[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A więc wiesz coś o innych światach?
O tym nigdy nie słyszałem, chociaż posiadłem sporą wiedzę na temat po-
dobnych miejsc. Stąd biorą się moje wątpliwości. Chociaż w tym śnie. . .
W jakim śnie?
Och, nic takiego. Przywykłem do podobnych widzeń i nie przypisuję im
żadnego znaczenia.
Przecież Melnibonéanina nie powinna zadziwić podobna teoria. Smior-
gan ponownie wyszczerzył zęby w uśmiechu. To ja powinienem odnosić się
do niej sceptycznie, a nie ty.
Być może bardziej obawiam się tego, co z niej wynika odparł Elryk,
właściwie mówiąc do siebie. Uniósł głowę i ułamanym drzewcem włóczni począł
grzebać w ognisku. Niektórzy starożytni czarnoksiężnicy z Melniboné utrzy-
mywali, że liczba światów współistniejących z naszym jest nieskończona. Zaiste,
sny, które nawiedzają mnie od pewnego czasu potwierdzałyby to przekonanie
uśmiechnął się wymuszenie. Jednak trudno byłoby mi pogodzić się z tym, więc
odrzucam tÄ™ hipotezÄ™.
Poczekajmy do świtu powiedział Smiorgan Aysy. Kolor słońca będzie
najlepszym dowodem na współistnienie różnych światów.
Albo potwierdzi tylko to, że obaj śnimy odparł Elryk. Wyraznie wyczu-
wał wokół zapach śmierci. Odsunął leżące najbliżej ogniska trupy i ułożył się do
snu.
Smiorgan począł śpiewać w swym dialekcie powolną, rytmiczną pieśń. Elryk
nie mógł zrozumieć słów.
Czy opiewasz twe zwycięstwo nad wrogami? spytał albinos.
Smiorgan przerwał na moment, niemalże rozbawiony.
Nie, Elryku, nucę, by powstrzymać cienie. W końcu duchy tych nieszczę-
śników muszą się gdzieś tu kręcić, tak niewiele czasu upłynęło od ich śmierci.
Nie obawiaj się rzekł mu Elryk. Ich dusze zostały pożarte.
Lecz Smiorgan śpiewał dalej, głosem o wiele donośniejszym i bardziej prze-
nikliwym niż poprzednio.
Tuż przed zaśnięciem Elrykowi zdało się, że słyszy rżenie konia i zamierzał
zapytać Smiorgana, czy któryś z piratów posiadał wierzchowca. Zanim jednak
zrealizował ten zamiar, zasnął.
Rozdział 3
Elryk, niewiele pamiętając ze swej podróży na Ciemnym Statku, nigdy nie
dowiedział się, skąd się wziął w tej odludnej krainie. Zresztą wiele lat pózniej
doszedł do wniosku, że wszystko, co mu się przydarzyło w owym okresie, było
tylko snem, wydarzenia owe bowiem nawet w trakcie ich trwania Å‚atwiej
było poczytać za senne marzenia niż za rzeczywistość.
Albinos spał niespokojnie, a gdy się obudził, niebo pokrywały chmury. Zwie-
ciły one dziwnym, ołowianym blaskiem, mimo że samo słońce było niewidoczne.
Smiorgan Aysy z Purpurowych Miast, już na nogach, wskazał na niebo i odezwał
siÄ™ ze zle skrywanym tryumfem:
Czy tego dowodu starczy, by ciÄ™ przekonać, Elryku z Melniboné?
Widzę w tym tylko niezwykłe własności tutejszego światła czy też mo-
że rzezby terenu, która sprawia, że słońce wydaje nam się błękitne odparł El-
ryk. Rozejrzał się z niesmakiem po pobojowisku. Leżące wokół trupy tworzyły
paskudny widok, napeÅ‚niajÄ…cy Melnibonéanina niejasnym smutkiem, nie wynika-
jącym ani z wyrzutów sumienia, ani z litości.
Smiorgan uśmiechnął się drwiąco.
No cóż, panie sceptyku, chyba należałoby wrócić po własnych śladach
i odnalezć statek. Co ty na to?
Zgadzam się odparł albinos.
Jak długo szedłeś od wybrzeża, zanim nas znalazłeś? Elryk powiedział mu.
Smiorgan uśmiechnął się.
W takim razie zdążyłeś w ostatniej chwili. Miałbym się z pyszna, gdybym
wraz z mymi pirackimi przyjaciółmi dotarł do przeciwległego wybrzeża nie na-
potykając żadnej wioski! Nigdy nie zapomnę przysługi, którą mi wyświadczyłeś,
Elryku. Jestem Hrabią Purpurowych Miast i mam spore wpływy. Powiedz, proszę,
jeżeli mógłbym ci się jakoś odwdzięczyć.
Dziękuję ci odparł Elryk poważnie ale najpierw musimy znalezć jakiś
sposób ucieczki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]