[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drobną elfią twarz, okoloną jasnymi krótkimi włosami. Była jedyną znaną
mi Zmiennokształtną, która nosiła krótkie włosy. - Wiesz co to znaczy dla
reszty z nas? Nie musimy wybierać sobie partnera przed przemianą. Twoja
odwaga dała dziewczynom wolność!
Moja odwaga? Na żarty się jej zebrało? Nie byłam sama z wyboru.
Byłam sama, bo jedyny mężczyzna, którego brałam pod uwagę, był w tym
czasie z kimÅ› innym.
- Bardzo było ciężko? - zapytała Jocelyn z wahaniem, świadoma
tego, że Zmiennokształtni nie rozprawiali na ten temat z tymi, z którymi
nie byli blisko. Pierwsza przemiana była owiana aurą tajemniczości.
Jej rudobrązowe włosy spływające na plecy przywodziły mi na myśl
jesienne liście. Ona i Samuel trzymali się za ręce. Ogłosił publicznie, że
wybiera jÄ… na swojÄ… partnerkÄ™ podczas ostatniego letniego przesilenia. Nie
groziło jej, że będzie sama, kiedy będzie przez to przechodzić.
Spojrzałam na Mię. Czy skażę ją na śmierć, jeśli zbagatelizuję
sprawę? Nie miałam pojęcia, jak mogła wyglądać samotna przemiana.
- Myślałam, że umrę. Nie polecam tego nikomu. - No, przynajmniej
powiedziałam prawdę.
Mia spochmurniała.
- Ale przeżyłaś.
- Z ledwością. - Mówiąc to, czułam się podle, ale czy miałam wybór?
Nie chciałam mieć jej na sumieniu.
- Ale gdybym poszła w twoje ślady i odpowiednio wcześnie
rozpoczęła przygotowania...
Przerwałam jej.
- Cały rok przed tobą. Do tej pory kogoś poznasz. - Czy Lindsey nie
mówiła mi czegoś podobnego, próbując dodać mi otuchy? Czułam się tak
podle. Minęło zaledwie parę dni, a ja karmiłam Mię tymi samymi
frazesami. Ale cóż, byłam mądrzejsza o tych kilka dni. A przynajmniej
wiedziałam, że to wszystko nie było takie proste.
- Uważam to za strasznie staroświeckie, że musimy mieć partnerów -
stwierdziła Mia i wysunęła buntowniczo podbródek.
- Wielkie dzięki - rzucił Samuel. - Niektórym odpowiadają nasze
tradycje.
- A niektórym nie. Mamy XXI wiek. Czas na jakiś postęp.
- Nie jesteśmy aż tak zacofani. W końcu mamy karty magnetyczne i
tak dalej.
- To za mało.
- Przestańcie, to nie jest odpowiednia chwila - wtrąciła Jocelyn z
wyrazną irytacją, jakby słyszała już to wszystko z tysiąc razy.
Uśmiechnęła się do mnie. - Chcieliśmy ci tylko pogratulować i chwilę
pogadać. Uważamy, że jesteś niesamowita. Dotknięcie ciebie byłoby już
lekkÄ… przesadÄ…, nie?
Zanim się obejrzę, na eBayu będzie można kupić używaną przeze
mnie serwetkÄ™.
- Zdecydowanie.
Pożegnali się i odeszli. Zmiali się i chichotali, oglądając się raz po
raz, jakby ciągle nie mogli uwierzyć, że oddycham tym samym
powietrzem co oni. To co zrobiłam już miało konsekwencje, z których
większość nie przyszła mi nawet do głowy. Kto by przypuszczał, że to
kogokolwiek obejdzie? Skąd mogłam wiedzieć, że gdy skłamię, będę
dzwigać ogromną odpowiedzialność na barkach?
Byłam Strażnikiem Nocy. Miałam chronić tych ludzi. Powinnam
wstać, pozyskać ich uwagę i wyznać prawdę. Rozważałam właśnie
wszystkie za i przeciw, upokorzona do granic możliwości, gdy na mój
talerz padł cień. Z walącym sercem uniosłam wzrok. Miałam nadzieję
zobaczyć Connora, ale to był Daniel, chłopak, z którym usiłowali mnie
wyswatać Starsi. Uśmiechnął się do mnie. Też się uśmiechnęłam. Nie
czuliśmy do siebie niechęci. Był fajny, ale oboje wiedzieliśmy już od
pierwszej chwili, że pary z nas nie będzie.
Postawił talerz na stole i wysunął krzesło.
- Dobrze widzieć, że poradziłaś sobie beze mnie - zażartował.
- Wszyscy patrzą na mnie jak na jakieś kuriozum. - A może tak mi
się tylko wydawało, bo wiedziałam, że właśnie tym byłam. Dziwolągiem.
- Jesteś żywą legendą. Choć słyszałem, jak kilku chłopaków się
martwiło, że inne dziewczyny mogą pójść w twoje ślady i również uznać,
że nie potrzebują partnerów.
- Tak, dosłownie przed chwilą podeszła do mnie trójka nowicjuszy,
byli zachwyceni. Sama nie wiem, czy mam się cieszyć, czy bać, że
zapoczątkowałam nowy trend.
- Większość ludzi byłaby zachwycona, znajdując się w centrum
zainteresowania.
- Ale ja nie jestem większością ludzi.
- Nie musisz mnie o tym przekonywać. Więc jak było?
- Prawdopodobnie tak samo jak podczas twojej przemiany. -
Zaczynałam być coraz lepsza w lawirowaniu i unikaniu bezpośrednich
odpowiedzi.
- Przerażająco, ale wspaniale?
- Dokładnie. Powiedz lepiej, co się działo, kiedy mnie nie było? -
zapytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- W sumie, niewiele. Aha, nie wiem, czy słyszałaś, że Lucas zwołał
naradę. Zaraz po śniadaniu mamy spotkać się wszyscy w sali rady.
Daniel zaczął mi opowiadać, czego jeszcze dowiedzieli się o Bio -
Chrome, ale nie słuchałam go uważnie. Byłam jednym z przewodników,
którzy opiekowali się tego lata naukowcami z Bio - Chrome, zanim
jeszcze dowiedzieliśmy się, kim byli naprawdę. Wiedziałam o nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl