[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nikt się nie roześmiał.
 Nie możemy dzieciakom na to pozwolić  stwierdziła Astrid. Wydawała się pewna
swego.
 A jak je powstrzymać?  spytał Edilio. Podniósł głowę i Sam zobaczył rozpacz na
jego twarzy.  Jak twoim zdaniem to zrobić? Gdy nadchodzą twoje piętnaste urodziny,
najłatwiej zrobić  puf". By się temu przeciwstawić, trzeba walczyć. Wiemy o tym. Więc jak
wszystkim powiedzieć, że ta cała akcja z Orsay to nieprawda?
 Po prostu im powiedzmy  odparła Astrid.
 Ale nie wiemy, czy to prawda, czy nie  upierał się Edilio.
Astrid wzruszyła ramionami. Patrzyła w pustkę, jej twarz zastygła w bezruchu.
 Powiemy im, że to wszystko wymysły. Dzieciaki nie cierpią tego miejsca, ale nie
chcą umierać.
 Jak możemy im powiedzieć, skoro nie wiemy?  Edilio wydawał się szczerze
zdumiony.
Howard parsknął śmiechem.
 Dilio, Dilio, czasami taki z ciebie głupek.  Zestawił nogi na ziemię i nachylił się do
Edilia, jakby zdradzał mu jakąś tajemnicę.  Ona chce powiedzieć, że skłamiemy. Astrid
życzy sobie, żebyśmy wszystkich okłamali i powiedzieli, że mamy pewność.
Edilio popatrzył na Astrid, jakby się spodziewał, że zaprzeczy.
 To dla ich własnego dobra  powiedziała cichym głosem, wciąż patrząc w pustkę.
 Wiecie, co jest zabawne?  spytał z uśmiechem Howard.  Byłem pewien, że
spotykamy się, żeby Astrid mogła ochrzanić publicznie Sama, że nie mówi nam całej prawdy.
A teraz okazuje się, że tak naprawdę chce nas wszystkich namówić, żebyśmy zostali
kłamcami.
 Zostali?  parsknęła Dekka i posłała mu cyniczne spojrzenie.  Dla ciebie to nie
pierwszyzna.
Odezwała się Astrid.
 Słuchajcie, jeśli pozwolimy Orsay ciągnąć to wariactwo, nie tylko będziemy mieli
osoby wypadające w swoje piętnaste urodziny. Innym dzieciakom nie będzie się chciało
czekać tak długo. Postanowią skończyć z tym od razu, sądząc, że obudzą się po drugiej
stronie ze swoimi rodzicami.
Wszyscy siedzący przy stole natychmiast odchylili się w tył, chłonąc te słowa.
 Nie mogę kłamać  powiedział po prostu John. Pokręcił głową i jego rude loki się
zatrzęsły.
 Jesteś członkiem rady  warknęła Astrid.  Musisz się podporządkować naszym
decyzjom. Taki jest układ. Inaczej to nie będzie działać.  A potem spokojniejszym głosem
dodała:  John, czy Mary niedługo nie skończy piętnastu lat?
Zobaczyła, że cios trafił w cel. Mary była zapewne najbardziej niezbędną osobą w
Perdido Beach. Już na samym początku zgłosiła się na ochotnika i zaczęła prowadzić
przedszkole. Została opiekunką najmłodszych.
Mary miała jednak własne problemy. Cierpiała na anoreksję i bulimię. Aykała też leki
przeciwdepresyjne całymi garściami, ale zapas szybko się kończył.
Dahra Baidoo, która zajmowała się dystrybucją leków, przyszła w tajemnicy do Sama
i powiedziała, że Mary zgłasza się co kilka dni, prosząc o wszystko, co Dahra miała.
 Bierze prozac, zoloft i lexapro, a to nie sÄ… pierwsze lepsze leki, Sam. Trzeba
zaczynać i kończyć ich przyjmowanie bardzo ostrożnie, zgodnie z zaleceniami. Nie można
brać każdego jak leci i łączyć ze sobą.
Sam nie przekazał informacji nikomu z wyjątkiem Astrid. I uprzedził Dahrę, by
zachowała to dla siebie. Zanotował sobie w pamięci, by porozmawiać z Mary, lecz potem
zapomniał.
Teraz ze zdjętej grozą miny Johna wywnioskował, że ten wcale nie ma pewności, czy
Mary nie skorzysta z okazji, by odejść.
Przeprowadzili głosowanie. Astrid, Albert i Howard natychmiast podnieśli ręce.
 Nie  odmówił Edilio, kręcąc głową.  Musiałbym okłamywać swoich ludzi, swoich
żołnierzy. Dzieciaki, które mi ufają.
 Nie  zagłosował John.  Ja... jestem tylko dzieckiem i w ogóle... musiałbym kłamać
przed Mary...
Dekka popatrzyła na Sama.
 Co ty na to, Sam?
Przerwała jej Astrid.
 Słuchajcie, możemy wprowadzić inne rozwiązania tylko tymczasowo. Dopóki się
nie dowiemy, czy Orsay zmyśla. Gdyby potem przyszła i przyznała, że to było oszustwo,
mielibyśmy odpowiedz.
 Może powinniśmy poddać ją torturom  odezwał się Howard, tylko częściowo
żartując.
 Nie możemy siedzieć bezczynnie, jeśli obawiamy się, że dzieciaki będą umierały 
błagała Astrid.  Samobójstwo to grzech śmiertelny. Te osoby nie wyjdą z ETAP-u, tylko
pójdą do piekła.
 No, no  powiedział Howard.  Do piekła? A skąd to dokładnie wiadomo? Nie
wiesz lepiej niż ktokolwiek z nas, co się dzieje po  puf".
 Czyli o to w tym wszystkim chodzi?  spytała Dekka.  O twoją religię?
 Każda religia sprzeciwia się samobójstwu  warknęła Astrid.
 Też jestem mu przeciwna  odparła Dekka tonem usprawiedliwienia.  Nie chcę
tylko, żeby wciągano mnie w jakieś sprawy religijne.
 Cokolwiek wyczynia Orsay, nie ma to nic wspólnego z religią  powiedziała Astrid
lodowatym tonem.
Sam słyszał w głowie głos Orsay.  Wypuść ich, Sam. Wypuść, gdy nadejdzie ich
czas".
Słowa jego matki, o ile Orsay mówiła prawdę.
 Spróbujmy przez tydzień  przemówił.
Dekka wzięła głęboki wdech, po czym od razu wypuściła powietrze.
 Dobra. Zgodzę się z Samem. Kłamiemy przez tydzień.
Zebranie się skończyło. Sam pierwszy wyszedł z sali, łaknąc nagle świeżego
powietrza. Edilio dogonił go.
 Hej. Hej! Nie powiedzieliśmy im, co widzieliśmy w nocy.
Sam zatrzymał się i popatrzył w stronę placu, w stronę dołu, który zasypali.
 Tak? A co widzieliśmy? Ja widziałem dziurę w ziemi.
Nie dał koledze szansy na odpowiedz. Nie chciał słuchać, co Edilio ma do
powiedzenia. Oddalił się pospiesznie.
Rozdział 8
55 godzin, 17 minut
Caine nie cierpiał rozmów z Robalem. Ten chłopak przyprawiał go o dreszcze. Przede
wszystkim stawał się coraz mniej widzialny. Kiedyś wykonywał swoją sztuczkę ze znikaniem
jedynie w sytuacjach koniecznych. Potem zaczął to robić, gdy chciał kogoś śledzić, czyli
dosyć często.
Teraz stawał się widzialny, tylko jeśli Caine mu kazał.
Caine postawił wszystko na opowieść Robala. Opowieść o magicznej wyspie. Było to,
ma się rozumieć, szaleństwo. Ale kiedy rzeczywistość była beznadziejna, fantazja stawała się
niemal niezbędna.
 Daleko do tego twojego gospodarstwa, Robalu?
 Niedaleko. Wyluzuj.
 Sam wyluzuj  mruknÄ…Å‚ Caine.
Robal szedł niewidzialny przez otwarte pola. Widać było tylko zagłębienia w ziemi
tam, gdzie stawiał nogi. Caine z kolei był aż nazbyt dobrze widoczny. Maszerował przez
pyliste, zaorane pole pod jasnym, gorącym słońcem. Robal twierdził, że na tych polach
nikogo nie było. %7łe nic tu nie rosło i nikt z ludzi Sama nie wiedział o gospodarstwie, trudnym
do zauważenia, bo położonym w pewnej odległości od polnej drogi i na oko opustoszałym.
Pierwsze pytanie Caine'a brzmiało:
 Więc skąd ty o nich wiesz?
 Ja dużo wiem  odparł Robal.  Poza tym dawno temu kazałeś mi mieć na oku Zila.
 A skÄ…d Zil wie o tym wiejskim domu?
Odpowiedział mu głos znad śladów niewidzialnych stóp.
 Zdaje się, że jeden z chłopaków Zila znał kiedyś te dzieciaki.
 MajÄ… tam jedzenie?
 Tak, trochę. Ale mają też strzelby. I ta dziewczyna, Emily. To chyba jakiś
odmieniec. Nie wiem, co umie, nie widziałem, żeby robiła coś niezwykłego, ale własny brat
się jej boi. Tak samo Zil, tyle że po nim tego nie widać.
 Zwietnie  mruknął Caine. Zauważył, że Zil nie pozwalał sobie na okazywanie
strachu. Mógł być pożyteczny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl