[ Pobierz całość w formacie PDF ]

włosy. - Nie ty, O. J. Straszny z ciebie flejtuch, zawsze ślinisz ustnik, jak czarnuchy.
Podniosła kota i umieściła go na swoim ramieniu. Usadowił się tam z wyczuciem
równowagi ptaka, wplątał łapy w jej włosy, jak w kłębek włóczki. A jednak, mimo tych
przyjaznych wygłupów, był to ponury kot z blizną godną pirata, jednym okiem ślepym od
zaćmy, a drugim połyskującym złowrogo.
- O. J. to flejtuch - powtórzyła Holly, przyjmując zapalonego przeze mnie papierosa -
ale zna mnóstwo numerów telefonów. Jaki jest numer do Davida O Selznicka, O. J.?
- Odpuść sobie.
- Wcale nie \artuję, skarbie. Chcę, \ebyś do niego zadzwonił i powiedział mu, jaki z
Freda geniusz. Napisał całą masę fantastycznych opowiadań. Nie masz się co czerwienić,
Fred to nie ty powiedziałeś, \e jesteś geniuszem, tylko ja. No, O. J., jak zrobisz z Freda
bogacza?
- Powiedzmy, \e najpierw z nim to obgadam.
- Pamiętaj - powiedziała na odchodnym. - Jestem jego agentką. I jeszcze jedno: jak cię
zawołam, przyjdz zapiąć mi sukienkę. A jak ktoś będzie pukał - otwórz.
Przyszło mnóstwo ludzi. W ciągu następnego kwadransa mieszkanie zapełniła cała
gromada mę\czyzn. Kilku z nich miało na sobie mundury. Wypatrzyłem dwóch oficerów
marynarki i jednego pułkownika lotnictwa. Przygniatającą większość stanowili jednak
szpakowaci panowie, którym pobór do wojska raczej ju\ nie groził. Poza zaawansowanym
wiekiem, goście nie mieli \adnych cech wspólnych i byli sobie najwyrazniej całkowicie obcy.
Ka\dy kolejny przybyły z trudem ukrywał niezadowolenie na widok zgromadzonego
towarzystwa. Wyglądało na to, \e gospodyni rozdawała zaproszenia zataczając się od baru do
baru. I pewnie tak było. Jednak gdy minęła ju\ początkowa niechęć, panowie bez trudu
przełamali lody. Szczególną aktywnością w tym względzie wykazywał się O. J. Berman,
który z zapałem zajął się resztą towarzystwa, byle tylko uniknąć rozmów na temat mojej
przyszłej kariery w Hollywood. Stałem więc, zdany na siebie obok półek z ksią\kami. Ponad
połowa z nich dotyczyła koni, reszta była o baseballu. Markowanie zainteresowania lekturą
ksią\ki  Konie wyścigowe i jak je rozró\niać dało mi sposobność bli\szego przyjrzenia się
przyjaciołom Holly.
Jeden z nich wyraznie odcinał się od reszty. Przypominał dziecko w średnim wieku,
które nigdy nie pozbyło się typowo dziecinnej pulchności, aczkolwiek jakiemuś zdolnemu
krawcowi prawie udało się zamaskować krągłość pośladków, jakby stworzonych do klapsów.
W jego ciele nie było widać ani jednej kości. Miał pyzatą twarz o delikatnych, drobnych
rysach i niewinnym wyrazie. Wyglądał jakby dopiero się urodził, a chwilę potem rozciągnął,
przy czym jego skóra pozostała gładka, niczym nadmuchany balon, a usta, chocia\ gotowe do
wybuchów wrzasku i napadów wściekłości, były słodko, kapryśnie wydęte. Jednak to nie
wygląd wyró\niał go najbardziej spośród pozostałych gości - dobrze zakonserwowane
noworodki nie są a\ taką rzadkością. W oczy rzucał się przede wszystkim jego sposób bycia.
Zachowywał się jak gospodarz, jak gwiazda przyjęcia, jak ruchliwa ośmiornica. Robił drinki z
martini, przedstawiał sobie gości, zajmował się gramofonem. Trzeba jednak przyznać, \e
większość jego działań dyktowała gospodyni:  Rusty, czy mógłbyś...? ,  Rusty, czy
zechciałbyś...? Jeśli był w niej zakochany, to całkiem niezle udawało mu się panować nad
zazdrością - zazdrosny mę\czyzna z pewnością straciłby kontrolę nad sobą na widok
zachowania Holly, która krą\yła po pokoju z kotem na ramieniu, poprawiając niezliczone
krawaty lub strzepując pył z klap garniturów, na przykład dość dokładnie wypolerowała jeden
z medali pułkownika lotnictwa.
Mę\czyzna - dziecko nazywał się Rutherfurd ( Rusty ) Trawler. W 1908 roku stracił
oboje rodziców - ojciec padł ofiarą anarchisty, a matka - ofiarą szoku, to podwójne
nieszczęście sprawiło, \e w wieku pięciu lat Rusty stał się nagle sierotą, milionerem i bardzo
sławną postacią. Od tego czasu często gościł na łamach plotkarskich czasopism, a jego
popularność osiągnęła apogeum, gdy jako nastolatek doprowadził do aresztowania swego ojca
chrzestnego i prawnego opiekuna w jednej osobie pod zarzutem sodomii. Potem kolejne śluby
i rozwody zapewniły mu stałą uwagę brukowców. Jego pierwsza \ona po otrzymaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl