[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wcześniej - weszłam głęboko językiem w jej pipkę. Z początku mi na to pozwalała, a\ do
chwili gdy wyłuskałam cudowny mały guzełek, i wtedy odepchnęła mnie bez brutalności,
wygięła się sama z giętkością kota albo liany, pocałowała mój wzgórek, a potem powoli
przesuwała język we wnętrzu mojej szparki, z góry na dół i z dołu do góry. Tym razem
targnął mną spazm i pierwsze pulsowania rozkoszy zmoczyły mnie we wnętrzu szczelinki.
Ale Nawa-Na przerwała, zanim spazm zdą\ył się powtórzyć. Poniewa\ jej twarz znów
znalazła się naprzeciw mojej, mogłam wygodnie wsunąć jej dłoń między uda i zanurzyć na
całą długość środkowy palec w jej pochwie. Poczułam, \e nie była ju\ dziewicą lub mo\e
raczej nigdy nią nie była w sensie organicznym, fizycznym, i odniosłam tak\e wra\enie, \e
jest wę\sza ode mnie i mniej się moczy w chwili rozkoszy. Nie zmuszając mnie do wyjęcia
palca, sama wsunęła rękę pomiędzy moje uda i tak\e weszła we mnie palcem, wywołując
następną falę przypływu, następny mały kataklizm, który wielce ją rozbawił.
- Moja mała brudna czarna dziwko, paskudna, zepsuta i kochana - powiedziałam do
niej.
Wyjęłam z niej teraz palec i skorzystałam, \e był mimo wszystko zwilgotniały od jej
rozkoszy, by wsunąć głębiej rękę i wtargnąć nim za jednym pchnięciem a\ po nasadę - by tak
rzec - w jej pupkę, której maleńkie oczko zdawało się zamykać, zaciskać wokół niego, na
nim, jakby chciało go zatrzymać. Delikatny mią\sz tej dziurki i jej siła sprawiły, \e
roztajałam. Nawa-Na, zatrzymując mnie w sobie, nie omieszkała natychmiast pójść w moje
ślady i wsunęła mi palec do pupki tak głęboko, jak tylko potrafiła. W owej chwili spazmy
rozorały moje trzewia, zalałam się w środku, zgrzytałam zębami i prawie straciłam
przytomność.
Kiedy wyrwałam się z tego półotępienia równie rozmarzona jak po długim powolnym
kołysaniu się w hamaku na słońcu, na ziemi tu\ koło łó\ka stały dwie tykwy pełne
przezroczystej wody, a Nawa-Na, ju\ na chodzie, obwiązana przepaską, kończyła mnie myć i
wycierać mi twarz, ręce, szparkę. Odwróciła mnie na brzuch i umyła równie\ między
pośladkami, a kiedy skończyła, dla zabawy wlepiła mi siarczystego klapsa w tyłek.
Lecz potem zamiast mnie ubrać, jak robiły to inne kobiety, zostawiła mnie nagą i
kiedy sama wstałam, wzięła po prostu za rękę i wyprowadziła z szałasu, a potem powiodła
przez pah. Było tam wielu tubylców, tak mę\czyzn, jak i kobiet. Jak tylko wyszłam z chaty i
znalazłam się wśród nich, ogarnął mnie ponownie z przerazliwą siłą wstyd z powodu nagości,
a zwłaszcza nagości mojej szparki, spuchniętej, prowokującej, wcią\ jeszcze ciepłej z
rozkoszy i wystawionej na widok, jakbym specjalnie ją pokazywała. Wstyd ściskał mnie za
gardło, zamroczył i zamglił wzrok, pulsując w moich skroniach z przytłumioną i szumiącą
siłą koszmarnego snu. Zewsząd nadbiegali tubylcy. Kobiety nachylały się, zatrzymując nas
nawet i siadając w kucki lub klękając, \eby napaść oczy widokiem najtajniejszych miejsc
mojego ciała, tak bardzo teraz odsłoniętych. Mę\czyzni, pozostając wcią\ w nieco większym
oddaleniu, przyglądali mi się z nie mniejszą przez to uwagą i uporczywością.
Słońce padało na pah łagodniej ni\ poprzedniego dnia. Drobny kapuśniaczek
momentami rozmazywał promienie słoneczne, o\ywiając zarazem liście, i wydało mi się, \e
prowadzono mnie na skraj centralnej równiny, by osłonić przed tym pyłem wodnym pod
gigantycznymi rozgałęzieniami drzew kauri. Na tym samym miejscu, gdzie wczoraj stało
niskie, wygięte w kabłąk łó\ko, na którym poło\ono mnie przy wygalaniu, ujrzałam teraz
inne, płaskie, lecz o wiele wy\sze od normalnego, przynajmniej jak na zwyczaje panujące na
wyspie. Sięgało mniej więcej po pachwiny dorosłego mę\czyzny. Ponadto na jednym z
końców łó\ka, tam gdzie mogłyby spoczywać nogi śpiącego, zrobiono głębokie wycięcia, tak
aby osoba stojąca mogła wejść głęboko w wycięte otwory i w ten sposób ulokowana górować
nad le\ącym i patrzeć, jak śpi.
Nawa-Na poleciła mi wspiąć się na ten dziwny przyrząd. Posłuchałam i wyciągnęłam
się na wznak, skręcając lekko biodra i kładąc nogi na jednym boku. Nie chciałam ich ani
rozkładać szeroko, co stałoby się, gdybym umieściła je po jednej i drugiej strome wycięcia,
ani te\ pozwolić, by zwisały głupio w otworze w przypadku, gdybym poło\yła się całkiem
prosto, z nogami w przedłu\eniu tułowia. Czułam się bardzo nieprzyzwoita i bezbronna, z
moją pipką podaną jak na tacy wprost przed oczy tubylców. Tymczasem Nawa-Na akurat
miała ochotę troszczyć się o mój wstyd albo niepokoje!
Szarpiąc mnie za ramiona i nie pozwalając wstać, dała mi do zrozumienia, \e muszę
przesunąć się w kierunku podnó\a łó\ka. Znów musiałam ustąpić. Zadowoliłam się
skurczeniem nóg i uło\eniem ich po jednej stronie wycięcia. Ale to tak\e nie wystarczało, nie
było tym, co Nawa-Na chciała. Poczęła mnie, le\ącą wcią\ na wznak, popychać i ciągnąć, a\
moje pośladki znalazły się dokładnie na krawędzi wyciętego otworu, a nogi zwisały w pró\ni,
dotykając niemal ziemi. Po czym nachyliła się nade mną i schwyciwszy mnie za stopy,
rozsunęła je, podnosząc zarazem w górę, co zmusiło mnie do zgięcia kolan, tym razem w
powietrzu, a\ umieściła je w najlepsze po jednej i drugiej stronie wycięcia, opierając moje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl