[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czemu tu przyjechałeś?
Clayton spojrzał mu prosto w oczy.
- Nie pozwolę, żeby szantażował Nikki. Jeśli
Diana Palmer
333
mam przegrać wybory, niech to będzie w uczciwej
walce. Nie zamierzam się wdawać w żadne intrygi.
- Kogo jeszcze szantażuje?
- Byłego męża Nikki.
- Rozumiem, że Torrance jest gejem? - spytał
Kane spokojnie.
- To trochę bardziej skomplikowane - padła
odpowiedz. - ZdradziÅ‚ mi swój sekret po roz­
wodzie. Dopiero teraz widzę, że Nikki nie poznała
prawdy.
- Nic jej nie powiem, ale muszę wiedzieć, o co
chodzi.
Clayton zawahał się, lecz po chwili wzruszył
ramionami i spokojnie wyjaÅ›niÅ‚ Kane'owi tajem­
nicÄ™ Mosby'ego.
Na kilka minut zapadła cisza.
- Czasami siÄ™ o tym czyta, ale rzadko kto
wierzy w te historie - powiedział Kane w końcu.
- Haralson wie o tym, jak rozumiem?
- Nie, ma te same podejrzenia, co ty - odparł
Clayton z uśmiechem. - Nie przyszło mu do
głowy, że gdyby chodziło o homoseksualizm,
Mosby wcale by się z tym nie krył. Ma zresztą
wśród gejów wielu przyjaciół.
- Z pewnoÅ›ciÄ… to wÅ‚aÅ›nie daÅ‚o poczÄ…tek plot­
kom. - Kane ponownie spojrzaÅ‚ na zdjÄ™cie. Pod­
niósł odbitkę, krzywiąc się niechętnie. - Nikki nie
spodoba się to, co wymyśliłem, ale jest właściwie
tylko jeden sposób, żeby powstrzymać szantaż.
Chyba wiesz, co musimy zrobić?
334 Gdy wybije północ
- Po to tu przyjechałem. - Clayton podniósł się
z fotela. - Nie zwlekaj ze ślubem. Dziś rano
zwróciła śniadanie.
Kane uśmiechnął się od ucha do ucha.
- A to dopiero pierwszy dzień! Biedactwo.
- Powinieneś się wstydzić!
- Spłodzenia dziecka? - zdumiał się Lombard.
- Kiedy mój synek zginął, myślałem, że wszystko
się dla mnie skończyło, że nigdy już nie starczy mi
odwagi, żeby spróbować jeszcze raz. Nikki wróci­
ła mi życie. Wstydzić się? Boże! Rozpiera mnie
duma! Zaciągnę ją przed pierwszego księdza, jaki
siÄ™ nawinie. - Z szuflady wyciÄ…gnÄ…Å‚ jakiÅ› doku­
ment. - To zezwolenie na zawarcie zwiÄ…zku
małżeńskiego bez zapowiedzi. Możesz wpaść na
ślub, ale nie spodziewaj się, że pózniej będziemy
oczekiwać twoich wizyt. Przynajmniej do czasu
wyborów, które zresztą wygra mój kandydat.
Clayton nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Ty skurczybyku!
- Trafił swój na swego - zaśmiał się Kane.
- To co, wydrukujesz to?
- Masz jakiś inny sposób?
- Musiałbym się zastanowić.
- Chyba im prędzej to zrobimy, tym lepiej. Nie
mów nic Nikki. DziÅ› wieczorem sam jej to po­
wiem, dobrze?
Clayton spojrzał na niego uważnie.
- Mam nadzieję, że będzie z tobą szczęśliwa.
- Nie martw się, ona też mnie kocha, tylko na
Diana Palmer 335
razie o tym nie wie. A może po prostu nie
przyznaje siÄ™ jeszcze...
- A wie, co ty czujesz?
- Prawdę mówiąc, chyba nie. - Kane wcisnął
ręce do kieszeni. - Nie wiem, czemu zawsze
oczekujemy od kobiet, że będą czytały w naszych
myślach. A chyba czasami trzeba im to powiedzieć
wprost.
- Raczej tak. - Clayton ruszył do wyjścia.
W drzwiach odwrócił się jeszcze. - Wybij sobie
z głowy, że wygra twój kandydat - rzucił przez
ramię. Kiedy szedł do samochodu, ścigał go głośny
śmiech Kane'a.
Bett leżała na sofie ze słuchawką przy uchu.
Nagle zaklęła głośno, a jej twarz pokryła się
czerwonymi wypiekami.
- Niemożliwe! Nie może cię zwolnić!
- Nie zrobi tego - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Haralson. - Ka­
załem śledzić jego siostrę, gdy wybierała się na
potajemne spotkanie z Lombardem. Seymour zro­
bi wszystko, żeby tylko jej zdjęcia nie ukazały się
w prasie.
- Dzięki Bogu. - Bett odprężyła się. - Co
teraz?
- Myślałem, że wychodzisz za niego za mąż.
- PostradaÅ‚eÅ› zmysÅ‚y? - parsknęła. - Jest uży­
teczny, ale nie do tego stopnia. Poza tym nie
zamierzam mieszkać w Charlestonie w Karolinie
Południowej.
336 Gdy wybije północ
- Snobka.
Okręciła sznur telefonu wokół palca.
- Mosby'emu nie spodoba siÄ™, jeÅ›li wykorzys­
tasz to zdjęcie. Ciągle czuje się odpowiedzialny za
Nikki.
- Kiedy się dowie, będzie już za pózno. Zresztą
nie zamierzam się tym przejmować. Na niego też
coÅ› mam.
Uśmiechnęła się do siebie.
- Co takiego?
- Mnie wystarczy, że ja wiem. Spróbuj sama do
tego dojść.
- Nie, to nie. ZmuszÄ™ Claytona, żeby mi wszys­
tko powiedział.
- Lepiej się pospiesz. Wczoraj miał długie
spotkanie sam na sam z byłą asystentką, a dziś
umówił się z nią na lunch.
- Co?!
- Właśnie myślałem, że nic o tym nie wiesz. Na
twoim miejscu, koteczku - dorzuciÅ‚ drwiÄ…co - po­
święciłbym więcej czasu na pilnowanie własnego
terytorium.
- Zadzwoń do Sama Hewetta - rzuciła sucho.
- Trzeba go zawiadomić, że jego asystentka utrzy­
muje stałe kontakty z wrogim obozem!
- Sam na to wpadłem - odparł Haralson.
- Co będzie, jeśli Clayton również znajdzie coś
na ciebie? - spytała po chwili zastanowienia.
- Mosby o mnie zadba. Nie ma innego wyjścia.
- W takim razie chyba wszystko siÄ™ uda.
Diana Palmer 337
Haralson roześmiał się nieprzyjemnie.
- O, na pewno!
Konferencja prasowa senatora Mosby'ego Tor­
rance'a dobiegała końca. Senator odpowiedział na
wszystkie pytania, oznajmił, że poparł stanowisko
prezydenta w sprawie wysłania wsparcia dla sił
ONZ w serbsko-boÅ›niackich dziaÅ‚aniach wojen­
nych, a przez cały ten czas nie spuszczał wzroku
z prześlicznej dziennikarki z CNN.
Po konferencji zatrzymał się na chwilę, żeby
zamienić z nią parę słów. Miała pewno niewiele
ponad trzydzieÅ›ci Å‚at. Co za cudowna kombina­
cja urody i intelektu, myÅ›laÅ‚, mierzÄ…c jÄ… za­
chwyconym spojrzeniem. Czuł, że kręci mu się
w głowie...
W budynku Senatu czekał na niego telefon.
- WidzÄ™, że dobrze trafiÅ‚em - parsknÄ…Å‚ Haral­
son. - Dopiero wróciłeś do biura, co?
- Właśnie. - W głosie Mosby'ego dało się
słyszeć gorycz.
- Mam nadziejÄ™, że nie przeszkadzam za bar­
dzo. Słuchaj, Mosby. Oddaję prasie zdjęcia twojej
byłej żony.
Mosby oniemiał.
- Jakie zdjęcia?
- Z Kane'em Lombardem. Można powiedzieć,
w dość kompromitującej sytuacji. - Haralson
zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ zimno. - Spodziewam siÄ™, że nie odez­
wiesz się na ten temat ani słowem. Wiem, kim
338 Gdy wybije północ
jesteś, laleczko, więc lepiej siedz cicho, jeśli nie
chcesz, żeby media zabrały się za ciebie.
- Jak mnie nazwałeś?
- Nie rżnij idioty, cioto! Jesteś gejem. Musiałeś
domyślać się, że znam prawdę.
Mosby odetchnął z ulgą. Wreszcie poczuł się
wolny. Trzymał tego szubrawca u siebie w biurze
przez tyle lat ze strachu przed ujawnieniem swoje­
go sekretu, a tymczasem Haralson miał go za
homoseksualistÄ™!
Nagle ogarnął go śmiech. Zmiał się coraz
głośniej i nie mógł przestać.
- Cały świat dowie się o tym! - zagroził
Haralson. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl