[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O, ten może trochę zaczekać! - stwierdził binbasi. - Ciebie do niego nie gnają dwadzieścia
piastrów,.któreś mu winien.
- A cóż, effendi? - zapytał grubas z najniewinniejszą miną.
- Chcesz mu opowiedzieć; chcesz opowiedzieć o dwustu tysiącach piastrów; chcesz nawet wyznać
gdzie leżą, aby wykazać wielkość twej mądrości i rozwagi. Znam cię!
- Oh, jakie okropne posądzenie! Jeżeli sobie tego życzysz, będę o mniejszej; znacznie mniejszej
sumie mówił. Czy dobrze będzie, jeżeli opowiem zaledwie o stu pięćdziesięciu tysiącach albo
nawet o stu tysiącach piastrów? Chcę być skromny.
- Nie będziesz wcale mówił o tych pieniądzach; Hadżi Halef Omar sam pójdzie!
- Mówisz to tak stanowczo! Czy to rozkaz, któremu mam być
posłuszny?
393
1 ak.
Onbaszi podreptał tedy do ściany, złożył ręce i siadając w opisanej
l~ ~l PozS cJi, ~c~Å‚ j~W
- W takim razie siądę i już nie wstanę! Jeżeli Halef ma przynieść te rzeczy beze mnie, może je też
sam upiec i ugotować! T~udno, zgadzam się, skoro innej rady nie ma. Więc będę siedział!
Bardzo jednak ciekaw jestem tego, coście przeżyli w czasie waszej obecnej jazdy i proszę cię,
Hadżi Kara Ben Nemzi effendi, opowiedz mi to wszystko, skoro już mam tu siedzieć
bezczynnie!
Halef szybko i energicznie zaprotestował:
- Nie, nie! Effendi, przyrzeknij mi, że będziesz milczał i ani słowa nie powiesz aż do mego
powrotu, wiesz, że tylko ja mam dar wymowy i powołanie do zachwycającego sposobu
opowiadania. Sprawisz mi jedną z największych rozkoszu ziemskich, skoro udzielisz mi prawa
być jedynym, a w każdym razie pienvszym opowiadaczem przygód w Birs Nimrud! Usilnie cię
więc proszę, aby~ czekał do mego powrotu. Zgoda, drogi sidi?
- Idk - odparłem.
- Nie powiesz ani słowa?
- Nie. Nie chcę cię pozbawiać radości; ale pamiętaj, jeżeli zbyt długo zabawisz w mieście, a potem
będziesz zajęty jeszcze w kuchni, cierpliwośc binbasiego i onbasziego wystawiona będzie na
zbyt wielką próbę.
- Pośpieszę się, pośpieszę się, sidi! Będę formalnie skakał. Nie mam wcale zamiaru piec czy
gotować, lecz zakupię jedynie takie potrawy, które będziemy mogli zjeść tak, jak je przyniosę.
Będziesz więc spokojnie czekał i nic nie powiesz?
- Zgoda. Lecz pół godziny tylko, nie dłużej!
- Ib wystarczy; wrócę wcześniej, znacznie wcześniej! Bądz więc tymczasem zdrów i trzymaj język
za zębami!
Przy ostatnim słowie był już za drzwiami, a gdy wrócił, upłynęta zaledwie połowa
drugiego kwadransa; kąpał się cały w pocie, tak się 394 śpieszył.
- Wszystko jest w kuchni! - oznajmił. - Co teraz ma być; opowiadanie czy jedzenie?
- Opowiadanie - odrzekł binbasi.
- Jedzenie - zawołał grubas.
- A może jedno i drugie? - zapytałem.
- Nie jednocześnie! - prosił Halef. - Usta moje nie są wrotami, którymi można jednocześnie
wjeżdżać i wyjeżdżać. W tym samym czasie, gdy do ust wezmę kawał mięsa, nie mogą wszak
wydobyć na wargi piękna mej wymowy. A poza tym, rwący potok wymowy nie tylko pójdzie w
ciefi, lecz się zupełnie zatraci przy wymogach żołądka i pracy zębów!
- A więc opowiadaj teraz, a potem będziemy jedli! Kepek nie umrze tymczasem z głodu.
Grubas odpowiedział równie głębokim i długim, jak i przeczącym westchnieniem,
przy czym dotknął rękoma tego miejsca, gdzie pod grubą warstwą tłuszczu winien
się był u niego odbywać szlachetny przebieg trawienia. Halef, nie bacząc na to,
przybrał odpowiednią po-stawę i rozpoczął swą opowieść z miną, z której można
było wywnio-skować, że usłyszymy arcydzieło wschodniej wymowy:
I usłyszeliśmyje! Na tym krótkim stwierdzeniu niechaj poprzesta-nę.
Wspomniałemjuż niejednokrotnie o jego sposobie wyrażania się, więc zadawolę się
jedynie skonstatowaniem, że osiągnął całkowicie zamierzony skutek. Zrywając się
często, by słowa swe podkreślić energicznymi ruchami, porwał formalnie
binbasiego; a nawet Kepe-ka, który siedziąc oparty o ścianę, tak prżejął się
opowieścią, iż, niepomny na zachowanie równowagi, coraz bardziej obsuwał się,
tak że gdy Halef wreszcie zakoficzył swą opowieść bombastycznym zda-niem, biedny
Kepek uderzył głową o podłogę.
- Jakie niebezpieczne a zadziwiające wydarzenie! - zawołał bin-basi. - Wprost nie do uwierzenia,
żeście coś podobnego przeżyli!
- Już po mnie! - skarżył się grubas. - zainteresowanie mnie
395 zabiło; wszystkie członki bolą mnie z zachwytu! Pomocy, pomocy! Hadżi
Halefie podnieÅ› mnie!
Halef wszelkimi siłami starał się zaspokoić tę prośbę. I gdywreszcie podniósł
jak rak czerwonego z wysiłku służącego, ten klasnął grubymi rękami i przyznał,
przewracając z podziwu małymi, ledwie widoczny-mi oczyma:
- Naprawdę jesteście bohaterami! Nie ma dla was nic trudnego i wielkiego! Więc ten ryczący lew,
Sefir, jest w niewoli, naprawdÄ™ w niewoli?
- Pak - odrzekł Halef dumnie. - Jest wszystko dokładnie tak, jak opowiedziałem. I~n ryczący lew,
jak go nazywasz, jest teraz zdep-tanym robakiem, który wam już nic złego nie może uczynić.
- Boję się go jednak - odrzekł binbasi. - Sefir jest tak niebez-piecznym człowiekiem, że dopiero
wtedy będę mógł się go nie oba-wiać, gdyż już żyć nie będzie. Ib że, mimo mego ostrzeżenia, z
nim zadarliście, było wielką odwagą, było nawet zuchwalstwem. Podzi-wiam, effendi, twoją
odwagę i spryt; jestem ci winien dozgonną wdzięczność, że przy tym o mnie pamiętałeś; ale
wtedy dopiero będę całkowicie spokojny, gdy usłyszę, gdy będę wiedział z cała pewnością, że
Sefir nie żyje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]