[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nad sobą panować - powiedział. - Będziesz bezpieczna -
dodał, pokonując kolejne stopnie.
- Nigdy nie wziąłem kobiety wbrew jej woli - zapewnił na
wąskich schodach prowadzących na poddasze. - Możesz mi
ufać - powiedział na kolejnym podeście. - Ogrzeję cię i nie
będę się z tobą kochał... chyba. Być może.
Margot żachnęła się.
- Widzę, że trudno cię przekonać. Parsknęła śmiechem.
Doszli do małego holu na poddaszu. Przekrzykując
szalejącą burzę, John usiłował coś powiedzieć, ale Margot go
uciszyła.
- Szszsz. Wszyscy śpią.
John stał w otwartych drzwiach, a Margot po omacku
szukała kontaktu.
- Stań się znowu istotą pozaziemską - poprosiła.
- Chcesz zademonstrować mi seks?
- Nie. Istoty pozaziemskie błyszczą w ciemnościach. -
Spojrzała na niego z uśmiechem i zauważyła: - Ty nie
błyszczysz.
- BÅ‚yszczÄ™, ale pod kocem.
- Szszsz. Bo je obudzisz.
Margot znalazła kontakt i zapaliła światło. Oboje spojrzeli
na łóżka. Były równiutko posłane. W pokoju nie było nikogo.
- Dziękuję za odprowadzenie - powiedziała Margot.
- Zostanę, dopóki nie przyjdą twoje współmieszkanki. Nie
chcę, żebyś została sama tu na górze.
- Nie ma potrzeby. ZamknÄ™ drzwi.
- Na klucz.
- Na klucz zamykam tylko drzwi od biblioteki.
- Zejdz do mojego pokoju.
- Częścią umowy z Lemonem, zawartej na werandzie
mojego domu, było to, że nie będę dzieliła pokoju z tobą.
- Cóż za ciasne poglądy. Przecież wiesz, że możesz mi
ufać. Nie tknę cię nawet palcem.
Margot zadrżała na samą myśl o dotykaniu jej przez
Johna.
- Widzisz, cała drżysz!
- Bo tu jest zimno.
- Nie możesz spać sama w takim zimnie. Zejdz do mojego
pokoju. Gwarantuję, że będzie ci cieplej.
- Mam flanelową piżamę.
- Na pewno jakaś starą panna, która nienawidziła
mężczyzn, wynalazła coś tak paskudnego, jak flanelowa
piżama. A dlaczego właściwie rozmawiałaś z Lemonem o
spaniu w moim pokoju?
- Chciał wiedzieć, czy zgodzę się dzielić z tobą pokój.
- Wielki Boże! Rozmawialiście o mnie! Przecież dopiero
co się poznaliśmy! A może planowaliście nasze spotkanie
znacznie wcześniej? Wszystko to sobie ukartowaliście? Czy to
nie Lemon cię tu zaprosił? Czy nie miałaś być jego
dziewczynÄ…?
- Nie - odparła i podała mu marynarkę.
Znowu jego oczom ukazała się ta sukienka. To skandal. A
właściwie dlaczego? Okrywa ją. Jest czerwona. Ten kolor
działa na niektórych mężczyzn jak płachta na byka. Sukienka
oblepia jej ciało, a kiedy Margot oddycha, jej biust faluje. Jak
biust może być tak kuszący przez samo oddychanie?
Dopiero po chwili dotarło do niego, że Margot coś do
niego mówi.
- Wcale nie poznaliśmy się dopiero co. Widywałam cię
od prawie dwóch lat. Wygląda na to, że w ogóle mnie nie
zauważałeś. Nie pamiętasz pewnie, że w Galveston byłam
twoją partnerką przy brydżu. Przebiłeś mojego asa.
John zdjął krawat i włożył go do kieszeni marynarki.
- Nigdy nie przebiłem asa! - zaprotestował. W zamyśleniu
bawił się guzikiem od koszuli. Kiedy na nią spojrzał,
zorientował się, że mówi serio. - Pewnie miałem same atuty.
- Nie koncentrowałeś się na grze. Przy sąsiednim stoliku
Priscilla flirtowała z jakimś mężczyzną. Patrzyłeś na nich.
- Nigdy nie przebiłbym asa. Moja przybrana matka,
Felicja, nauczyła mnie grać w brydża. Była bardzo zasadnicza.
Mówiła setki razy, że nigdy nie należy przebijać asa własnego
partnera.
- Muszę umyć zęby - powiedziała Margot. - To był
wspaniały sylwester. Dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Aż trudno mi
uwierzyć, że mogłem kiedykolwiek przebić asa mojej
partnerki.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
W drzwiach do łazienki Margot odwróciła się i zobaczyła,
że John nadal stoi w pustym holu i masuje sobie kark.
Odwróciła się, żałując, że nie może mu w tym pomóc,
masować go tak, żeby aż wzdychał z rozkoszy.
Umyła zęby i opłukała twarz. Resztę ciała byle jak
potraktowała gąbką. Była taka śpiąca...
Włożyła flanelową piżamę, na ramiona narzuciła szlafrok,
zebrała ubranie i wsunęła stopy w ranne pantofle.
Otworzyła drzwi do zimnego holu. Chciała wślizgnąć się
do łóżka, zanim całkiem przemarznie, więc pędem
przemierzyła hol i weszła do pokoju. Na łóżku leżał
wyciągnięty John.
- Skończyłaś? - zapytał, unosząc się na łokciu.
- Tak.
Schowała ubranie do szafy i odwróciła się. John
uniemożliwiał jej natychmiastowe wejście do łóżka. Robiło jej
siÄ™ coraz zimniej.
- Wyglądasz na dwanaście lat - powiedział.
- Mam ponad dwa razy więcej. Dobranoc.
- Poproszę o pocałunek.
Bezczelność. Ale nie mogła sobie tego odmówić. Tylko
jeden. No, może dwa. Uśmiechnęła się leciutko.
Wstał i objął ją. Stał i trzymał ją w ramionach, a ona
uświadomiła sobie, że jej szlafrok leży na podłodze.
- Bardzo ładnie pachniesz - powiedział. - Cieszę się, że
nie wzięłaś prysznica.
- SkÄ…d wiesz?
- Nie umyłaś włosów.
- Zamarzłyby na sopel.
- Odmroziłbym cię.
To bardzo możliwe, pomyślała.
- Ogrzeję ci tylko łóżko - zaproponował. Usiadł na brzegu
łóżka i odchylił kołdrę. Margot zamknęła oczy, by odsunąć
pokusÄ™.
- Nie powinieneÅ›.
- Nie rozumiem, w czym problem. Zależy mi tylko na
tym, żebyś tu nie zamarzła. Kto by się spodziewał takiej
pogody o tej porze roku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl