[ Pobierz całość w formacie PDF ]
staromodny brązowy krawat z dużym węzłem. Jego osobliwy sposób ubierania się
zdradzał wschodnioeuropejskie pochodzenie. Wyglądał raczej na eleganckiego
aparatczyka niż niefrasobliwego wykładowcę, chociaż może właśnie w takim
otoczeniu wyrastał. Do pewnego stopnia wszyscy jesteśmy niewolnikami naszych
korzeni.
Dziewczyna? Skrzypaczka? ciągnął Victor rozbawiony brakiem
odpowiedzi ze strony Dominika.
Właśnie.
Victor domyślił się, że Summer nie była zupełnie szczera ze swoim partnerem
i nie opowiedziała mu dokładnie, co się zdarzyło, kiedy przyleciała do Nowego
Jorku.
Czyli Lauralynn wygadała wszystko, hm?
Tak, to ty zaproponowałeś kryptę i pociągałeś za sznurki, jakbyśmy byli
lalkami. Oszukiwałeś.
Dominiku, to tylko gra. Przecież oboje lubimy te gierki, prawda?
Rozumiemy się.
Coś między wami zaszło? spytał Dominik.
Victor się zamyślił. Jeśli Dominik o to pyta, to znaczy, że o niczym nie wie.
Uśmiechnął się lekko.
Oczywiście, że nie. Widywałem ją; w końcu obracamy się w tych samych
kręgach. To nieuniknione. Nasz świat jest bardzo mały. Można by rzec: kazirodczy.
Zresztą wiedziałem, że jest twoją własnością... Mogłem patrzeć, ale nie dotykać.
Moją własnością?
Maskotką.
Dziwnie to wszystko ujmujesz, Victorze.
Aadna jest. I dobrze gra na skrzypcach. Ostatnio stała się sławna, co?
Tak.
Znowu jesteście razem? Dlatego przyleciałeś do Nowego Jorku?
Razem? Niezupełnie skłamał Dominik. Ale nadal się widujemy.
Wspaniale.
Wtedy, gdy życzliwie pozwoliłeś mi oglądać, jak gra... Victor się
zawahał. Bez wątpienia wyobrażał sobie wydarzenie z przeszłości, kiedy naga
Summer z przepaską na oczach grała, a nieznajomy, czyli on, obserwował.
Co wtedy? podjął Dominik.
Ma za dużo dumy. Mimo że wydaje się niewolnicą swojego pożądania, jest
w niej coś... co można dostrzec w jej oczach... w jej ciele. Walczy z własnymi
pragnieniami. Z naturą.
Czyżby? Jednak Dominik rozpoznał prawdę w słowach Victora.
Jest jak dziki koń. Niektóre kobiety trzeba złamać. To część rytuału. Muszą
zaakceptować to, kim są. Dopiero potem można je odbudować, składając kawałki, z
tą różnicą, że to ty masz kontrolę.
Hm... Znam dobrze Summer zauważył Dominik. Nie sądzę, żeby
potrzebowała czyjejś pomocy.
Nic nie proponuję. Victor uniósł ręce. To tylko uwaga. W każdym
razie miło cię widzieć. Masz jakieś plany? Na teraz? Znam świetną ukraińską
restaurację przy Drugiej Alei niedaleko placu Zwiętego Marka. Ich pierogi i gołąbki
smakują tak samo jak w domu. Chodz ze mną. Ja stawiam. Musimy się znowu
zakolegować.
Dominik spojrzał na Victora i jego przebiegły uśmiech. Dokładnie przycięta
siwa broda zachowała idealny kształt. Zdał sobie sprawę, że Victor coś knuje, ale to
mu nie przeszkadzało. Mogą kontynuować tę grę.
Czemu nie? odparł.
Summer wpadła do loftu, zabrała większość ubrań z wieszaka z wbudowanej
garderoby i nastawiła pralkę, która kończyła prać, gdy Dominik wrócił do domu. Nie
zostawiła wiadomości, dokąd poszła, ani nawet nie zaczekała, żeby się przywitać.
Przynajmniej przez chwilę leżała na ich łóżku, bo wyczuł, że pościel pachnie
jej perfumami.
Znił o niej w nocy.
I o dzikich koniach.
Czy w ten sposób go torturowała? Czy karała go za schadzkę z Lauralynn i
Mirandą?
Nie mógł wyobrazić sobie lepszego sposobu.
Spoglądając na ubrania Summer, zauważył interesującą rzecz: brak gorsetu. A
jeszcze podczas kanadyjskiego etapu trasy wisiał w garderobie. Zabrała go na
tourne.
Domyślił się, że zgodnie z jego instrukcjami znajdzie sobie faceta na noc czy
dwie. Jednak włożenie tego gorsetu dla kogoś innego było kolejną drobną oznaką
zdrady. Poczuł to jak dzgnięcie nożem. Niech cię szlag, Summer!
Podzielili garderobę: ona zajmowała lewą stronę, on prawą. Preferował
wygodne ubrania w czarnym lub białym kolorze. Większość to czarne spodnie, poza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]