[ Pobierz całość w formacie PDF ]
%7ładnego. A teraz lepiej wstań. Aldur nadchodzi.
Garion szybko odrzucił koc.
Tutaj? JesteÅ› pewien?
Głos w jego umyśle nie odpowiedział.
Garion włożył czystą tunikę i pończochy, po czym z niezwykłą starannością
wytarł buty. Wyszedł przed namiot, który dzielił z Silkiem i Durnikiem.
Słońce wynurzało się właśnie zza gór na wschodzie, a granica między dniem
i nocą sunęła statecznie w stronę Doliny. Ciocia Pol i Belgarath stali przy niewiel-
kim ognisku, na którym właśnie zaczynał bulgotać kociołek. Rozmawiali cicho.
Garion podszedł do nich.
Wcześnie wstałeś zauważyła ciocia Pol. Poprawiła mu włosy.
Obudziłem się odparł. Rozejrzał się dookoła, ciekawy, z której strony
będzie Aldur.
Dziadek powiedział mi, że odbyliście wczoraj długą rozmowę.
Chłopiec kiwnął głową.
Trochę lepiej rozumiem teraz pewne sprawy. Przepraszam, że tyle miałaś
ze mną kłopotów.
Przyciągnęła go do siebie i objęła.
Nic nie szkodzi, skarbie. Musiałeś podjąć trudne decyzje.
Więc się nie gniewasz?
SkÄ…d.
Pozostali zaczęli wstawać i wyglądać z namiotów. Rozczochrani, ziewali
i przeciÄ…gali siÄ™.
Co dzisiaj robimy? zapytał Silk. Podszedł do ognia, przecierając zaspane
oczy.
97
Czekamy odparł Belgarath. Mój Mistrz powiedział, że spotka się tu
z nami.
Ciekaw jestem, jak wygląda. Nigdy jeszcze nie widziałem Boga.
Ufam, książę Kheldarze, że ciekawość twoja wkrótce dozna zaspokoje-
nia oświadczył Mandorallen. Spójrz tam.
Przez łąkę niedaleko wielkiego drzewa, pod którym rozbili namioty, zbliżała
się postać w niebieskiej szacie. Otaczał ją delikatny błękitny blask, a przemożne
wrażenie obecności wskazywało, że to nie nadchodzi człowiek. Garion nie był
przygotowany na taki wstrzÄ…s. Podczas spotkania z Duchem Issy w sali tronowej
Salmissry jego zmysły były przyćmione narkotykiem, do wypicia którego zmusiła
go Wężowa Królowa. Podobnie, połowa umysłu spała podczas konfrontacji z Ma-
rą w ruinach Mar Amon. Teraz jednak, zupełnie przytomny, o pierwszym brzasku
poranka, znalazł się w obecności Boga.
Twarz Aldura wyrażała łagodność i niezmierzoną mądrość. Długie włosy
i brodę miał siwe wynik świadomego wyboru, pomyślał Garion, nie rezultat
długich lat istnienia. Twarz wydała mu się znajoma. . . była zadziwiająco podobna
do twarzy Belgaratha. I natychmiast Garion zrozumiał, odwracając wyjściowy po-
gląd, że to Belgarath jest podobny do Aldura jak gdyby trwający całe stulecia
związek rzezbił na twarzy starca rysy Boga. Oczywiście, istniały różnice. Pewna
złośliwość i ironia nie były widoczne na spokojnym obliczu Aldura. Te cechy na-
leżały wyłącznie do Belgaratha może ostatnie już ślady małego złodziejaszka,
którego siedem tysięcy lat temu podczas śnieżycy Aldur wpuścił do swej wieży.
Mistrzu. Belgarath pokłonił się z szacunkiem.
Witaj, Belgaracie. Głos Boga brzmiał niezwykle cicho. Dawno już
cię nie widziałem. Lata obeszły się z tobą łaskawie.
Belgarath niechętnie wzruszył ramionami.
Są dni, gdy bardziej niż zwykle odczuwam ich ciężar. Wiele już lat noszę
na barkach.
Aldur uśmiechnął się i spojrzał na ciocię Pol.
Moja ukochana córka powiedział z czułością, dotykając białego loku na
jej czole. Jesteś równie piękna jak dawniej.
A ty równie uprzejmy, Mistrzu odparła z uśmiechem, pochylając głowę.
Między tą trójką nastąpił niezwykle osobisty kontakt, połączenie umysłów,
znaczące spotkanie po latach. Garion wyczuwał je także i trochę żałował, że zo-
stał od niego odsunięty choć natychmiast pojął, że nie mieli zamiaru go wyklu-
czać. Po prostu odnawiali trwającą całe eony przyjazń wspólne wspomnienia,
sięgające starożytności.
Wreszcie Aldur odwrócił wzrok i spojrzał na pozostałych.
Tak oto zebraliście się w końcu, jak było przepowiedziane od początku
dni, że się stanie. Jesteście instrumentami przeznaczenia i moje błogosławieństwo
98
towarzyszyć będzie każdemu z was, gdy podążać będziecie do tego brzemiennego
dnia, kiedy wszechświat znowu się zjednoczy.
Towarzysze Gariona z podziwem i zdumieniem przyjęli tajemnicze błogosła-
wieństwo. Wszyscy jednak pokłonili się z najwyższym szacunkiem i uniżeniem.
Wtedy właśnie z namiotu wyszła Ce Nedra. Drobna dziewczyna przeciągnęła
się rozkosznie i przeczesała palcami splątaną masę płomiennych włosów. Miała
na sobie tunikę Driad i sandały.
Ce Nedro! zawołała ciocia Pol. Podejdz tutaj.
Tak, lady Polgaro odparła posłusznie księżniczka. Zbliżyła się do ogni-
ska niemal nie dotykając stopami ziemi. Wtedy zobaczyła Aldura, zatrzymała się
i otworzyła szeroko oczy.
To jest nasz Mistrz, Ce Nedro oświadczyła ciocia Pol. Chce cię po-
znać.
Księżniczka zmieszana spoglądała na jaśniejącą postać. %7łycie nie przygoto-
wało jej na takie spotkanie. Opuściła powieki, po czym zerknęła skromnie, a jej
drobna twarzyczka odruchowo przyjęła najbardziej niewinny wyraz.
Aldur uśmiechnął się łagodnie.
Jest jak kwiat, który oczarowuje, nie wiedząc o tym. Spoglądał głęboko
w oczy Ce Nedry. Ten jednak kryje w sobie stal. Jest odpowiednia dla swego
zadania. Błogosławię cię.
Ce Nedra instynktownie odpowiedziała wdzięcznym dygnięciem. Garion po
raz pierwszy zobaczył, że się komuś kłania.
Aldur odwrócił się i popatrzył prosto na chłopca. Krótkie powitanie bez słów
przepłynęło pomiędzy Bogiem a świadomością zamieszkującą myśli Gariona.
W tym chwilowym kontakcie było poczucie wzajemnego szacunku i wspólnej
odpowiedzialności. A potem Garion odczuł potężny dotyk umysłu Aldura i wie-
dział, że Bóg w jednej chwili zobaczył i zrozumiał każdą jego myśl i uczucie.
Bądz pozdrowiony, Belgarionie rzekł Aldur z powagą.
Mistrzu odpowiedział chłopiec. Opadł na jedno kolano, właściwie nie
wiedzÄ…c dlaczego.
Oczekiwaliśmy twego przyjścia od początków czasu. Ty niesiesz w sobie
wszystkie nasze nadzieje. Aldur uniósł rękę. Przyjmij moje błogosławień-
stwo, Belgarionie. Jestem z ciebie zadowolony.
Cała istota Gariona wypełniła się miłością i wdzięcznością, ogarnięta falą cie-
pła i życzliwości Boga.
Droga Polgaro zwrócił się Aldur do cioci Pol. Bezcenny ofiarowałaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]