[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ręką. Niech sobie będzie zazdrosny! Niczego ci nie udowodni, bo nie ma
nic do udowodnienia.
Aatwo udzielać takich rad, lecz trochę trudniej z nich korzystać. Nie
chcę, żeby Erie się denerwował. A tak nawiasem, chciałam cię spytać, co
to za grÄ™ prowadzisz z GinÄ…? Gdzie ona jest i dlaczego jÄ… ukrywasz?
Droga Lilian rzekł Garth ze szczerym, w moim odczuciu,
zdziwieniem. O czym ty, na litość Boga, mówisz? Nie mam zielonego
pojęcia, gdzie ona jest. Wcale jej nie ukrywam. Niby dlaczego miałbym ją
ukrywać? Nie widziałem jej ani nie miałem od niej wieści od tamtego
sobotniego obiadu.
Aż spłonęłam rumieńcem wstydu za niego, kiedy te kłamstwa
zadzwoniły mi w uszach. Azy zapiekły mnie pod powiekami.
Lilian spytała z powątpiewaniem:
Chcesz powiedzieć, że nie romansowałeś z nią?
Ależ skąd! Gina to dziewczyna odpowiednia dla mężczyzn w wieku
dwudziestu pięciu i czterdziestu pięciu lat, a nie dla mężczyzn po
trzydziestce.
Moim zdaniem wycedziła Lilian Gina może być partnerką dla
mężczyzn w każdym wieku. Nie wyjawiła ci przynajmniej, dokąd się
wybiera, kiedy rozstaliśmy się wtedy po obiedzie?
Nie, przeprosiłem ją i wróciłem do siebie na Half Moon Street.
Obiecałem, że zadzwonię pózniej, ale w końcu nie zadzwoniłem. Byłem
zajęty innymi sprawami.
Therese?
Nie. Nie widziałem Therese od tamtej sceny na lotnisku w piątek
wieczór.
Kolejne kłamstwo. Przypomniała mi się posługaczka pani Cheese na
schodach białego domu przy placu. W sobotę o szóstej wieczór Garth
kłócił się z Therese w jej mieszkaniu.
Padałem dosłownie z nóg mówił Garth. Miałem za sobą
tydzień intensywnej pracy w Paryżu. Niewiele spałem. W sobotę
odpoczywałem mniej więcej do siódmej, a potem przespacerowałem się na
Shepherd Market, gdzie zjadłem kolację w małej knajpce. Nawet
przemknęło mi przez myśl, czyby nie zadzwonić do Giny do hotelu, ale
rozmyśliłem się. Nie miałem ochoty na towarzystwo, chciałem spędzić
wieczór sam.
Wiesz... tylko tyle ci powiem, że to zniknięcie Giny dziwnie mi
wygląda. I w niedzielę też się do ciebie nie odezwała?
Nie. Całą niedzielę spędziłem w biurze.
W biurze? Tutaj? Niedzielę? Boże drogi, stajesz się takim samym
niewolnikiem pracy jak ja! Przecież sam mi zawsze odradzałeś pracę w
niedzielÄ™!
Aamałem sobie głowę nad umową z Remy... zeszłoroczną, nie
tegoroczną. Nie mogłem się połapać, dlaczego zapłaciliśmy taki wysoki
podatek od zysków.
Och, to bardzo proste, chętnie ci wyjaśnię. A skoro o tym mowa,
dlaczego w tym roku przejÄ…Å‚eÅ› umowÄ™ z Remy? Nie przypominam sobie
takich ustaleń między nami. Znacznie sensowniej byłoby pociągnąć to tak
samo jak w zeszłym roku. Zresztą kto by się przejmował zeszłorocznymi
podatkami! To już przeszłość.
Dostałem cynk, że urząd skarbowy znów wkroczył na wojenną
ścieżkę z takimi małymi firmami jak nasza. Na wypadek gdyby mieli się
tu zjawić jacyś inspektorzy, wolałem sprawdzić, czy wszystko zostało
załatwione jak należy.
Zapewniam cię, że tak! Przecież znasz moją skrupulatność...
Czekaj, słyszę, że wraca Catherine. Przejdzmy do twojego gabinetu.
Otworzyli jedne z dwojga drzwi, które widziałam w sekretariacie, i
weszli do gabinetu. Wzięłam się w garść, wymknęłam się z archiwum,
wróciłam do poczekalni. W tej samej chwili drzwi do sekretariatu
otworzyły się i zatrzasnęły za wchodzącą sekretarką. Dzwoneczek przy
zawiasie brzęk-nął słabo, po czym zamilkł.
Catherine? zawołała Lilian łagodnym, miłym głosem, takim
samym, jakim rozmawiała ze mną poprzedniego wieczoru. Jest może
kawa?
Właśnie parzę, pani Jantzen. Panie Cooper, pani Claire Sullivan
czeka na pana w sali konferencyjnej.
Zapadło długie milczenie. Zamknęłam oczy znękana wstydem, modląc
się w duchu, żeby po ich otwarciu znalezć się gdzie indziej. Ale cud się nie
zdarzył.
Czy mam... sekretarka zawahała się.
W porządku, Catherine. Dziękuję.
Garth musiał się już cofnąć do sekretariatu, bo ledwo słyszałam jego
głos. Po chwili przemierzał archiwum w kierunku znajdującej się za nim
poczekalni.
Dzień dobry przywitał mnie oficjalnie. Zanim zdążyłam
odpowiedzieć, zamknął drzwi i zostaliśmy sami: on, ja oraz tysiąc
wątpliwości. Co za miła niespodzianka dodał gładko. Tymczasem ja
nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Przykro mi tylko, że wpadłaś tu
akurat w takiej chwili. Pewnie musiałaś wysłuchać, jak Lilian i ja ścieramy
się, i to dość nieelegancko, w różnych sprawach, począwszy od wyssanych
z palca pozamałżeńskich romansów Lilian, a skończywszy na knowaniach
urzędu skarbowego. Przepraszam, jeżeli cię to stropiło, ale chyba nie
powiedziałem nic, czego nie chciałbym, żebyś usłyszała.
Odwróciłam się bez słowa, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy, i
wyjrzałam przez okno na miasto. Podszedł bliżej,, wyczułam, że stoi tuż
za mnÄ….
Co się stało? spytał nagle. O co chodzi? Patrzyłam
niewidzÄ…cym wzrokiem przed siebie.
O nic - odparłam. Nie umiałam się zdobyć na nic więcej.
Dostałaś złą wiadomość na temat Giny? Potrząsnęłam głową. Kiedy
położył mi rękę na ramieniu, znów odsunęłam się od niego i skierowałam
do drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]