[ Pobierz całość w formacie PDF ]
świat po długiej zimie.
Joe odetchnął. On również cieszył się z tego spaceru.
133
RS
- Wcale nie wyglądasz jak niedzwiedz - stwierdził. Roześmiali
się oboje. Skręcili w kolejną ulicę.
Rowena nie miała wcale ochoty, by zakończyć tę przechadzkę.
Szli dalej. W końcu zaczęło jej się wydawać, że poznaje okolicę.
- Gdzie jesteśmy? - spytała.
Joe wskazał jej najbliższy budynek. Przyjrzała mu się
dokładniej. Ależ tak, znajdowali się przed zajazdem Maria!
- Możemy zjeść tutaj kolację albo, jeśli wolisz, odprowadzę cię
do domu.
- Co tutaj można zjeść?
- Na pewno nie jęczmienne rożki - odparł Joe.
- Wyłącznie ciężkie, niezdrowe jedzenie.
- Kuchnia włoska?
- Mhm.
- To świetnie. Uwielbiam włoskie potrawy. Weszli do środka.
Na szczęście w barze nie było zbyt wielu osób. Rowena
wyglądała na ich tle jak egzotyczny kwiat wśród bagien. Po pierwszej
lampce wina oczy zaczęły jej płonąć dziwnym blaskiem. Zarumieniła
się i wyglądała niezwykle uroczo w swoim za dużym swetrze, z
rozpuszczonymi włosami opadającymi złotą falą na plecy. Starzy
bywalcy nie spuszczali z niej wzroku. Mario giął się w pokłonach i
obsługiwał niczym królową. Rowena zdawała się tego nie dostrzegać.
Gawędziła sobie z Joe'em, który z trudem powstrzymywał się, żeby
nie dać w zęby któremuś z zagapionych pijaczków.
134
RS
On również był pod jej wrażeniem. Przypomniał mu się
wczorajszy dzień i to, co wydarzyło się na górze. Teraz Rowena
wydawała mu się tak nieziemska, tak piękna. Czy będą mieli jeszcze
jednÄ… takÄ… okazjÄ™?
Dawno nie myślał o przyszłości.
Przeszłość zawisła nad jego życiem niby ogromna gradowa
chmura.
Teraz poczuł, że niebo zaczęło się przejaśniać.
Mario przysiadł na brzegu krzesła i prowadził z Roweną
ożywioną dyskusję na temat włoskiej kuchni. Mówili o oliwie z
oliwek, zielonej i czerwonej papryce, piecach, w których pali się
drewnem, risotcie i prawdziwej pizzy. Dziewczyna wychwalała
włoskie wina, chociaż sama piła kalifornijskie z doliny So-nomy.
Joe poczuł się jak w domu w czasie świąt. Sam nie znał się na
jedzeniu. Wystarczyło, że nie było najgorsze i w dużych ilościach.
Jednak z przyjemnością obserwował Rowenę. Znacznie bowiem
bardziej niż wykwintne potrawy interesowała go kobieca uroda.
Niektórzy nawet uważali go za znawcę. Teraz stwierdził ze
zdziwieniem, że do tej pory nie zauważył, jak piękne wargi ma
Rowena. Pełne, zmysłowe i tak czerwone, że wcale nie potrzebowała
ich malować.
Oblizała je lekko, a Joe poczuł, że kręci mu się w głowie.
Rowena wcale nie zwracała jednak na niego uwagi. Rozmowa z
Mariem pochłaniała ją całkowicie. Joe pomyślał, że jak na dziewicę
zamkniętą w zamku niczym z kart Ivanhoe", doskonale sobie radzi z
135
RS
ludzmi. Czyż mógł się spodziewać, ze znajdzie wspólny temat z jego
dobrodusznym, chociaż czasami nieco rubasznym kuzynem?
Siła Roweny polegała chyba na tym, że nie usiłowała udawać.
Cary czas była naturalna. Zachowywała się przy tym tak, jakby
zupełnie nie zdawała sobie sprawy z własnego wdzięku. Gdyby
kokietowała mężczyzn, wypadłaby pewnie sztucznie. Ale ona po
prostu z nimi rozmawiała.
W końcu Mario poderwał się z miejsca i spojrzał z niepokojem
w stronÄ™ kuchni.
- Zaraz postaram się udowodnić, że znam się na włoskim
jedzeniu. Mam nadzieję, że ci partacze niczego nie zepsują. - Zerknął
raz jeszcze w stronę kuchni. - Przygotuję oberżyny z parmezanem.
Dodam jeszcze trochę wina do sosu, palce lizać.
Rowena posłała mu promienny uśmiech.
- Mam też schowaną prawdziwą - położył nacisk na to słowo -
oliwę z oliwek. Smakuje znacznie lepiej niż ta z wytłoczyn.
Dziewczyna podziękowała mu serdecznie za tyle starań. Mario
tylko machnął ręką.
- Drobiazg. To prawdziwa przyjemność mieć do czynienia ze
smakoszem - powiedział. Już miał zamiar odejść, kiedy nagle
przypomniał sobie o istnieniu kuzyna. - Wyglądasz dużo lepiej niż
dzisiaj rano, Joe, Ale powinieneś się ogolić, jeśli zapraszasz damę na
kolacjÄ™.
- Mówisz jak babcia! - parsknął Joe.
136
- Właśnie. Powinieneś ją odwiedzić. Kazałaby cię ogolić
rzezniczym nożem.
Mario spojrzał jeszcze raz na Rowenę i uśmiechnął się szeroko.
- Do oberżyn podam sałatkę z sosem własnego przepisu. Tutaj
nikt nie potrafi się na tym poznać. - Spojrzał pogardliwie na Joe'ego.
Kiedy kuzyn zniknął za drzwiami, Joe uśmiechnął się do
dziewczyny.
- Myślałem, że wolisz zapiekanki z kuchenki mikrofalowej.
Rowena westchnęła.
- To prawda, że na co dzień jadam kiepsko - przyznała. - Może
dlatego tak bardzo lubię dobre jedzenie. Oberżyny będą wspaniałe.
Joe postukał palcem w skórzaną okładkę menu.
- Nie ma ich w karcie - powiedział.
- Nie rozumiem?
- Mario pewnie posłał już po nie umyślnego. Ma
zaprzyjaznionego ogrodnika, u którego kupuje wszystkie egzotyczne
warzywa.
Dziewczyna zmieszała się i rzuciła ukradkowe spojrzenie w
stronÄ™ kuchni.
- Nie wiedziałam... Nie chciałam robić kłopotu... Może
odwołamy zamówienie?
Joe pokręcił głową.
- Daj spokój. Byłoby mu przykro.
- Twój kuzyn jest naprawdę bardzo miły.
137
RS
- Nie dla każdego - powiedział. - Dziś rano chciał mnie pobić
albo dla odmiany polewać zimną wodą.
Rowena zerknęła na niego z zainteresowaniem. Na jej wargach
pojawił się lekki uśmiech.
- Widocznie na to zasługiwałeś. Joe wzruszył ramionami.
Byłem chory i jak każdy miałem prawo do ludzkiego
traktowania. Rowena pokręciła głową.
- A cóż takiego ci się stało?
- To kontakty z tobą nie wpływają na mnie najlepiej. - Nie
żartował. Ciekawe, czy dziewczyna domyśli się, o co mu chodzi?
- Być może bierzesz mnie zbyt poważnie, Joe - westchnęła. -
Mam wrażenie, że tylko udajesz wesołka i zabijakę, ale tak naprawdę
traktujesz życie bardzo serio.
Pochylił się w jej kierunku. Ich twarze znajdowały się teraz
zaledwie kilkanaście centymetrów od siebie.
- Przyznaj się, że blefujesz - szepnął. - Wcale się nad tym nie
zastanawiałaś.
- Tak myślisz?
- Do diabła, kobieto!
Spojrzała mu w oczy i delikatnie dotknęła policzka.
- Wolę, jak mówisz mi po imieniu - wyznała. Joe podniósł do
góry kieliszek i popatrzył pod światło. Na jego dnie znajdowało się
zaledwie kilka czerwonych kropel.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]