[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bracie Melnikov! Lider młodzieżówki uśmiecha się pogodnie w porannym
świetle...
Głos ojca: Wszyscy są braćmi w oczach Boga, synu. Brat nie zabija
brata...
Bracie? zapytał Ardo i znów zamrugał, próbując odzyskać równowagę.
Jasne powiedział Jon. Wszyscy tu jesteśmy jak bracia. Towarzysze
broni. Musisz spojrzeć prawdzie w oczy, rekrucie tutaj mamy tylko siebie
nawzajem.
Malejąca twarz Melani, wykrzywiona przerażeniem, kiedy Zerg
wywlekają z tłumu.
Tak... oczywiście powiedział Ardo, wbijając wzrok w podłogę. Mamy
tylko siebie.
Jednym zręcznym ruchem Littlefield podniósł torbę i rzucił ją na wolne
łóżko pod swoim.
Nie martw się, synu. Od kiedy jestem w marines, ciągle żyję w
pośpiechu. Trzymaj się mnie, a wszystko będzie dobrze. Poukładamy ci w
głowie i w mig poczujesz się lepiej.
Ardo gapił się na niego bezmyślnie. Jeśli ten mężczyzna miał ponad
trzydzieści lat, to znaczy, że był naprawdę stary, starszy od wszystkich
marines, jakich Ardo w życiu widział. Rzecz jasna na Bountiful widywało się
nawet starszych ludzi wszyscy patriarchowie kolonii byli siwowłosymi
starcami. Wydawali się tacy mądrzy. Młody człowiek czuł się pokrzepiony,
mając wokół siebie przywódców, którzy przeżyli tyle lat... Czerpali mądrość z
własnego doświadczenia, nie musieli jej od nikogo pożyczać. Ardo doszedł
do wniosku, że Littlefield jest chyba najstarszym marine poniżej rangi
pułkownika.
Stary trzydziestolatek takich haseł nie widywało się na
propagandowych plakatach rekrutacyjnych.
Co mnie to obchodzi? pomyślał Ardo. Nie wstępowałem do wojska, żeby
się dorobić emerytury. Muszę odpłacić Zergom za to, co zrobiły, a jeśli
dostanÄ™ rekompensatÄ™, zanim mnie dopadnÄ…, tym lepiej.
W tej samej chwili przez drzwi do sali wcisnął się Cutter. Olbrzymie ciało
firebata wypełniło całą przestrzeń między Ardem a Littlefieldem.
No proszę, sierżant Littlefield! Cutter spojrzał z góry na starego
żołnierza, a w jego głosie słychać było sarkazm i nieskrywaną pogardę.
Czyż ostatnio nie służyłem z kapitanem Littlefieldem?
Ardo osłupiał, słysząc, z jakim rażącym lekceważeniem odnosi się do
podoficera, bądz co bądz, szeregowiec. Jon jednak postanowił zignorować tę
jaskrawÄ… obelgÄ™.
Miło cię widzieć w moim oddziale, żołnierzu uśmiechnął się w
odpowiedzi. Lepiej się pospieszcie. Porucznik Breanne ma robaki w tyłku i
nie spocznie, póki nie utoczy komuś krwi, nieważne po której stronie.
Wiecie, co macie robić, więc do roboty i już was tu nie ma!
Rozdział 5
Czas przebiegu operacji
Skaliste pustkowie smagał wiatr. Ziarnka piasku wdzierały się w każde
załamanie kombinezonu bojowego, ale nie było na to rady. Cały oddział stał
na baczność i Ardo nie miał wątpliwości, że gdyby choć drgnął, byłby to
ostatni ruch w jego życiu. Porucznik Breanne osobiście by się o to postarała.
Chociaż kombinezony bojowe starannie kontrolowały temperaturę ciała,
aby utrzymać żołnierzy w najwyższej zdolności bojowej, Ardo poczuł właśnie
na plecach strużkę potu spływającą powolutku w dół między łopatkami.
Może sierżant Littlefield miał rację? Może rzeczywiście z jego głową jest coś
nie tak od czasu ostatniej kÄ…pieli w zbiorniku resocjalizacyjnym na lotnisku?
Ma kłopoty z koncentracją, poza tym męczy go jakieś przeczucie,
przyczajone gdzieś na peryferiach świadomości. Ojciec nazywał takie
wrażenia podszeptami ducha nikłym, cichutkim głosikiem, który
nawiedza ludzi, aby dać im boską wskazówkę. Słuchaj uważnie tego głosu ,
mawiał ojciec. On cię nigdy nie wprowadzi w błąd .
Tylko gdzie był ten ostrzegawczy duch, kiedy Zergi rozszarpywały jego
rodziców?
Poczuł przeszywający, oślepiający ból w prawym oku, a chwilę potem
gwałtowną falę mdłości. Wyobraził sobie wnętrze własnego hełmu
zachlapane na wpół przetrawionym śniadaniem i skrzywił się z
obrzydzeniem. Littlefield mówił, że to przejdzie, powtarzał sobie Ardo,
starając się za wszelką cenę odzyskać równowagę. Wytrzymaj jeszcze
trochę, zaraz będzie lepiej.
Próbował skoncentrować myśli na porucznik Breanne, która stała przed
nimi z wyłączonym spolaryzowanym polem ochronnym hełmu, aby wszyscy
mogli widzieć jej twarz. %7łołnierze patrzyli nieruchomo przed siebie, nikt nie
miał ochoty napotkać jej wzroku, kiedy będzie przed nim przechodziła.
Wysłano nas w sam środek kotła, z którego wszyscy inni uciekają, moje
ślicznotki dudnił jej głos, lekko zniekształcony przez hełm.
Kierunkowe wzmacniacze słuchowe w kombinezonach umożliwiały
rozpoznanie zródła dzwięków, zarówno tych dochodzących z zewnątrz, jak i
przesyłanych przez systemy łączności.
Wszystkie siły konfederacyjne zmywają się z tej planety ciągnęła
Breanne.
A co z kolonistami? pomyślał Ardo. Ich też Konfederacja zostawia?
Zanim dołączymy do naszych braci i opuścimy tę kupę piachu, musimy
wykonać zadanie.
Melduję, pani porucznik, że aż się palę, żeby im przypalić! zawołał
służbiście Cutter.
Twarz Breanne rozjaśnił wilczy uśmiech.
Będzie pan miał jeszcze pod dostatkiem wrogów do upieczenia tą
swoją zabawką, zanim skończymy, panie Koura-Abi. Sugeruję jednak,
żebyśmy w pierwszej kolejności wykonali zadanie i wynieśli się stąd, dopóki
mamy jak.
Tak jest, pani porucznik! W głosie Cuttera dzwięczało rozczarowanie.
Jeśli was to interesuje, waszym nowym domem jest baza bunkrowa
3847. Jeszcze tydzień temu była to wysunięta stała pograniczna placówka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]