochodzie Raya wszyscy obżerali się hamburgerami i popijali koktajlem
truskawkowym. Sharon zabrała swoją książkę o rytuałach voodoo, z której miała przeczytać
odpowiednie zaklęcie uniemożliwiające duchowi Umbera Jonesa powrót do ciała. Było
napisane w bardzo starym afrykańskim języku i ledwie mogła je wymówić. Powtarzała je raz
po raz, aż Ray powiedział:
— Rany boskie, Sharon, przestań. To brzmi tak, jakbyś topiła się w wannie.
— Babaibabataim’balatai… hathaba m’fatha babatai… — mamrotała Sharon, nie
zwracając na niego uwagi.
Jim był wykończony, ale postanowił doprowadzić sprawę do końca. Wygodnie
wyciągnął się na siedzeniu samochodu, włożywszy ciemne okulary i zieloną czapeczkę
baseballową, żeby Umber Jones go nie rozpoznał. Prawdopodobnie nie groziło mu to — wuj
Umber zapewne sądził, iż Jim spoczywa dwa metry pod ziemią, w ciasnej sosnowej skrzyni,
cierpiąc zasłużone męki za próbę kradzieży laseczki loa — ale wolał być ostrożny.
Minęła przeszło godzina i pomyślał, że może powinien odwołać czaty. Kazał wszystkim
uczniom zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że mają dodatkowe zajęcia z języka
angielskiego, więc spóźnią się na kolację.
Beattie McCordic nie chciała jeść pizzy ani hamburgerów i — ku jej ogromnemu
zmieszaniu — zaczęło jej burczeć w brzuchu. John uspokajał ją:
— Nie ma sprawy. Nawet twój żołądek ma prawo wyrazić swoje zdanie.
— Oszczędź mi tego — mruknęła Beattie.
W tym momencie frontowe drzwi mieszkania Umbera Jonesa otworzyły się i wyszedł z
nich wysoki ciemnoskóry mężczyzna w kapeluszu Elmera Gantry. Wyglądał jak Umber
Jones, ale czy to był on?
— Widzisz go? — zapytał Jim. — Przechodzi przez ulicę… mija budkę telefoniczną…
mija kosz na śmieci.
Beattie zmarszczyła brwi, wpatrując się w mrok.
— Nie widzę go. Nikogo tam nie ma.
— Więc to na pewno on — stwierdził Jim. — Gdybyś go widziała, mógłby to być ktoś
inny. Ruszajmy.
Beattie uruchomiła silnik i odbiła od krawężnika.
— Nie za szybko — ostrzegł ją Jim. — Nie powinniśmy zbliżać się do niego, żeby nie
zauważył, że jest śledzony. Chociaż nie powinien być zbyt czujny. Nie ma pojęcia, że ktoś
może go zobaczyć.
Umber Jones minął sklep spożywczy, dotarł do następnej przecznicy i przeszedł przez
nią nie rozglądając się na boki. Jakaś ciężarówka przejechała niecałe pięć centymetrów od
niego i widmowa postać wuja Umbera zawirowała, jednak nie zwolniła kroku.
— Jedź teraz w lewo — mówił Jim. — Nadal idzie w tym samym kierunku, ale myślę,
że przy Colonial skręci w prawo.
Beattie prowadziła, więc Jim mógł skupić się na śledzeniu. Źle się czuł na fotelu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]