[ Pobierz całość w formacie PDF ]

komunistą. Ale przede wszystkim pozwalała mu wystawiać do wiatru Kreml,
285
a zwłaszcza towarzysza Leonida Breżniewa, jego patrona.
Luiza, która nie spuszczała wzroku z twarzy Raszkina, ujrzała, że tym razem
zaszła w niej zaskakująca zmiana, zupełnie jakby ktoś pozbawił ją całej mimiki
 przestała w ogóle cokolwiek wyrażać. Beaurain trafił blisko dziesiątki.
 A po co miałby to robić?  spytała Luiza.
 Bo po założeniu Syndykatu miał zamiar prysnąć z Rosji!  rzuciła zja-
dliwym tonem Sonia Karnell, która aż do tej pory zachowywała milczenie. 
Obiecywałeś nam miliardy dolarów, a teraz patrz, dokąd nas to zaprowadziło!
 Zamknij się  powiedział Raszkin. Spokojny, beznamiętny ton, jakim wy-
mówił te słowa, sprawił, że Luizie przeszły po plecach ciarki strachu. A Raszkin
nie wydawał się przestraszony. Beaurain szepnął coś na ucho Stigowi Palmemu,
który szybko wyszedł z pokoju, zabierając Eda Cottela. Zostali sami z Raszkinem
i jego szwedzką kochanką, Sonią Karnell. Skąd u Rosjanina ta pewność siebie?
 Miał zamiar prysnąć  powtórzyła Sonia Karnell.  Wiedział, że nigdy
nie uda mu się dostać do Biura Politycznego. Za dużo konkurentów musiałby
przeskoczyć po drodze. Wmówił członkom Biura, a przede wszystkim samemu
Breżniewowi, że utworzył trzyosobowy dyrektoriat, a sam rządzi nim na odle-
głość jako Hugo. Po zorganizowaniu Syndykatu mieliśmy wyjechać do Ameryki
i stamtąd nim kierować. Tak  Hugo to on. I zgadza się, współpracował po kry-
jomu z Harveyem Sholto, który za pomocą kartoteki Hoovera, systematycznie
aktualizowanej, nakłonił czołowe postaci amerykańskiego życia gospodarczego
do przyłączenia się do Syndykatu. Choć kiedy dotarło do nich, jakie to przyniesie
zyski, zyski wolne od podatku, nikt z nich aż tak bardzo się nie opierał.
 Ale on nie wymyślił Berlina, Horna i Norlinga, prawda?  spytał cicho
Beaurain.  Ci ludzie istnieli i zostali zamordowani, zgadza siÄ™?
 Ja nie miałam z tym nic wspólnego!  wybuchnęła Sonia Karnell. 
Chodziło mu o samotników, ludzi, których nikt by nie szukał po nagłej  przepro-
wadzce , ludzi, do których mógł się w miarę wiernie upodobnić.
 Jak do tego doszedłeś, Beaurain?  spytał Raszkin nadal tym samym spo-
kojnym tonem.
 %7łyciorysy tych ludzi były bardzo podobne, zbyt podobne. Kiedy zniknąłeś
bez śladu w ekspresie z Brugii do Brukseli, dotarło do mnie, że musiałeś zmie-
nić przebranie. Ostatnie słowa Litowa na dworcu w Sztokholmie: heroina. . . Nor-
ling. . . zdrajca. . . wskazywały na jakiegoś Rosjanina. Bo inaczej, dlaczego Rosja-
nin miałby użyć słowa  zdrajca ? W przebraniu Norlinga wysadziłeś w powietrze
dom pod Sztokholmem, ale zgubiłeś przy tym obcas od buta na koturnie.
Używałeś takich butów, żeby jako Norling różnić się wzrostem od swoich po-
zostałych dwóch wcieleń. Także wszystkie twoje podróże jako Raszkina zawsze
zbiegały się w miejscu i czasie z pojawieniem się któregoś z tamtych trzech. 
Lekkim ruchem ręki uniemożliwił Raszkinowi zadanie ciosu, jaki Rosjanin chciał
wymierzyć Soni Karnell. Szturchnął go Lugerem w grdykę.
286
Raszkin zachłysnął się i skrzywił z bólu. A potem na jego ustach pojawił się
uśmiech, dość groteskowy, bo grymas bólu nie zniknął jeszcze z jego twarzy, ale
zdradzający ogromną siłę woli, tę siłę woli, dzięki której zaszedł tak daleko.
 Nie możecie mi nic zrobić  powiedział, z największym trudem wyma-
wiając słowa.  Nazywam się Wiktor Raszkin, jestem pierwszym sekretarzem
ambasady ZwiÄ…zku Radzieckiego w Sztokholmie. Chroni mnie immunitet dyplo-
matyczny.
 Ma francuski paszport na nazwisko Louisa Carneta!  krzyknęła Sonia
Karnell.  Mogę zeznawać przeciwko niemu. To morderca!
 Och, po wielekroć  zgodził się Beaurain. Zrewidował dokładnie Rasz-
kina, żeby sprawdzić, czy nie ma przy sobie broni, i wyjął mu z wewnętrznej
kieszeni francuski paszport. Karnell mówiła prawdę. Wystawiono go na nazwisko
Louisa Carneta. Włożył go Rosjaninowi z powrotem do kieszeni.
 Ale zgadzam się  dodał  że Wiktor Raszkin ma immunitet dyploma-
tyczny i w zwiÄ…zku z tym jest nietykalny.  Nie spuszczajÄ…c Raszkina z musz-
ki Lugera wyjrzał przez okno. Patrzył na drugą stronę basenu, gdzie Ed Cottel
stał pod domem, w którym urządził sobie stanowisko strzeleckie Harvey Sholto.
Beaurain odciągnął firankę i pokazał się w oknie. Cottel podniósł kciuk gestem
mówiącym zarówno, że wszystko w porządku, jak i wskazującym na okno po-
koju, w którym leżały zwłoki Sholto. Raszkin śledził czujnie jak kot każdy ruch
Beauraina, ale nie mógł widzieć ani Amerykanina, ani jego gestu.
 Wiesz, jak stąd wyjść  powiedział Beaurain.
Raszkin nie wahał się ani chwili. Rzucił Soni Karnell spojrzenie, od którego
aż ścierpła ze strachu, i opuścił bibliotekę. Usłyszeli otwieranie frontowych drzwi,
zamykanie i bieg po schodkach. Beaurain gestem przywołał Luizę do okna. Kar-
nell skorzystała z okazji, wymknęła się do holu i wbiegła na piętro. Dom miał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl

  • lude("s/6.php") ?>